Mam przed sobą książkę, którą ściągnąłem z rynku, książkę Wydawnictwa Poznańskiego, którą należy przeczytać, albowiem nosi ona tytuł „Rekonkwista” i jest jedyną na rynku, nową pozycją dotyczącą wojen z Maurami w Hiszpanii. Jest to książka napisana przez autora amerykańskiego, który kieruje jakimś zespołem ekspertów i powołuje się na ich opinie oraz na ich interpretację źródeł. Na razie przeczytałem wstęp i powiem tyle, że nie ma chyba szans, byśmy za naszego życia doczekali się jakiejś reinterpretacji historii w duchu katolickim. Źródła według autora reprezentują opinię dworów – tak jest tam napisane – reprezentują opinie dworów, a nie reprezentują opinii zwykłych ludzi. To jest zdanie zupełnie fantastyczne, kiedy bowiem produkowane w kręgach władzy dokumenty i relacje reprezentowały opinię zwykłych ludzi? I co to jest za grupa – zwykli ludzie? Czy to są chłopi? Może mieszczanie? Czy też może zamieszkujący miasta Żydzi? Nie wiemy, a autor tego nie wyjaśnia. Ktoś powie, że nie powinienem krytykować książki, którą sprzedaję. Oczywiście, że powinienem, bo tego wymaga uczciwość wobec czytelnika. Na przykładzie zaś publikacji dotyczących wypadków odległych w czasie, najwyraźniej widać, jak działa mechanizm propagandy eksperckiej. Oto mamy źródła, które nie oddają opinii zwykłych ludzi. I to pisze historyk, którego macierzysta uczelnia wysyła za ocean, żeby siedział miesiącami całymi w Hiszpanii i badał teksty średniowieczne.
Najlepszy jest jednak wniosek kończący wstęp do tej książki. Pisze nam autor, że wobec wypadków takich jak te z 11 września 2001 trzeba jeszcze raz przeanalizować mechanizmy napędzające rekonkwistę, żeby uchronić się przed kolejnymi falami fanatyzmu. Tak właśnie – rekonkwista i 11 września, mają według wybitnego, amerykańskiego eksperta ten sam wymiar. Łączy je fanatyzm. I nawet nie zająknie się autor na temat przyczyn, mam na myśli rzeczywiste przyczyny, a nie wyssane z palce, inwazji Maurów na Hiszpanię w VIII wieku. Nie jest to w końcu tematem jego badań. On się interesuje fanatyzmem katolickim i już we wstępie pisze, że hrabiowie Asturii, Kastylii, Leonu, Aragonii i Katalonii są jedynie we własnym mniemaniu dziedzicami królestwa Wizygotów. To jest ciekawe podejście i moim zdaniem ważny moment demaskujący zespoły propagandystów. Jeśli bowiem mieszkańcy półwyspu Iberyjskiego są teoretycznymi jedynie spadkobiercami tradycji, to do kogo ona rzeczywiście należy? Od razu też cisną się na usta pytania o inne tradycje. Dlaczego Polacy uważali się za spadkobierców Sarmatów i kto im to wmówił? Czy współczesny Izrael jest rzeczywiście realnym spadkobiercą dziedzictwa Dawida i Salomona? Jaką tradycję reprezentują USA? Czy Polska współczesna musi czerpać wyłącznie z tradycji bojówkarskiej i socjalistycznej, czy może sięgać po jakieś inne wzory. I pytanie najważniejsze, którego autor nie postawił – co to znaczy realne, a co teoretyczne i roszczeniowe dziedziczenie? Czyżby uważał on, że jedynym prawem do dziedziczenia czy to nieruchomości, czy też kultury jest siła? I w takim wypadku jedynymi autentycznymi dziedzicami Wizygotów byliby Maurowie, bo przecież ich pokonali.
Najlepsze jest jednak to, co autor rozsnuwa na podobieństwo pajęczyny powołując się na innych badaczy ze swojego zespołu. Jest to mianowicie myśl taka – nie wiadomo dokładnie co to takiego była ta rekonkwista i do czego służyłą. Ja się z podobnym sposobem myślenia spotkałem już wcześniej, we wstępie do tłumaczonej właśnie biografii Ludwika Świętego autorstwa Le Goffa. Jacques Le Goff zastanawiał się czy ten król w ogóle istniał, czy nie był jedynie złudzeniem. Że też oni nigdy nie zastanawiają się, nad tym czy istniał Ryszard Lwie Serce, albo czy istniał Henryk VIII, a podważają za każdym razem istnienie kogoś takiego jak Święty Ludwik i jemu podobni. Mnie to na przykład zaskakuje, nie wiem jak Was. Powtórzę – innych książek nie będziemy mieli, bo nikt ich nie napisze, albowiem uczelnie obstawione są przez zespoły propagandystów udające pogodnych i spolegliwych mistrzów Yoda specjalizujących się w różnych dziedzinach historii. W rzeczywistości są to ponure i chamskie głąby, prawdopodobnie zdolne do rozpraw nożowych. Skąd to przypuszczenie? Z lektury tekstów do Baśni socjalistycznej tom II, która ukaże się niebawem, a poświęcona jest także tak zwanym „ludziom książki”.
Nie tylko historia pełna jest propagandowych kreacji zmieniających rzeczywistość teraźniejszą i przeszłą. Są one obecne także w prawie. Jechałem dziś samochodem i słuchałem radia, a tam akurat mówili o tym, że Polska złożyła protest w sprawie zapisów o prześladowaniach, zawartych w Karcie Praw Podstawowych. Otóż tam jest napisane, że trzeba przeciwstawiać się prześladowaniem kobiet, dzieci i homoseksualistów. Nie jest natomiast nic napisane o prześladowaniach chrześcijan i Żydów. I w tej sprawie zaprotestowali nasi. Ja zwracam uwagę, że chrześcijanie są wymienieni obok Żydów i jestem pewien, że gdyby nie Żydzi, to nasi by się nawet o tych chrześcijanach nie zająknęli. Ciekawe jest, gdzie dziś w Unii prześladuje się Żydów i kto to czyni? Zwracam uwagę na ten zapis, bo on wyraźnie wskazuje na to, kto będzie niebawem głównym celem prześladowań – ten kto sam się nie obroni i nie jest wspomniany w Karcie Praw Podstawowych. To znaczy, że będą to chrześcijanie, bo chyba nikt o zdrowych zmysłach nie wyobraża sobie, że ktoś napadnie na jakiegoś Żyda? I nie mówcie mi teraz, że jakiś szczyl walnął kamieniem w okno synagogi w Gdańsku i to jest prześladowanie. To jest prowokacja, a nie prześladowanie. I takie prowokacje będą się mnożyć. Po to, by raz na zawsze udowodnić, że fanatyzm to przyrodzona cecha chrześcijan. Bo to oni w końcu, roszcząc sobie niesłusznie prawa do dziedzictwa Wizygotów zorganizowali rekonkwistę.
Ilustracja: bitwa pod Guadelette / podbój Hiszpanii przez muzułman © brak informacji / Archiwum ITP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz