Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Kelnerzy i zające – „Lawendowa mafia” w Kościele

Kelnerzy i zające


Już tyle lat żyjemy w domu wariatów, albo jeszcze lepiej, w domu kelnerów, że stajemy w osłupieniu, kiedy ktoś wypowiada słowa niezwykle proste i oczywiste, czyli jak mówił klasyk „oczywiste oczywistości”.

Oto 1 września w kolejną rocznicę barbarzyńskiej napaści Niemiec na Polskę poseł Kukiz’15 Marek Jakubiak stwierdził z rozbrajającą szczerością, że kontestowanie tego święta przez totalną opozycję jest czymś kuriozalnym podobnie jak nawoływanie przez prezydenta i premiera do jedności i pojednania w takim szczególnym dniu. Poseł Jakubiak ma rację. Można by jeszcze zrozumieć takie apele rządzących, gdyby ludność naszego kraju składała się z licznych mniejszości narodowych i etnicznych oraz ludzi wielu wyznań.
Tymczasem żyjemy na szczęście w homogenicznym społeczeństwie, w którym ponad 90 proc. to Polacy i ochrzczeni katolicy. To rzeczywiście kuriozalne, że w takiej sytuacji trzeba nawoływać jakąś część Polaków, aby wspólnie pochylili głowy i oddali cześć swoim bohaterskim przodkom, którzy stawili opór najeźdźcy. A przecież podobnie było 15 sierpnia, kiedy totalna opozycja zignorowała zaproszenie prezydenta na uroczystości związane z cudem nad Wisłą, czyli odparciem bolszewickiej nawały.

Można dzisiaj śmiało powiedzieć, że opozycja 15 sierpnia stanęła tam, gdzie stali bolszewicy w 1920 r., a 1 września stanęła tam, gdzie stanął niemiecki najeźdźca w 1939 r. Są jednak zaproszenia, których przedstawiciele totalnej opozycji nie śmią zignorować tak jak tych wystosowanych przez polskiego prezydenta. Na początku ubiegłego roku niemiecka kanclerz potraktowała ich jak zwykłych parobków, zmuszając, aby podczas jej wizyty w Polsce wystąpili nie w roli gospodarzy, ale gości, których zagoniła do niemieckiej ambasady niczym swoje dworskie ciury. W stosunkach międzynarodowych taką sytuację można nazwać niespotykaną i kuriozalną. Czy ktoś może sobie wyobrazić taką sytuację, że przebywająca z oficjalną wizytą w USA Angela Merkel zaprasza do niemieckiej ambasady w Waszyngtonie pokonaną w wyborach przez Donalda Trumpa Hillary Clinton, a ta przyjmuje zaproszenie i się karnie stawia? To przecież są sytuacje całkowicie niemożliwe i niewyobrażalne. Grzegorz Schetyna tak wtedy tłumaczył swoją wizytę w niemieckiej ambasadzie:
– W takich sytuacjach trzeba z podniesioną głową albo przyjąć zaproszenie, albo odmówić.

A co ty, chłopie, zrobiłeś? Zgiąłeś się w pół jak kelner i pobiegłeś jak chłoptaś na posyłki.

Tak, to prawda, totalna opozycja cierpi na typowy syndrom kelnera. Ktoś, kto całą karierę oparł na usługiwaniu zagranicznym gościom i na dodatek ciągłym biciu im pokłonów w nadziei na hojne napiwki, po powrocie do domu chce koniecznie odreagować, udając surowego pana i władcę. Wyobrażam sobie, jak czuł się Schetyna zmuszony nawet u siebie w domu zginać grzbiet i posłusznie na rozkaz Angeli Merkel podreptać do niemieckiej ambasady. Ciekawe tylko, czy kelner Schetyna zastanowił się, dlaczego żadne ze spotkań Merkel–Kaczyński nie odbyło się w niemieckiej ambasadzie. Dlaczego Kaczyński został potraktowany inaczej, pomimo że nie sprawuje żadnej oficjalnej funkcji w państwie? Odpowiedź jest prosta. Poważnie traktuje się tylko poważnych polityków. Merkel nawet przez ułamek sekundy nie pomyślała, że Jarosław Kaczyński dałby się w podobny sposób upokorzyć.

Liderom totalnej opozycji podpowiem, jaką narrację powinni przyjąć, aby choć trochę złagodzić skutki tego poniżenia i kompromitacji. Tę samą radę kieruję do sędzi emerytki Małgorzaty Gersdorf, która za niemieckie pieniądze udała się do tamtejszego Trybunału Sprawiedliwości, by szkalować Polskę. Otóż przyjmijcie narrację zająca z tej oto rymowanki Andrzeja Waligórskiego:

Raz ordynarny niedźwiedź kucnąwszy na łące
W dość niewybredny sposób podtarł się zającem.
Zając się potem żonie chwalił po obiedzie:
– Wiesz, stara, nawiązałem współpracę z niedźwiedziem!



„Lawendowa mafia” w Kościele


Zwalczanie kościelnej gejowskiej „lawendowej mafii” jest również świętym obowiązkiem nas, wszystkich wiernych. Nie zwracajmy uwagi na tych, co fałszywie i cynicznie będą zarzucali nam sojusz z lewactwem, gdyż w tej walce liczą się prawdziwe motywy, którymi się kierujemy, oraz szczere intencje.

Temat, który dzisiaj poruszę, jest trudny oraz bardzo niewygodny i dlatego nie dziwię się, że prawicowi publicyści omijają go szerokim łukiem. Bardzo łatwo bowiem można narazić się na zarzut, że pisząc o pedofilii w Kościele katolickim, idzie się ręka w rękę z lewactwem i masonerią, dla których pedofilia wśród księży jest tym samym, czym pałka antysemityzmu dla wpływowych środowisk żydowskich walących nią każdego, kto staje na drodze ich często ciemnych interesów. Mam nadzieję, że Czytelnicy „Warszawskiej Gazety”, którzy cierpliwie doczytają mój tekst do samego końca, zrozumieją, że nie zakolegowałem się nagle z wrogiem Polski i Kościoła profesorkiem Jasiem Hartmanem z loży Synów Przymierza. Pisanie o oczywistych prawdach jest łatwe i nic nie kosztuje. Trudna prawda bywa często bolesna, ale jednocześnie oczyszczająca, bo jak mówił bł. ks. Jerzy Popiełuszko: „Prawda musi kosztować. Prawda, która nic nie kosztuje, jest kłamstwem. Prawda ma w sobie znamię trwania i wychodzenia na światło dzienne, nawet gdyby starano się ją skrupulatnie i planowo ukrywać. Kłamstwo zawsze kona szybką śmiercią. Prawda zawsze jest zwięzła, a kłamstwo owija się w wielomówstwo. Korzeniem wszelkich kryzysów jest brak prawdy”.

I właśnie ten brak prawdy i odwagi w jej głoszeniu jest moim zdaniem źródłem kryzysu Kościoła.

O pedofilii w Kościele znowu zrobiło się głośno, kiedy 26 sierpnia papież Franciszek nieoczekiwanie rozpoczął mszę św. odprawianą w Dublinie na zakończenie IX Światowego Spotkania Rodzin od aktu pokutnego za pedofilię i wszelkie nadużycia Kościoła w Irlandii. W tej uroczystej mszy uczestniczyło około 300 tys. osób. Papież wygłosił te słowa w kraju wiernym kiedyś chrześcijaństwu i katolicyzmowi. Kraju, w którym wystarczyło zaledwie jedno pokolenie, aby wszystko wywrócono do góry nogami. Nie jest odosobniony irlandzki biskup Brendan Leahy, który pary homoseksualne określa mianem „rodzin” i twierdzi, że w zmieniających się czasach zmienia się także rodzina. Dlatego domagał się on, aby pary homoseksualne jako pełnoprawne rodziny wzięły udział w IX Światowym Spotkaniu Rodzin z papieżem. Oczywiście powoływał się przy tym na przeprowadzone niedawno w Irlandii referendum, twierdząc:
– Mieliśmy referendum na korzyść małżeństw jednopłciowych i wielu ludzi je poparło.

Jak widać, w Kościele katolickim aż roi się od hierarchów, którzy wykorzystują wolę ogłupionego ludu, podobnie jak ci, którzy ukrzyżowali Chrystusa, powołując się na wrzaski gawiedzi gardłującej: Uwolnić Barabasza.

Nie wiem, czy napisałbym ten artykuł, gdybym na Twitterze nie natrafił na wpis księdza Tomasza Brussy z Poznania, który po wizycie papieża w Irlandii napisał: „Pedofilia to odrażające przestępstwo i grzech. By nie dochodziło do niej więcej w Kościele, trzeba wreszcie zwalczyć lobby homoseksualne wśród duchownych”. Na te słowa od razu zareagował lewacki portal naTemat.pl, pisząc: „Ksiądz z Poznania »znalazł rozwiązanie« problemu pedofilii w Kościele. Przejęzyczył się?”.

Otóż szanowni towarzysze lewacy oraz pederaści w sutannach, ksiądz Brussy się nie przejęzyczył, gdyż do ataku na Kościół i tradycyjną rodzinę współczesną bolszewia używa od lat swoistego proletariatu zastępczego, czyli wszelkiej maści dewiantów, wśród których lobby homoseksualne stanowi główną siłę uderzeniową. Dlatego przestańmy za tym lobby jak głupie papugi powtarzać określenia pod tytułem „pedofilia w Kościele”, ale mówmy głośno i otwarcie o niezwykle wpływowym „lobby homoseksualnym”, które ks. Isakowicz-Zaleski nazywa „lawendową mafią”. Tak, ta nieliczna, ale bardzo wpływowa „lawendowa mafia” trzęsie dzisiaj Kościołem katolickim, podczas gdy nasz prymas Wojciech Polak największe zagrożenie ciągle widzi w nacjonalizmie i antyuchodźczych nastrojach wśród wiernych. To prymas groził, mówiąc:
– Jeśli ja usłyszę, że w Gnieźnie odbywa się jakaś manifestacja antyuchodźcza i że na to wybierają się moi księża, to mówię krótko: każdy, który tam pójdzie, będzie suspendowany.

Szkoda, że podobnych ostrzeżeń i pogróżek prymas i cały episkopat nie kierują nigdy do tych katolików, którzy biorą udział w obscenicznych i bluźnierczych Paradach Równości. Szkoda, że nie piętnuje tych księży, którzy broniąc homoseksualistów, występują najprawdopodobniej jako sędziowie we własnej sprawie.

A teraz wracam do słów niezwykle odważnego poznańskiego księdza Brussy. Ten młody kapłan, który święcenia przyjął w 2010 r., wie, co mówi. Otóż około 90 proc. ujawnionych i potwierdzonych skandali pedofilskich w Kościele miało podłoże homoseksualne, a ofiarami pederastów w sutannach padali głównie nieletni chłopcy. Potwierdzają to liczne badania, których wyniki jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności nie trafiają do szerokiej opinii publicznej. To dlatego lewactwo i kościelna „lawendowa mafia” z pełną premedytacją forsują termin „pedofilia”, choć tak naprawdę powinno się mówić o efebofilii, czyli skłonności homoseksualnych mężczyzn do nieletnich dojrzewających chłopców. Jestem skłonny dzisiaj zgodzić się z tymi, którzy twierdzą, że na opuszczenie urzędu przez papieża Benedykta XVI wielki wpływ miało właśnie niezwykle silne i wpływowe w Watykanie gejowskie lobby, zwłaszcza po tym, kiedy Benedykt XVI tak zaostrzył rozmywane dzisiaj kryteria przyjmowania do seminariów, aby maksymalnie zminimalizować możliwość dostania się do nich homoseksualistów. To papież Benedykt XVI powiedział: – Praktyki homoseksualne to niszczenie dzieła Boga, co wywołało wściekłość szczególnie wśród gejów w sutannach.

A jaki jest stosunek papieża Franciszka do homoseksualizmu? Zupełnie odmienny niż jego poprzednika i niezgodny z tym, co mówi Pismo Święte. Przypomnę, że zaufanym współpracownikiem zatrudnionym przez papieża i zarazem szefem Domu Świętej Marty, gdzie papież mieszka, był wyrzucony z nuncjatury w Urugwaju, pederasta, ks. Battista Ricca. Z jego CV papież mógł się dowiedzieć, że jego zaufany ksiądz w lokalach dla gejów w Montevideo wdawał się w awantury. Z kolei innym razem został przyłapany in flagranti z młodym mężczyzną w zablokowanej windzie nuncjatury. Zresztą czy pochodzący z Ameryki Południowej papież Franciszek musiał sięgać do CV księdza, skoro o skandalu w Urugwaju huczało na całym kontynencie?

Doskonale z psychologicznego punktu widzenia rozumiem postawę wielu katolików, którzy w obliczu lewackich ataków wykorzystujących „pedofilię w Kościele” unikają tego tematu lub mówią o rozdmuchiwaniu marginalnych incydentów. Jednak metoda „na strusia” niewiele tu pomoże. Musimy stanąć w prawdzie i wesprzeć takich odważnych księży jak ks. Tadeusz Isakowcz-Zaleski czy ks. Tomasz Brussy z Poznania. Powinniśmy się też zastanowić, dlaczego w tej walce są tak osamotnieni. Przyjmijmy w końcu na klatę smutną prawdę, że także w Kościele o karierze decydują dobre plecy, a nierzadko część ciała, która znajduje się tuż poniżej.

Jako przykład podam polskiego duchownego, ks. Krzysztofa Olafa Charamsę, byłego drugiego sekretarza Międzynarodowej Komisji Teologicznej przy Kongregacji Nauki Wiary w Rzymie. To on w ścisłej współpracy z lewackimi mediami starannie przygotował w 2015 r. swój słynny coming out, wyznając, że jest homoseksualistą i przedstawiając całemu światu swojego kochasia. Ten finał poprzedziły jego liczne wywiady w lewackich mediach budujące napięcie i potęgujące zainteresowanie nieznanym wcześniej duchownym. Tymi „ekskluzywnymi” wywiadami zaszczycił on „Newesweek”, „Wprost”, a na trzy dni przed coming outem „Tygodnik Powszechny”. Ciekawe, kto stał za tak szybką i błyskotliwą karierą Charamsy, który dzisiaj mieszka ze swoim homoseksualnym partnerem w Barcelonie. Jak to się stało, że wstępujący w 1991 r. do seminarium w Pelplinie Charamsa już w 1993 r. studiował w szwajcarskim Lugano, a w 2002 r. obronił doktorat na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie? Jakimi dodatkowymi atutami dysponował ten przystojny ksiądz, którego koledzy seminarzyści z roku w większości żyją dzisiaj rozsiani gdzieś po prowincjonalnych parafiach?

Teraz przejdę do wyjawienia głównych motywów, którymi się kierowałem, pisząc ten tekst. Otóż aby zniszczyć normalną, tradycyjną rodzinę, trzeba zniszczyć Kościół, który szczególnie za pontyfikatu św. Jana Pawła II stał na jej straży. Z kolei aby zniszczyć Kościół, trzeba zniszczyć tradycyjną katolicką rodzinę. W psychologii nazywa się to sprzężeniem zwrotnym. Jeżeli przegrywa Kościół, to automatycznie ubywa zwolenników wartości niesionych przez Kościół, czyli także tych wiernych, którzy opowiadają się za tradycyjnie rozumianą rodziną. Z kolei kiedy przegrywa atakowana przez masonerię i lewactwo rodzina, to przegrywa również Kościół, który tej rodziny broni. Pamiętajmy również, że rodzina nieprzypadkowo stanęła w centrum pontyfikatu papieża Polaka. Po zamachu z 1981 r. siostra Łucja, jedna z trojga pastuszków, którym ukazała się Matka Boska w Fatimie, ofiarowała za papieża swoje życie. Jan Paweł II odwiedzał później siostrę Łucję, wiedząc, że posiada ona nadprzyrodzoną wiedzę. Nie wiemy, o czym rozmawiali. Wiemy natomiast, co siostra Łucja pisała w liście do zmarłego dokładnie rok temu kardynała Carla Caffarry:
Ostateczna bitwa między Panem a królestwem szatana będzie o małżeństwo i rodzinę. Nie obawiaj się, ponieważ każdy, kto pracuje dla świętości małżeństwa i rodziny, zawsze będzie zwalczany i zawsze będzie napotykał wiele przeciwności, gdyż jest to kwestia kluczowa.
Potem stwierdziła: „Niemniej jednak Matka Boża zmiażdży mu głowę”.

To kardynał Caffarra, któremu św. Jan Paweł II nakazał utworzenie Papieskiego Instytutu dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną, mówił:
– Dzięki Janowi Pawłowi II rodzina stała się rdzeniem nauczania Kościoła, ponieważ jest fundamentem, na którym opiera się całe stworzenie; jest prawdą o relacji między mężczyzną a kobietą, między pokoleniami. Jeśli podstawowy filar zostanie uszkodzony, cały budynek zapadnie się i obserwujemy to teraz.

Dlatego zwalczanie kościelnej gejowskiej „lawendowej mafii” jest również świętym obowiązkiem nas, wszystkich wiernych. Nie zwracajmy uwagi na tych, co fałszywie i cynicznie będą zarzucali nam sojusz z lewactwem, gdyż w tej walce liczą się prawdziwe motywy, którymi się kierujemy, oraz szczere intencje. Nie chodźmy też na lewackiej smyczy i nie mówmy o „pedofilii w Kościele”, ale walmy ich na odlew i mówmy o wpływowych pederastach lub, jak kto woli, gejach, którzy używani są zarówno do zniszczenia Kościoła, jak i tradycyjnej rodziny, której początkiem zawsze jest związek małżeński między kobietą i mężczyzną. I jeszcze na koniec krótkie historyczne wspomnienie skierowane do tych, którym się wydaje, że ta wojna wydana Kościołowi, rodzinie i małżeństwu to wymysł naszych czasów.

Kompletnie dzisiaj zapomnianym pisarskim rywalem i jednocześnie wielkim przyjacielem Henryka Sienkiewicza był Teodor Jeske-Choiński – autor niezwykle poczytnych i popularnych powieści historycznych. To on jako pierwszy postawił w polskiej literaturze tezę, według której: „Gmach cywilizacji europejskiej opiera się na czterech filarach: filozofii greckiej, prawie rzymskim, religii chrześcijańskiej i germańskiej instytucji królestwa”. Teodor Jeske-Choiński był także znanym judeosceptykiem i pewnie dlatego został zapomniany. Nawiązując do opisywanego przeze mnie ataku na Kościół, małżeństwo i rodzinę, przytoczę fragment z książki Jeske-Choińskiego Poznaj Żyda. Jest to zamieszczony tam przez autora cytat będący fragmentem przemówienia rabina w kahale lwowskim:
– Bracia! – mówił rabin. – Dziewiętnaście wieków walczą Żydzi o władzę nad światem, którą Bóg Abrahamowi przyobiecał: krzyż jednak powalił Żydów. Rozproszeni po wszystkich ziemiach świata, byli Żydzi wszędzie przedmiotem prześladowania. Ale już to samo rozproszenie Żydów po całym świecie świadczy o przynależności całego świata do nas! Dziś naród żydowski staje się coraz potężniejszy. W rękach żydowskich nagromadzony jest pieniądz, przed którym uchyla czoło – cały świat. Pieniądz to przyszłość Żydów. Czasy prześladowania już minęły. Postęp i cywilizacja ludów chrześcijańskich stanowią mury ochronne dla Żydów i przyspieszają urzeczywistnienie naszych planów. […] Przyjdzie czas, w którym chrześcijanie zechcą przyjąć wiarę żydowską, ale Juda ze wstrętem ich odrzuci. Wrogiem naturalnym Żydów to Kościół katolicki. Dlatego musimy Kościół zarazić duchem swawoli, niewiary i brakiem wszelkiej karności. Musimy podsycać walkę i niezgodę pośród różnych wyznań chrześcijańskich. Kapłanom katolickim wypowiedzmy walkę najzacieklejszą na wszystkich polach. Kapłanów musimy zarzucić całą masą szyderstw i wyśmiewisk oraz skandalami z prywatnego życia, aby ich przez to oddać w ogólną pogardę i pośmiewisko. Musimy dalej mieć wpływ na szkołę. Religia chrześcijańska musi być wycofana ze szkół, wówczas religia chrześcijańska musi zaginąć. Kościół zubożeje wtedy i straci znaczenie, a dobra przejdą w ręce Żydów. Żydzi muszą wszystko w swe ręce ująć, a zwłaszcza władzę i urzędy, dalej adwokaturę, sądownictwo, a najbardziej medycynę. Żydowski lekarz ma najlepszą sposobność zetknięcia się najbliższego z rodziną chrześcijańską. Żydzi muszą kres położyć nierozerwalności małżeńskiej i doprowadzić do państwowych ślubów cywilnych. Francya pada już ofiarą, obecnie czas na Austryę. W końcu idzie o zawładnięcie prasy. Wtedy panowanie nasze całkiem zapewnione.
Jak widzimy, jesteśmy tylko kolejnym pokoleniem świadków odwiecznego boju zła z dobrem, kłamstwa z prawdą, czyli wojny, jaką szatan wydał Bogu. Skoro wróg wdarł się do wnętrza Kościoła, to nie udawajmy, że go tam nie ma. Smuci też i niepokoi fakt, że tacy odważni księża jak Tadeusz Isakowicz-Zaleski i Tomasz Brussy nie mają wsparcia wpływowych kościelnych hierarchów. Już najwyższy czas wydać wojnę działającej w Kościele „lawendowej mafii”, gdyż stanowi ona na dziś główną obsadę tego reżyserowanego przez diabła spektaklu, którego celem jest zniszczenie Kościoła i rodziny.
Byliby ludzie piękni

urodą czystego serca

i czystych oczu,

ale myśmy poplątali

miłość z łajdactwem,

małżeństwo z partnerstwem

i tym grzechem zgniją narody


(Bp Józef Zawitkowski podczas mszy świętej w Gietrzwałdzie 30 czerwca 2018 r.)


© Mirosław Kokoszkiewicz
11-12 października 2018
źródło publikacji: „Warszawska Gazeta”
www.WarszawskaGazeta.pl







Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2