Oddajmy na moment głos symbolowi oligarchicznej III RP, zbudowanej na sojuszu czerwonych i różowych zdrajców. Adam Michnik:
Oni wprowadzili taki PZPR-owsko-putinowski model wymiaru sprawiedliwości. Przecież to nie jest na wieczność. Stalin też myślał, że jest nieśmiertelny. Teraz Kaczyński myśli, że buduje tysiącletnią Rzeczpospolitą Kaczyńską. Też się myli. (Radio TOK FM)
Dotychczasowy bilans rządów PiS jest absolutnie negatywny. Partia Kaczyńskiego łamie konstytucję, obsadza stanowiska według klucza partyjnego, zamienia Polskę w państwo podobne do Rosji Putina, czyli w dość nędzną dyktaturę. Jeśli Polacy ich nie powstrzymają, stawiając opór, to dalej będą szli w tym kierunku. Wszystko, czego dotyka się rząd PiS, zamienia się w g…no! (sic). Ale ludzie to widzą i jestem pewien, że przy następnych wyborach PiS straci władzę. (TV ORF – austriacka telewizja publiczna)
Czy musimy żyć w tym smrodzie jeszcze długo? Czy Polska na nic lepszego nie zasłużyła? Nie dajmy się zadusić! („Gazeta Wyborcza”)Nie będę po raz kolejny przytaczał licznych wypocin rozhisteryzowanego Michnika porównującego dzisiejszą Polskę do hitlerowskiej III Rzeszy, stalinowskiej Rosji czy PRL-u z czasów Gomułki, ponieważ wszyscy znamy to już na pamięć. Podsumowując, mamy w lewackim przekazie propagandowym już niemal wszystko. Jest krwawy dyktator, zamordystyczna dyktatura, uciemiężony naród, a jednak coraz bardziej coś w tym przekazie zgrzyta. Coś, co odbiera tym propagandowym kłamstwom wiarygodność. Brakuje nie tylko masowych sprzeciwów wobec dyktatorskich rządów, ale co najważniejsze, nie ma też ofiar tego hitlerowsko-stalinowskiego reżimu. No, bo trudno za ofiary uznać środowisko Michnika, któremu przykręcono kurek z państwowymi pieniędzmi, czy Krystynę Jandę i jej podobnych, którzy nagle zaczęli dostawać mniej z budżetowej kasy, niż sobie zażyczyli. Większość Polaków postrzega to raczej jako dziejową sprawiedliwość. Trudno też wmówić większości Polaków, że są ofiarami, skoro nowa władza niczym Janosik zabrała złodziejom i oddała narodowi, czego symbolem jest 500+. Większość tak zwanych zwykłych Polaków czuje się dzisiaj bardziej beneficjentami niż ofiarami, czego niewychylająca nosa poza rogatki warszawki i krakówka „elita” najwyraźniej nie dostrzega.
Tak więc w tej całej lewackiej kompozycji brakuje trzech najważniejszych elementów. Nie ma masowych wielkich protestów. Nie ma brutalnej służącej reżimowi policji. Nie ma także choćby jednej ofiary – no, bo trudno za taką uznać niejakiego Wojciecha Diduszkę, który podczas pamiętnej próby puczu z grudnia 2016 r. udawał rannego. Trudno też uznać za męczennicę panią Iwonę Hartwich, która podczas okupacji sejmowego korytarza demonstrowała siniaki na ręce, które tak naprawdę zrobiła jej koleżanka, a nie policjanci. Michnik i jego akolici doskonale wiedzą, że z braku choćby jednej ofiary, z której można by wystrugać męczennika, cała ta narracja o stalinowsko-hitlerowskim reżimie panującym w Polsce bierze w łeb, a autorzy tej narracji coraz bardziej w oczach Polaków robią za bandę coraz zabawniejszych idiotów. Komiczność tych postaci rośnie wraz z werbalnym dodawaniem przez nich czerni do tego wyimaginowanego strasznego obrazu dzisiejszej Polski. To dlatego podczas coraz mniej licznych zadym organizowanych przez KOD-ziarzy i Obywateli RP wzrasta agresja ich uczestników. Chodzi tylko i wyłącznie o sprowokowanie policji i dostarczenie michnikowszczyźnie tak upragnionej ofiary kaczystowskiej junty, z którą, najlepiej złożoną w trumnie, można by wojażować po całym postępowym świecie. Jak napisał Rafał Ziemkiewicz, im cały czas przyświeca hasło: „Jak nie rządzimy, to podpalimy”.
Młodsi Czytelnicy na pewno nie pamiętają, że podobna sytuacja miała już w Polsce miejsce w latach 2005–2007, kiedy PiS wygrał wybory, a prezydentem został śp. Lech Kaczyński. Wtedy również ogłoszono koniec demokracji, choć władza wyraźnie próbowała obłaskawiać salon III RP. „Gazeta Wyborcza” dostawała nawet więcej niż kiedykolwiek przedtem. W gabinecie Marcinkiewicza zasiadł jako doradca Ryszard Sznepf, a prezes TVP Andrzej Urbański dał Tomaszowi Lisowi program w świetnym paśmie oglądalności. W tamtym czasie mimo umizgów rządzących również wystąpiło zapotrzebowanie na „krwawe ofiary reżimu”. W 2007 r. doszło do bardzo zabawnej z dzisiejszego punktu widzenia sytuacji. Podczas protestu pielęgniarek, które przed siedzibą premiera Jarosława Kaczyńskiego zorganizowały tak zwane białe miasteczko, mogliśmy oglądać dość kuriozalną scenę. Aby sprowokować policję do interwencji, pielęgniarki zajęły pas jezdni. W celu przesunięcia ich z powrotem na chodnik, użyto policjantów, których wcześniej całkowicie rozbrojono. Nie mieli nic oprócz mundurów i pasów, a cała akcja polegała na napieraniu torsami na pielęgniarki w celu odblokowania jezdni. Jeżeli porównamy te działania z akcjami choćby niemieckiej czy francuskiej policji, to mieliśmy do czynienia nie tyle z pokazem siły, ile lęku i bezradności. Wszystko po to, aby nikt nie mógł policji zarzucić brutalności. Mimo to panie pielęgniarki codziennie, dokładnie w godzinę, kiedy przesunięto je z jezdni na chodnik, obchodziły to niczym rocznicę krwawej akcji policji i wymachiwały pustymi plastikowymi butelkami wypełnionymi drobnymi kamykami, a TVN24 wytrwale i na żywo transmitował te żałobne obchody.
To wówczas tuż przed przedterminowymi wyborami Donald Tusk rzucił hasło: „Ten, kto nie kocha, nie ma prawa rządzić”. I tak oto nastały rządy miłości. Michnikowszyźnie zupełnie nie przeszkadzało, że już na dzień dobry władza zaczęła strzelać z broni gładkolufowej do protestujących ludzi i pałowała nawet kobiety. Tak było z protestującymi na przejściu granicznym w Medyce „mrówkami”, czyli ludźmi, którzy w wyniku dużego bezrobocia na ścianie wschodniej utrzymywali całe rodziny z drobnego przemytu papierosów. Ograniczenie ilości papierosów, które można było przenieść przez granicę, pozbawiło ich jakiejkolwiek możliwości zarobkowania. Wtedy, choć nie był to czas Wigilii, nawet Sławomir Nitras przemówił ludzkim głosem, twierdząc, że najpierw tym biednym ludziom trzeba było coś zaproponować. O strzelaniu do górników i uczestników Marszów Niepodległości pisaliśmy w „Warszawskiej Gazecie” wielokrotnie. Nieraz przypominaliśmy akcję policjanta, który brutalnie skopał Bogu ducha winnego uczestnika Święta Niepodległości. Cały czas obowiązywało hasło: „Ten, kto nie kocha, nie ma prawa rządzić”, a przecież Tusk kochał tak bardzo, że ludzie po trafieniu gumowymi kulami tracili oczy lub pękały im aorty. Dzisiejszym krytykom „krwawego pisowskiego reżimu” zupełnie nie przeszkadzało, kiedy na protestujących strumieniami wylewał się pieprzowy żel miłości. Michnik i jego bliższa oraz dalsza świta siedzieli cicho, kiedy do szturmu na warszawskich kupców Hanna Gronkiewicz-Waltz zaangażowała bez przetargu prywatną firmę ochroniarską. Wszyscy wiedzieli, że prywatnym firmom ochroniarskich prawo zabrania podejmowania takich działań. Później okazało się, że firma zatrudniona przez warszawski ratusz miała świetne referencje. Należała bowiem do człowieka, którego szkolił Edward Misztal – komunistyczny bandyta odpowiedzialny za uprowadzenie w 1983 r. Komitetu Prymasowskiego z kościoła św. Marcina.
Jednym słowem, miłość kwitła, kasa wielkimi strumieniami płynęła do odpowiednich kieszeni zaś Adasiowi Michnikowi całkowicie odpowiadała sytuacja przypominająca z pozoru przykładne małżeństwo, które raz w tygodniu w niedzielę idzie pod rękę do kościoła, aby wszyscy widzieli, jak jest zgodne, kochające się i udane. Jednak coraz więcej Polaków dostrzegało pod grubą warstwą pudru na twarzy małżonki kryjące się siniaki i zaczynało do nich docierać, że uśmiechnięty małżonek Donek Tusk to zwykły cyniczny oszust i sadysta, który od poniedziałku do soboty okłada swoją połowicę. Polacy przez te osiem lat obserwowali, cierpieli i mądrzeli. Cytując dzisiejszego Michnika, zaczęli zastanawiać się, czy musimy żyć w tym smrodzie jeszcze długo? Czy Polska na nic lepszego nie zasłużyła? Nie dajmy się zadusić! I nie dali się zadusić, odsyłając was w 2015 r., towarzyszu Michnik, na śmietnik historii, na którym będziecie się dusić i kisić we własnym smrodzie, o którym tak często rozprawiacie. I nawet jeżeli uda wam się wyprodukować jakiegoś męczennika, to i tak wam już nikt nie uwierzy. Ci, którzy kochają jeść, niech pamiętają, że nie ufa się chudemu kucharzowi. A ci, którzy kochają demokrację, niech raz na zawsze zrozumieją, że nie ufa się michnikowszczyźnie, która paktowała z komunistycznym diabłem, a dziś ubrała się w ornat i ogonem na demokratyczną mszę dzwoni.
PS Serdecznie dziękuję Pani Ewie Łukasik z Gniezna za budujące słowa uznania dla naszej redakcji. Oczywiście zgodnie z życzeniem przekazałem Pani słowa redakcyjnym koleżankom i kolegom.
© Mirosław Kokoszkiewicz
8 września 2018
źródło publikacji: „Warszawska Gazeta”
www.WarszawskaGazeta.pl
8 września 2018
źródło publikacji: „Warszawska Gazeta”
www.WarszawskaGazeta.pl
Ilustracja © brak informacji / Warszawska Gazeta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz