Dzisiaj po trzech latach od zamieszczenia tych trzech zdjęć francuski sąd nakazał w ramach prowadzonego dochodzenia skierować Marine Le Pen na badania psychiatryczne. Ja widać i we Francji aż roi się od lewackich tuleyów i łączewskich w togach. Zapewne francuski sąd wsłuchał się w głos wicemichnika Jarosława Kurskiego z „Gazety Wyborczej”, który niedawno mówił w Paryżu, że: „Nacjonalistyczny rząd w Polsce zagraża projektowi europejskiemu, a na Twitterze przestrzegał: Fatalne wieści z Francji. Rassemblement National Marine Le Pen, o krok od zwycięstwa w eurowyborach. Bez mobilizacji zwolenników UE na całym kontynencie, Europa się zawali. Wtedy prof. Legutko i prezydent Putin i Duda będą zachwyceni. Za klęskę, zapłacą nasze dzieci”. Jak widać w lewackich łbach rodzą się pomysły reanimowania psychuszek i łagrów, w których można będzie izolować krytyków i przeciwników „nowego wspaniałego świata” i „społeczeństwa otwartego”, w których budowę zaangażował się żydowski miliarder i spekulant giełdowy, George Soros wysługujący się masonerii i „globalnej elicie”, w której bryluje „pokolenie’68”.
No, ale co tam Francja. Można powiedzieć, że tamtejszy sąd w sprawie Marine Le Pen jest tylko mocno spóźnionym marnym naśladowcą naszej „kasty nadzwyczajnych ludzi”, których przedstawiciele z sądu rejonowego w Warszawie już w czerwcu 2011 roku kierowali Jarosława Kaczyńskiego na badania psychiatryczne, o czym jako pierwsza z nieukrywaną radością informował stacja TVN24. Przypomnę jeszcze uzasadnienie decyzji warszawskiego sądu. Podparto się tym, że Jarosław Kaczyński sam przyznał w mediach, że po stracie najbliższych w smoleńskiej tragedii przyjmował przepisane mu środki uspokajające. Dodam, że w tamtym czasie w szpitalu w stanie krytycznym przebywała mama prezesa PiS, śp. Jadwiga Kaczyńska.
Dla większości Polaków nie ma nic dziwnego w tym, że ktoś po stracie najbliższych przyjmuje leki uspokajające. Dla sądu już takie oczywiste to nie było. Cała sprawa bardzo podnieciła Ewę Siedlecką, która w „Gazecie Wyborczej” tak wówczas kreśliła najwspanialszy dla środowiska Michnika scenariusz: „Jeśli oskarżony nie wykona polecenia sądu, sąd może zarządzić zatrzymanie go i doprowadzenie na badania siłą”. Szkoda, że Siedlecka nie podpowiedziała, aby rozgrzani psychiatrzy postawili Jarosławowi starą i doskonale sprawdzoną sowiecką diagnozę, czyli schizofrenie bezobjawową. Jednym słowem sądy nad Sekwaną są opóźnione w stosunku do tych znad Wisły o całe siedem lat. U nas zanim skierowano Jarosława Kaczyńskiego na badania psychiatryczne przeprowadzono kilka miesięcy wcześniej rozpoznanie bojem. To pod rządami dzisiejszego „króla Europy” Donalda Tuska przymusowo internowano i umieszczono na siedem dni w szpitalu psychiatrycznym mężczyznę, który chciał na ścianie Ministerstwa Kultury umieścić kwiaty i zdjęcie pary prezydenckiej. Tymczasem żadna kara nie spotkała osobnika, który obrzucił fekaliami tablicę pamiątkową umieszczoną na fasadzie Pałacu Prezydenckiego.
Wszystkim oburzonym, a także tym zachwyconym decyzją francuskiego sądu chciałem tym krótkim tekstem przypomnieć tylko, że w sędziowskim lewackim peletonie z metą w psychuszkach nasza „kasta nadzwyczajnych ludzi” jedzie w żółtych koszulkach liderów. Francuzi dopiero raczkują, ponieważ nie mają tuleyów w togach wyhodowanych w esbeckich rodach.
Artykuł ukazał się w „Warszawskiej Gazecie”
Ilustracja Autora © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz