Gorące lato już się przesila, bociany podobno odleciały, ludzie szukają ochłody i co i rusz któryś się topi, jak nie w morzu, to w rzece. Nawet płomienni szermierze demokracji i praworządności porozjeżdżali się na urlopy, wskutek czego walka o praworządność w naszym nieszczęśliwym kraju osłabła do tego stopnia, że nawet pani Małgorzata Gersdorf zaczęła nabierać wątpliwości, czy utrzyma się na posadzie Pierwszego Prezesa niezawisłego Sądu Najwyższego – aż tu senną atmosferę kanikuły przerwała wiadomość o deportacji na Ukrainę pani Ludmiły Kozłowskiej nie tylko z Polski, ale z całej strefy Schengen. Pani Kozłowska, prezesująca Fundacji „Otwarty Dialog”, w której jej małżonek, Bartosz Kramek jest przewodniczącym Rady Fundacji, została wydalona ze strefy Schengen z inicjatywy władz polskich, a konkretnie – Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego z powodu „poważnych wątpliwości dotyczących finansowania” tej fundacji. Założona została w roku 2009, podobno z inicjatywy pani Kozłowskiej, mającej podówczas 23 lata, podobnie jak jej małżonek, co potwierdza trafność perskiego przysłowia że dobry kogut w jajku pieje. Kura też. Wprawdzie lustereczko powiada, że Julia Tymoszenko jest piękniejsza od Ludmiły Kozłowskiej, ale to żadna sztuka, bo takiej krasawicy, jak Julia Tymoszenko niepodobna znaleźć nie tylko na Ukrainie, ale i na całym świecie, jednak Ludmiła Kozłowska jest od niej młodsza, no i ma zamożnych rodziców, nie mówiąc o bracie – biznesmenie, którzy – jak możemy przeczytać w wyjaśnieniach na temat finansowania Fundacji - nie szczędzą na nią hrosziw, zwłaszcza w sytuacjach, gdy dochody z „działalności gospodarczej” okazałyby się niewystarczające. Ta „działalność gospodarcza”, to między innymi handel bronią, na który Fundacja Otwarty Dialog otrzymała koncesję od pani Teresy Piotrowskiej, jednej z „psiapsiółek” naszej klempy, piastującej wtedy stanowisko ministra spraw wewnętrznych. Ta cała pani Piotrowska zasłynęła również z tego, że zaraz po nominacji zrzekła się sprawowania nadzoru nad tajnymi służbami, chociaż ustawa o ministrze spraw wewnętrznych i jego kompetencjach nie uległa żadnej zmianie. Podejrzliwcy – jak to podejrzliwcy – podejrzewają, że taki warunek postawiły pani Piotrowskiej stare kiejkuty, które rozpinają parasole ochronne nad rozmaitymi ciekawymi przedsięwzięciami, jak np. FOZZ, Skok Wołomin, Amber Gold, albo warszawska reprywatyzacja, więc dlaczego nie miałyby ochraniać tak ambitnych przedsięwzięć, jak Fundacja Otwarty Dialog? Bo Fundacja Otwarty Dialog jest przedsięwzięciem niesłychanie ambitnym, nastawionym na naprawę całego świata, ale wiadomo, że taką naprawę od czegoś trzeba zacząć, więc dlaczego nie od Polski. Toteż pan Bartosz Kramek opublikował instrukcję, jak „wyłączyć rząd” - oczywiście w Polsce, a nie – dajmy na to – na Ukrainie. Jak wiadomo, na Ukrainie szefem rządu jest pan Włodzimierz Hrojsman, który już o nic nie musi być podejrzewany, jak np. jego poprzednik, Arszenik Jaceniuk, których był zaledwie „podejrzewany” o pochodzenie żydowskie. Gdyby tedy pan Kramek spróbował „wyłączać” ukraiński rząd pana Hrojsmana, to nie ulega wątpliwości („nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania; lepiej ciupciać bez miłości, niźli kochać bez ciupciania”), że przypomniano by mu w jednej chwili, podobnie jak jego energicznej żonie, skąd wyrastają im nogi. Toteż pan Kramek tylko stanowczo zaprzecza, by dostawał pieniądze od starego żydowskiego finansowego grandziarza Jerzego Sorosa, chociaż nie zaprzecza kontaktom z osobnikami przezeń finansowanymi, no a samą działalność grandziarza ocenia „wysoko”. Nie jest w tym odosobniony, bo nawet pełniący w naszym nieszczęśliwym kraju obowiązki Stalina pan red. Adam Michnik też musi wysoko oceniać działalność grandziarza, jako, że jest on współwłaścicielem spółki „Agora” wydającej żydowską gazetę dla Polaków, która stoi w pierwszym szeregu walki o demokrację i praworządność w naszym nieszczęśliwym kraju i wspiera innych płomiennych szermierzy. Czy ci szermierze też nie zostają od grandziarza żadnych pieniędzy? Ktoś przecież musi je dostawać, bo zarówno Fundacja Batorego, kierowana przez Głównego Cadyka III Rzeczypospolitej, jak i Fundacja Społeczeństwa Otwartego, niedawno usunięta z Budapesztu, rozdają co roku co najmniej po milionie dolarów. Nie są to może takie pieniądze, jak kiedyś, gdy miesięczna pensja w Polsce stanowiła równowartość 20 dolarów, ale i teraz warto się po nie schylić. Skoro tylu obywateli staje do konkursu o 50 tysięcy posad w samorządach, z czego można wyciągnąć od Rzeczypospolitej co najmniej 36 tysięcy rocznie, to czyż można się dziwić, że niezawisły sąd z oburzeniem oddalił wniosek Ministerstwa Spraw Zagranicznych o objęcie Fundacji Otwarty Dialog zarządem komisarycznym? Skoro Fundacja walczy o „wolne sądy” w Polsce, to jakże „wolne sądy” mogłyby dopuścić do skrzywdzenia Fundacji? Ręka rękę myje, noga nogę wspiera – powiada przysłowie.
Toteż nie można się dziwić, że na wieść o deportowaniu pani Ludmiły Kozłowskiej zawrzali gniewem nie tylko płomienni szermierze demokracji na Ukrainie, ale i „Washinton Post”, że w ten sposób rząd polski „otwiera nowe tereny w atakach na demokrację”. W tej sytuacji tylko patrzeć, jak Departament Stanu, a może nawet osobiście pan sekretarz Pompeo, wyda groźny pomruk, że jak polski rząd nie przeprosi Ludmiły Kozłowskiej i nie wyśle komitetu powitalnego na Okęcie, to narazi na szwank polskie interesy strategiczne – tak samo, jak w sprawie nowelizacji ustawy o IPN. Co tu dużo gadać; lobby banderowskie w USA nie jest może tak wpływowe, jak żydowskie, ale w tej chwili jest znacznie bardziej wpływowe od polskiego, które pan Magierowski w czasie prac nad ustawą nr 447 JUST skutecznie spacyfikował w zarodku. W tej sytuacji polskie interesy strategiczne wiszą na włosku i wystarczy jedno zmarszczenie brwi pani Ludmiły, żeby z naszego nieszczęśliwego kraju nie została nawet mokra plama. Toteż podobno żaden z polskich urzędników nie przyznaje się do inicjatywy wydalenia pani Kozłowskiej z Polski i całej strefy Schengen, żeby nie mieć przechlapane u Naszego Największego Sojusznika i przez resztę życia wydłubywać z okien kit.
Ale powściągliwość, to tylko jedna strona medalu. Kiedy tylko podniósł się w tej sprawie klangor, natychmiast odezwały się nożyce w postaci apelu do polityków Unii Europejskiej, o „stanowczy wyraz solidarności i sprzeciwu” z powodu deportacji pani Ludmiły i żeby nadać jej obywatelstwo Unii. Najwyraźniej sygnatariusze apelu nie mogą już dłużej bez pani Kozłowskiej wytrzymać, więc warto wymienić właścicieli tych gorejących serc, żeby cnota nie pozostała bez nagrody. Listę otwiera Kukuniek, czyli były prezydent Lech Wałęsa. W ściśle tajnej „Informacji o stanie zasobów archiwalnych MSW”, jaką 4 czerwca 1992 roku przekazał posłom i senatorom złowrogi minister Antoni Macierewicz mogliśmy przeczytać, że przed rozpoczęciem niszczenia dokumentacji MSW, wszystkie dokumenty zostały zmikrofilmowane w co najmniej trzech kompletach, z czego „dwa są za granicą, a jeden w kraju”. Że zimny rosyjski czekista Putin ma jeden komplet – to rzecz pewna, ale czy drugiego nie ma aby Nasza Złota Pani? Ona też może mieć swoje rachuby na banderowców w Polsce. Jeśli tak, to nic dziwnego, że Kukuniek natychmiast stanął po właściwej stronie, podobnie jak pan red. Lis, pan Boni, pani hrabina Róża Thun und Handehoch (nee Woźniakowska), sławny w swoim czasie zięć, czyli pan Krzysztof Król, no i oczywiście – pan Seweryn Blumsztajn, bo on podpisuje wszystko.
Ilustracja © DeS
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
☞ tiny.cc/itp2
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
☞ tiny.cc/itp2
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
☞ tiny.cc/itp2
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
☞ tiny.cc/itp2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz