Trudno dzisiaj skoncentrować się na czymś innym niż konflikt na linii Polska–Izrael. Równie trudno przejść do porządku dziennego nad wypisywanymi i wypowiadanymi bzdurami także przez prawicowych pięknoduchów w rodzaju: można było tego kryzysu uniknąć, gdyby wprowadzenie ustawy przebiegało inaczej i nie tego dnia, kiedy ją uchwalono.
Mogło być zupełnie inaczej, gdyby jedno zdanie zamieniono innym, a te czy inne sformułowania pominięto… itd., itp.
Otóż, Szanowni Czytelnicy, moim zdaniem stało się coś, co niechybnie stać się musiało w momencie, kiedy w Polsce doszli do władzy ludzie, którym leży na sercu nasz narodowy interes i dobre imię Polski. Cała ta awantura ma także swój aspekt pozytywny, ponieważ dostaliśmy koronny dowód na to, że u sterów rządu stanęli właściwi ludzie, o czym świadczy obecna polityczna wojna z władzami Izraela. Oczywiście przyznam, że tego niezwykle ostrego politycznego starcia można było uniknąć, ale tylko w jeden sposób. Po wyborach z 2015 r. musiałaby być kontynuowana polityka na kolanach prowadzona przez łże-elity III RP. Ale chyba nie o to nam chodziło, prawda?
Mamy więc do czynienia z logicznym ciągiem zdarzeń, na które powinniśmy być od dawna przygotowani, i zapewniam, że to jeszcze nie koniec. Po prostu wiele państw i międzynarodowych środowisk nie może się pogodzić z tym, że odłowiona i wydawało się oswojona już zwierzyna wymyka im się z klatki. Jeżeli cofniemy się do naszej historii i przypomnimy sobie, ile nasi przodkowe musieli przelać krwi w walce o wolną Polskę, to dojdziemy do wniosku, że nasza dzisiejsza walka w porównaniu z tamtymi czasami to, mówiąc kolokwialnie, mały pikuś, bo wystarczy nam tylko stanąć murem za władzą tak mocno, aby świat zobaczył, że stanowimy wielką jedność albo jedną pięść. Innej drogi na dzisiaj nie ma, bo lepiej polec na stojąco, niż zdychać w poniżeniu i na klęczkach.
Te pozytywy obecnej sytuacji nie tylko ja dostrzegam. W rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” współzałożyciel Towarzystwa Kultury Żydowskiej Beit Seweryn Aszkenazy powiedział: – Gratuluję rządowi polskiemu, że w ciągu siedmiu dni załatwił sprawę, której polskiej dyplomacji nie udało się załatwić przez 70 lat. […] Przykro mi to mówić, ale w izraelskim rządzie nie ma zbyt wielu światłych ludzi. Otwarcie mówię, że coraz częściej wstydzę się za rządzących Izraelem. Izrael nie ma prawa wtrącać się w prawodawstwo rządu polskiego. Oczywiście chodzi również o pieniądze, bo możliwość oskarżania Polaków o Holokaust to również możliwość wyciągania odszkodowań i restytucji mienia.
Takiego podejścia do obecnej sytuacji życzę wszystkim zaniepokojonym Polakom, a szczególnie niektórym prawicowym publicystom, którym od soboty 27 stycznia, jak to mówią młodzi, noga lata ze strachu.
W chwili gdy piszę ten tekst, nie pojawił się jeszcze żaden komunikat wydany przez prymasa czy polski Episkopat. A przecież tak ochoczo niektórzy hierarchowie zabierali krytyczny głos na temat polskiego nacjonalizmu. Czyżby za mało istotny uważali bezczelny i chamski atak obcego państwa na Polskę i Polaków? A może najwyższe władze kościelne mentalnie tkwią jeszcze w Dniu judaizmu”, który obchodzono 17 stycznia? No, bo nie śmiem nawet podejrzewać, że i niektórym kościelnym hierarchom „nogi latają”. Oczywiście nie mam tu na myśli biskupa bez ziemi, Tadeusza Pieronka, który swego czasu terminował u Sorosa w Fundacji Batorego i dzisiaj głośno śpiewa z tego właśnie klucza.
A tak już na koniec to biję się w pierś i kłaniam nisko Jarosławowi Kaczyńskiemu, którego tak mocno krytykowałem za rekonstrukcję rządu. Pozostaje jednak dla mnie tajemnicą, czy pan prezes jako selekcjoner, zmieniając, i jak dzisiaj widzę, wzmacniając skład rządowej drużyny, wiedział już, kto będzie naszym najbliższym przeciwnikiem. A może wyczuł to jakimś swoim dodatkowym politycznym zmysłem? Jak było, tak było, w każdym razie chapeau bas, panie prezesie.
© Mirosław Kokoszkiewicz
6 marca 2018
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
6 marca 2018
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
Ilustracja © DeS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz