W kulturze euroatlantyckiej preferuje się bowiem indywidualność, co idzie w parze z wiarą w mit niezależnej jednostki, która zerwawszy więzi z innymi ludźmi może osiągnąć szczęście. Adherenci liberalnego mainstreamu zdają się twierdzić, że człowiek jest istotą, która może egzystować niczym jednostka całkowicie zamknięta w sobie, zajęta wyłącznie własnym życiem wewnętrznym i otoczona czymś w rodzaju nieprzepuszczalnej błony, oddzielającej ją od innych ludzi.
Popełniają jednak przy tym fundamentalny błąd, ponieważ nie dostrzegają, że człowiek jest zarówno jednostką, jak i członkiem ludzkiej społeczności. Przy czym obydwa te aspekty są nieodłączne od jego bytu. Zwrócił na to uwagę teolog Eric Lionel Mascall, który zauważył, że istota ludzka odznacza się nie tylko jednostkowością, ale też towarzyskością. Fakt ten uwidacznia się już w klasycznej definicji Boecjusza, według którego osoba jest indywidualną substancją o naturze rozumnej. Jako substancja jest czymś trwałym i zachowującym tożsamość przez całe życie człowieka, a jako indywiduum i jednostka stanowi rzeczywistą jedność, bowiem jednostkowość jest tym, co sprawia, że jestestwo ludzkie jest czymś odrębnym od każdego innego bytu. Za sprawą posiadania natury rozumnej osoba jest zaś istotą inteligentną, wyposażoną w element duchowy, dzięki któremu może ona doskonalić się i samorealizować. Proces jej doskonalenia i samorealizacji może zachodzić jednak tylko wtedy, gdy kooperuje ona z innymi ludźmi. Człowiek jest wszakże istotą społeczną, której powołaniem jest udzielanie siebie innym. Bez współpracy z innymi jednostkami jego rozwój nie mógłby przebiegać prawidłowo. Dlatego też – jak zauważył rosyjski myśliciel Władimir Sołowjow – jednostka ludzka może stać się wszystkim, ale tylko dzięki wsparciu innych. Zaś naturalnym miejscem, w którym człowiek otrzymuje wsparcie ze strony współtowarzyszy swej ziemskiej wędrówki jest naród. Jeżeli panujące w nim stosunki kształtują się właściwie, to pomaga on jednostce w jej rozwoju fizycznym, intelektualnym i moralnym.
Bardzo ważnym aspektem każdego narodu są jego symbole. W pewnym sensie wyrażają one naród i ułatwiają jego przedstawicielom identyfikowanie się z nim. Na etapie formowania się narodu niektóre symbole skupiają wokół siebie rozmaite ruchy społeczne, organizacje i poszczególne jednostki. Natomiast w przypadku dojrzałych państw symbole narodowe stają się tym, dzięki czemu dany naród może budować swój wizerunek w polityczno-ekonomicznych relacjach zewnętrznych. Są one również znakami władzy, mającymi na celu uświadamiać obywateli, że zwierzchnictwo państwa jest realną siłą, z którą należy się liczyć. Nie ulega wątpliwości, że symbole narodowe przyspieszają kształtowanie się narodowej tożsamości, a następnie ułatwiają jej podtrzymywanie. Niekiedy oddziałują na emocje jednostek i wzmacniają ich miłość do ojczyzny, co przejawia się szczególnie podczas wojny lub zawodów sportowych, kiedy umieszczone na stroju godło motywuje do jeszcze większego wysiłku na rzecz wspólnoty, w której imieniu podejmuje się rywalizację.
Niemiecki filozof Ernst Cassirer uznał nawet umiejętność tworzenia symboli za atrybut człowieczeństwa. Zdolność opracowywania znaków językowych i graficznych może wszak uchodzić za cechę typowo ludzką. Wymaga bowiem nie tylko kompetencji ściśle intelektualnych, lecz także emocjonalnych. Wiadomo zaś, że tak pierwsze, jak i drugie są udziałem człowieka. Przy czym niektóre symbole – przede wszystkim religijne, ale też narodowe – urastają dla niego do rangi świętości, pobudzając całą jego sferę uczuciową. Toteż ich hańbienie może wzbudzać szczególny niesmak i zażenowanie. Kiedy profanuje się symbole religijne czy narodowe, to tym samym uderza się w stojących za tymi symbolami ludzi. Narusza się bowiem coś, co ma dla nich wymiar sakralny oraz co uzewnętrznia ich tożsamość i przekonania. Przedstawiciele środowisk liberalno-lewicowych, naśmiewając się z symboli drogich ludziom o konserwatywnych poglądach, przypuszczają więc bezpardonowy atak na tych, z którymi się nie zgadzają. Ich działania nie mają charakteru zwyczajnej polemiki lub satyry, lecz stanowią próbę zniszczenia tego, co dla tradycyjnych wspólnot religijnych czy narodowych najważniejsze, a nawet wręcz święte.
Trudno byłoby wymienić wszystkie przypadki znieważenia symboli narodowych, jakie miały miejsce w naszym kraju. Być może – aby nie propagować sylwetek inicjatorów takich działań – przynajmniej część z nich należałoby przemilczeć. Tym niemniej warto przywołać przykłady kilku wybranych sytuacji z ostatnich miesięcy, w których dokonano zatrważającego sprofanowania ważnych dla Polaków symboli.
Warto zaznaczyć, że wśród tych, którzy znieważają istotne dla naszej wspólnoty narodowej symbole, prym wiodą ostatnio publicyści związani z „Gazetą Wyborczą” i „Krytyką Polityczną”. Oczywiście nie są to, zważywszy na wciąż spadającą liczbę czytelników, redakcje wpływowe, a kłamstwa i oszczerstwa, jakich dopuścili się pracujący w nich dziennikarze, sprawiły, że mało kto traktuje poważnie publikowane na ich łamach teksty. Niemniej ilość i częstotliwość zniewag, jakich wobec Polaków i tego, co dla nich święte dopuszczają się publicyści ze wspomnianych redakcji zaskakuje – przede wszystkim z uwagi na fakt, że z jednej strony wiele mówią oni o tolerancji, a z drugiej prezentują zajadły antypolonizm. I tak na przykład Wojciech Kuczok na łamach „Gazety Wyborczej” naśmiewał się ze sportowców, którzy przed zawodami wykonują znak krzyża, a podający się za poetę, lecz faktycznie będący zwykłym prowokatorem Jaś Kapela z „Krytyki Politycznej” sprofanował hymn Polski. Ta ostatnia sprawa jest szczególnie bulwersująca. Mianowicie publicysta zamieścił w Internecie utwór „Mazurek Kapeli – Polacy witają uchodźców!”, którego tekst – śpiewany na melodię „Mazurka Dąbrowskiego” – zawierał między innymi takie słowa, jak: „Marsz, marsz uchodźcy, z ziemi włoskiej do Polski, za naszym przewodem łączcie się z narodem”. Sąd Rejonowy w Wołominie skazał za to Kapelę na 1000 złotych kary grzywny i zwrot kosztów sądowych, jednak publicysta „Krytyki Politycznej” wciąż zamieszcza w sieci artykuły, w których kpi z polskiego hymnu. W tym przypadku zdaje się to więc obciążać całą redakcję portalu, bowiem przyzwala ona na obrazoburczą działalność skazanego.
Osoby wyznające liberalno-lewicowy światopogląd, uderzając w narodową symbolikę, chcą w istocie zniszczyć wspólnotę, która wokół ważnych dla siebie znaków łatwiej może się integrować. Wyjątkowo haniebną próbą zszargania narodowego symbolu było wykorzystanie w 2017 roku wizerunku Anny Walentynowicz do promocji manifestacji, jaką organizowały feministki. Anna Walentynowicz, uchodząca za jeden z symboli polskiego patriotyzmu, była osobą niezwykle wrażliwą społecznie i z pewnością nie można łączyć jej postaci z organizacjami, które popierają zabijanie niewinnych ludzi. Stąd prowokacja feministek, które posłużyły się grafiką przedstawiającą bohaterkę „Solidarności”, musi zostać uznana za czyn w wysokim stopniu naganny. Pamiętać bowiem trzeba, że ci, którzy uderzają w sferę symboliczną, chcą nie tylko zniszczyć pewne znaki, a na ich miejsce wprowadzić te, które wyrażałyby ich lucyferyczny światopogląd, lecz przede wszystkim usiłują zniszczyć stojących za tymi znakami ludzi oraz ich przekonania.
© Marcin Murzyn
7 marca 2018
źródło publikacji: „Kalanie symboli narodowych przez środowiska liberalno-lewicowe”
www.kierunki.info.pl
7 marca 2018
źródło publikacji: „Kalanie symboli narodowych przez środowiska liberalno-lewicowe”
www.kierunki.info.pl
Ilustracja Autora © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz