Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Kaczyński gra va banque

Zadłużanie nas na nierozwojowe wydatki socjalne jest wyrazem krótkowzroczności i braku odpowiedzialności za wspólnotę. Trzeba to mówić nawet jeśli opozycja w tym względzie licytuje się z rządem na nowe pomysły.

Czasami w wolnej chwili zastanawiam się, jak to jest być ministrem finansów lub premierem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Jak to jest móc prowadzić autorską politykę w wąskich ramach wyznaczonych przez interes partyjny. Oczywiście nie ma w tym nic dziwnego – każdy politolog wie, że celem partii politycznej jest zdobycie i utrzymanie władzy po to, by zrealizować program. Aczkolwiek coraz częściej można odnieść wrażenie, że ten drugi element jest tylko idealistycznym dodatkiem do definicji.

Przyjrzyjmy się w tym kontekście „Piątce Kaczyńskiego”.
Zapowiedzi 500+ już na pierwsze dziecko czy „trzynastkę” dla emerytów są tak rażąco sprzeczne z przekazem, jakoby brakowało pieniędzy na podwyżki dla nauczycieli, że uwierzyć w ten festiwal obietnic może chyba tylko bezkrytyczny zwolennik Prawa i Sprawiedliwości. O tym, że te obietnice będą bardzo trudne do zrealizowania i utrzymania przez wiele lat, wie z pewnością Mateusz Morawiecki, który podczas spotkania z mieszkańcami Strzelina już otwarcie mówi o tym, że będzie to wymagało zwiększenia długu publicznego (i to nie tylko nominalnie, ale także w stosunku do PKB – nawet przy założeniu dalszego wzrostu). Wie to i robi minę do złej gry, mówiąc o tym, że skoro do tej pory się udawało znaleźć pieniądze na kolejne wydatki socjalne, to uda się to nadal. Mniej skora do okazywania podobnego optymizmu jest minister finansów Teresa Czerwińska, która, wedle doniesień wPolityce.pl miała nawet grozić dymisją, by za chwilę pójść na L4, po czym oznajmić, że już dziś, na podstawie danych dotyczących lutego, można powiedzieć, że deficyt będzie rosnąć w kolejnych miesiącach. I że „bardzo mocno pracujemy nad tym, by przedstawić możliwości zwiększenia budżetu państwa”.

Słowem: Pan każe zrealizować kolejne obietnice, sługa musi znaleźć na to pieniądze. Kaczyński gra va banque – jeśli uda mu się wygrać kolejną elekcję, coś się wymyśli. Jeśli nie – piwo wypije ktoś inny. To wszystko dzieje się w momencie, gdy proponowane przez PiS nowe wydatki trudno nazwać rozwojowymi. Już prędzej jest nimi inwestycja w kapitał ludzki, jaką byłaby podwyżka dla nauczycieli, ale także choćby inwestycje w obronność, bo coraz bardziej widać, że w razie czego na bezwarunkowe wsparcie Amerykanów nie możemy liczyć. Można by też łatać dach, zanim nastąpi pogorszenie sytuacji gospodarczej, czyli dążyć do likwidacji deficytu budżetowego. Nawet gdyby nie udało się nam to zrobić, to mielibyśmy dobry punkt odbicia w ciężkich czasach, gdyby dodatkowe wydatki okazały się konieczne.

Można mówić o konieczności prowadzenia polityki antycyklicznej, ale i tak, gdy przychodzi koniunktura, polscy politycy będą obiecywać wszystkim wokół cuda na kiju. Opozycja się temu w dobie ośmieszenia bardziej „konserwatywnych” fiskalnie poglądów nie chce sprzeciwiać, a wręcz podbija stawkę. W klimacie licytacji na obietnice trudno się dziwić, że wyborcy idą za tymi propozycjami – a każdy, kto przed tym ostrzega, uchodzi za męczącego malkontenta. Zwłaszcza jeśli, przykładowo, słuszny co do zasady list ekonomistów sprzeciwiających się takiej wydatkowej ekspansji, podpisany jest przez te same, znane od lat nazwiska, będące symbolem (mniejsza o to, czy słusznie) liberalnej polityki gospodarczej.

A jednak trzeba to powtarzać – coraz to nowe wydatki stałe są kiepskim pomysłem zwłaszcza wtedy, gdy wiele na to wskazuje, że jesteśmy u szczytu naszej koniunktury i gdy nie opierają się na nowych wpływach. Zadłużanie nas na nierozwojowe wydatki jest wyrazem krótkowzroczności i braku odpowiedzialności za wspólnotę. Warto to mówić choćby po to, by później nikt nie zarzucił nam bezczynności.


© Stefan Sękowski
25 marca 2019
źródło publikacji:
www.NowaKonfederacja.pl






Ilustracja © brak informacji / za: www.nowakonfederacja.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2