Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Coś za coś w relacjach z USA. Chcecie dokumenty? Mamy żądania!

Chcecie dostępu do naszych archiwów? Dostaniecie go, ale nic za darmo. Dostaniecie, gdy zwalczycie termin „polskie obozy”, gdy usadzicie Grossa i publicznie przeprosicie za wszystkie oszczerstwa miotane na nasz temat. Najpierw wyjaśnicie światu, że „Malowany ptak” Kosińskiego, „Sąsiedzi” i „Złote żniwa” Grossa to bujdy na resorach i wyświadczycie nam tę drobną przysługę, że użyjecie własnych wpływów, by przekonać Kongres do zniesienia wiz dla Polaków.

W zeszłym tygodniu niektóre media zelektryzowała wiadomość mniej więcej takiej treści: Ambasador USA Georgette Mosbacher żąda dostępu do archiwów IPN. Ma się spotkać w tej sprawie z Jarosławem Szarkiem, prezesem Instytutu Pamięci Narodowej. Grozi, że w przypadku odmowy „Fort Trump” nie powstanie.

Na tzw. giełdzie dziennikarskiej od razu pojawiły się spekulacje, o co może chodzić. Najczęściej był wymieniany oryginał raportu Jurgena Stroopa z likwidacji getta warszawskiego. Obok tak zwanego raportu Katzmanna, raport Stroopa stanowi jedno z najważniejszych źródeł dokumentujących niemiecką eksterminację polskich Żydów podczas II wojny światowej na terenie okupowanej Polski. Oba raporty zostały przekazane stronie polskiej w 1948 r. przez aliancką Prokuraturę ds. Zbrodni Wojennych i spoczęły początkowo w archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, a obecnie znajdują się w Instytucie Pamięci Narodowej w Warszawie. Pojawiły się i domysły, że może chodzić o inne dokumenty. Tak czy inaczej na ich otrzymaniu ma zależeć Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie − placówce finansowanej z budżetu federalnego (w zeszłym roku jego budżet wynosił 72 mld USD).


Żeby była jasność − wspomniane Muzeum podpisało parę lat temu umowę o współpracy z IPN. Do tej pory polegała ona na wymianie kopii dokumentów interesujących obie placówki w systemie 1:1, czyli jedna kartka/zdjęcie za jedną kartę/zdjęcie. Tyle tylko, że ta formuła umowy już się wyczerpała. Krótko mówiąc − IPN ma zasoby znacznie bogatsze niż waszyngtońska placówka i w zasadzie uzyskało już kopie wszystkich interesujących go dokumentów. Natomiast Muzeum wciąż chce dostawać kopie z Polski. Tyle, że nie mając dokumentów na wymianę, nie ma już ku temu podstaw.


Sam IPN podał, że skończyły się dokumenty, które mogły interesować IPN jako cześć naszego zasobu archiwalnego. A Muzeum Holocaustu jest bardzo zainteresowane zasobem IPN. Propozycje dalszej współpracy ze strony Muzeum Holocaustu zawierają bardzo duże oczekiwania względem IPN. W tej sytuacji prezes IPN zwrócił się o konsultacje do Kolegium IPN, przedstawiając swoje stanowisko, które zostało jednogłośnie przyjęte. A przynajmniej tak powiedział PAP wiceprezes IPN Mateusz Szpytma.

Pytanie, jak Muzeum Holocaustu widzi dalszą współpracę. Ambasador Mosbacher jakoś podejrzanie szybko „zdementowała” informacje o swoich żądaniach wobec Polski. Napisała na Twitterze (a raczej napisał ktoś z ambasady USA, znający język polski): Pogłoski w mediach, że Stany Zjednoczone łączą kwestię archiwum IPN ze współpracą z Polską w zakresie bezpieczeństwa, są nieprawdziwe. Jednym to wystarczy, zdaniem innych - ani nie rozwiązuje problemu, ani niczego nie wyjaśnia. Dlaczego?

Mnóstwo pytań, odpowiedzi brak

Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na jedno zdanie z wywodu wiceprezesa IPN
Propozycje dalszej współpracy ze strony Muzeum Holocaustu zawierają bardzo duże oczekiwania względem IPN. Rodzi się pytanie, jakie oczekiwania i jak duże? Jakich dokumentów żąda amerykańska placówka? W jakiej formie? Jak przekazanych? A może nie tylko tego. Czy chcą np. utajnienia dokumentów niewygodnych dla środowisk żydowskich? Takie istnieją. Wystarczy wspomnieć np. niejakiego Izraela Ajzenmana. Według polskich archiwów − zwykłego bandyty, który w getcie rabował swoich, a potem ze swoją bandą napadał na Polaków; według środowisk żydowskich − bohatera. Łatwo sobie wyobrazić, że gdyby Muzeum Holokaustu położyło łapę na dokumentach dotyczących Ajzenmana, te zwyczajnie by zniknęły i zostałaby tylko jego historia wymyślona przez środowiska żydowskie. Może też chodzić o podjęcie (lub zaniechanie) konkretnych działań, wydanie konkretnych publikacji. A może chodzi o dokumentację, której polskie państwo zwyczajnie nie może przekazać, bo nie pozwalają na to przepisy polskiego prawa? Tu znowu wskazówką może być wypowiedź przewodniczącego kolegium IPN. − Ustawodawstwo polskie nie przewiduje dostępu dla wszystkich do materiałów przechowywanych w IPN. Przewiduje dostęp bez ograniczeń dla pewnych kategorii zawodowych jak historycy czy dziennikarze (...). Takie obostrzenia istnieją − powiedział PAP prof. Wojciech Polak. A przecież dotychczasowa współpraca dotyczyła placówki muzealnej, można powiedzieć − naukowej, więc jeśli tylko Muzeum Holocaustu uzasadniło swoje zainteresowanie, mogło się zapoznać z potrzebną mu dokumentacją. Chyba, że chciało dokumentów niezwiązanych ze swoją statutową działalnością albo chciał ich ktoś, kto chcieć nie może. W dodatku IPN zwyczajnie nie może wydawać oryginałów archiwalnych dokumentów, bo na to nie pozwala mu polskie prawo.

Warto przy tym zauważyć, że sprawa „oczekiwań” Muzeum Holocaustu wypłynęła dokładnie w czasie, gdy przy okazji obchodów rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz−Birkenau w świat znowu poszły kłamstwa o „polskich obozach zagłady”. Jak do tej pory zaangażowanie Muzeum Holocaustu w walkę z tymi kłamstwami i oszczerstwami było... żadne. Muzeum Holocaustu nie zabrało się za dyscyplinowanie Żydów szkalujących Polskę i rozpowszechniających oszczercze kłamstwa na temat „współudziału Polski w Holocauście”, co pozwala domniemywać, że po cichu wspiera te oszczerstwa. Dlatego zdumiewa postawa IPN, które, jak wynika z powyższych wypowiedzi, jest gotowe do działania na byle skinienie placówki muzealnej z USA. Spolegliwość IPN wobec niego jest podejrzanie kompatybilna ze spolegliwością PiS wobec USA i Izraela i rzeczywiście każe postawić pytanie, czy za tym wszystkim nie stoi jednak większa polityka.

Za jaką cenę

Cała ta sytuacja pokazuje jedno − polska placówka jest poddawana ogromnym naciskom, a twitt napisany w imieniu Mosbacher − że ambasada USA jest poinformowana o sytuacji i wie, o co chodzi. Jaką więc mamy gwarancję, że do żądania wydania konkretnych dokumentów już nie doszło, albo że nie było żądania przestawienia prac IPN tylko na potrzeby Muzeum Holocaustu? Odpowiedź brzmi − nie mamy żadnej gwarancji. Nie wiemy, bo przecież nikt nam nie powiedział, jakie stanowisko prezesa jednogłośnie przyjęło Kolegium IPN. Raczej nie odmowne, bo przecież gdyby takie było, społeczeństwo zostałoby o tym poinformowane. Wygląda więc na to, że „podduszony” IPN zgodził na coś, co społeczeństwu polskiemu niekoniecznie się spodoba i nikt nie ma odwagi, by nas o tym poinformować. Ambasador Mosbacher pokazała już, do czego jest zdolna, więc wysuwanie przez nią żądań w imieniu Muzeum Holocaustu nie byłoby niczym dziwnym.

Co gorsza PiS wykazuje dużą spolegliwość wobec roszczeń żydowskich i amerykańskich pomysłów. Dość wspomnieć haniebne uchwalanie nowelizacji ustawy o IPN bezpośrednio pod dyktando Izraela. PiS lekceważąco przyjął niezwykle dla Polski groźną ustawę 447 przyjętą przez Kongres USA.
W imię interesów USA Polska zdążyła już zrezygnować także z dobrych relacji z Chinami i robienia z nimi złotych interesów − wszak mające ponad miliard obywateli do wykarmienia Chiny to wymarzony rynek zbytu dla naszych produktów rolnych (i w przeciwieństwie do Indii mają czym płacić). W zamian dostajemy tylko jankeskie poklepanie po ramieniu i nic więcej. Wygląda na to, że naciski na IPN są kolejnym sposobem wymuszenia na Polsce oczekiwań strony amerykańskiej.

Deal?

Takie postępowanie jest, mówiąc wprost, idiotyczne, szkodliwe i niebezpieczne. Dowodzi, że Polska nie tylko nie wstała z kolan, ale jest regularnie „czołgana” przez USA i Izrael. Tymczasem nie od dziś wiadomo, że oba te państwa liczą się tylko z twardymi negocjatorami. Zdumiewa więc postawa polskich władz. Mają w ręku mocną kartę i nie potrafią nią zagrać, a przecież wystarczyłoby powiedzieć środowiskom żydowskim z USA i ich przyjaciołom z państwowego Muzeum Holocaustu: chcecie dostępu do naszych archiwów? Dostaniecie go, ale nic za darmo. Dostaniecie, gdy zwalczycie termin „polskie obozy”, gdy usadzicie Grossa i publicznie przeprosicie za wszystkie oszczerstwa miotane na nasz temat. Najpierw wyjaśnicie światu, że „Malowany ptak” Kosińskiego, „Sąsiedzi” i „Złote żniwa” Grossa to bujdy na resorach i wyświadczycie nam tę drobną przysługę, że użyjecie własnych wpływów, by przekonać Kongres do zniesienia wiz dla Polaków oraz zbudowania i utrzymywania w Polsce „Fortu Trumpa” na koszt USA. Plus − wycofacie raz na zawsze roszczenia finansowe wobec Polski i ogłosicie światu, że były, są i będą − niczym nieuprawnione.
To byłaby taka mała uprzejmość i wyraz wdzięczności za ratowanie wam − drodzy „starsi bracia” życia z narażeniem naszego. Załatwicie nam te parę drobiazgów, a my pozwolimy waszym placówkom naukowym i badawczym kopiować dokumenty z naszych archiwów. Takie są nasze żądania i oczekiwania. A jeśli się to nie spodoba madame Mosbacher? Cóż, nikt nie powiedział, że nie może zostać wezwana na dywanik do polskiego MSZ i pouczona o obowiązkach ambasadora. Zawsze też może spakować swój ekstramocny lakier do włosów, buty na koturnach i przykuse spódnice do walizki i wrócić do USA. Przyślijcie nam rasowego dyplomatę i zaczniemy rozmowy od nowa.

Problem polega na tym, że do takich działań trzeba polityków, a nie miałkich wykonawców poleceń napływających z Waszyngtonu i Tel Awiwu. Czy więc ktoś się odważy? Czy przeciwnie − w imię kolejnych pustych obietnic IPN zostanie zmuszone do złamania prawa i znowu okaże się, że prawdziwe ośrodki władzy nie znajdują się w Warszawie, a Polską rządzą dwie cudzoziemki, które „czołgają” polskie władze jak tylko chcą?


© Aldona Zaorska
29 marca 2019
źródło publikacji: „TYLKO U NAS! Coś za coś w relacjach z USA. Chcecie dokumenty? Mamy żądania!”
www.WarszawskaGazeta.pl






Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2