Kreml prowadzi działalność wywrotową dużą skalę przeciwko Europie Środkowo-Wschodniej i dołoży wszelkich starań, aby prorosyjski kandydat na stanowisko prezydenta Ukrainy wygrał wybory w marcu 2019 roku. Ponadto Moskwa aktywnie instaluje swoich agentów we wszystkich bez wyjątku siłach politycznych tego państwa, aby przyszła Rada Najwyższa nie była w stanie obronić i wzmocnić niepodległości Ukrainy. Co więcej, w ostatnich latach rosyjskie służby specjalne zwróciły szczególną uwagę na ukraińskie organizacje patriotyczne, do których Rosja na masową skalę wprowadza swoich agentów.
Praktycznie wszyscy kandydaci na prezydenta Ukrainy mają związki z Rosją, jej agentami lub siłami prorosyjskimi, ponieważ praktycznie cała klasa polityczna Ukrainy powstała w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku pod ścisłą kontrolą służb specjalnych będących spadkobiercami sowieckiego KGB.
Ten stan rzeczy jest konsekwencją postkolonialnego i postkomunistycznego statusu Ukrainy. Specjalista w kwestiach Ukrainy, wykładowca na Uniwersytecie Oxfordzkim i czołowy ekspert w badaniu konfliktów przy Brytyjskiej Akademii Wojskowej James Sherr jeszcze w 2002 r. w wywiadzie dla serwisu informacyjnego „Defense-Express” zauważył, że „Ukraina i jej instytucje państwowe mogą być infiltrowane przez ludzi, których interesy prywatne są sprzeczne z ukraińską racją stanu. Obejmuje to również uzależnienie Ukrainy od międzynarodowych struktur byłego Związku Radzieckiego, które stosują metody działania zupełnie niejasne i zakamuflowane, żeby utrudnić integrację Ukrainy z Unią Europejską”. Następnie, 21 grudnia 2004 roku, na łamach ukraińskiej gazety „Dzień”, brytyjski ekspert był jeszcze bardziej konkretny: „dla Rosji” – powiedział Sherr – „zimna wojna w skali globalnej się zakończyła z upadkiem Związku Radzieckiego, ale w krajach byłego Związku Radzieckiego, ta zimna wojna trwa do dziś”.
Jeszcze w sierpniu 2004 roku były pułkownik KGB Oleg Gordijewski, który w 1985 r. uciekł na Zachód i obecnie mieszka w Londynie, w wywiadzie dla BBC, powiedział, że „w Kijowie rezydentura FSB i GRU zatrudnia ponad 100 osób” a wszystkie obwodowe i regionalne departamenty FSB w Rosji mają obowiązek rekrutować agentów z Ukrainy – oznacza to na przykład, że gdy wpływowy Ukrainiec przebywa w podróży służbowej lub w sprawach rodzinnych na Syberii, ludzie z lokalnej FSB będą go zachęcać do współpracy. W ciągu ostatnich dziesięcioleci FSB mogła więc zrekrutować tysiące nowych agentów, nie licząc tych, którzy współpracowali jeszcze z sowieckim KGB.
Gordijewski także zauważył, że „ze służby bezpieczeństwa w Kijowie jest duży wyciek informacji do Moskwy”. Według Gordijewskigo, – służba bezpieczeństwa jest na tyle mocno połączona z rosyjskim FSB, że warto się przyjrzeć, czyje interesy ona chroni – rosyjskie czy ukraińskie?
I pomimo faktu, że w ostatnich latach w SBU pojawiło się wielu młodych zawodowych oficerów, którzy są ukraińskimi patriotami, wpływ sił prorosyjskich w tej służbie specjalnej pozostaje olbrzymi.
Rosyjski dysydent lat sześćdziesiątych Władimir Kryłowski, w ukraińskim tygodniku „Personał Plus” pisał, że „ukraińskie partie, organizacje społeczne i rządowe (w tym struktury władzy wykonawczej i ustawodawczej) są infiltrowane przez agentów służb specjalnych, w tym przez „kapusiów”, którzy kiedyś pracowali dla KGB. Są ich tysiące! Wśród nich są agenci wpływu, którzy aktywnie uczestniczą w życiu społecznym i politycznym. W razie potrzeby, mogą oni inspirować rozłamy w ruchach społecznych i partiach politycznych, prowokować kłótnie wśród polityków, pod płaszczykiem liberałów manipulować opinią publiczną”. Następne wydarzenia w ukraińskiej polityce całkowicie potwierdziły słowa Kryłowskiego.
Twórca ukraińskiego wywiadu generał SBU Ołeksandr Skipalski, twierdzi, że w żadnym z krajów byłego obozu socjalistycznego nie było tak wiele agentów byłego KGB, jak na Ukrainie. Rosyjscy lobbyści, tacy jak Dmytro Tabacznyk i Wiktor Medwedczuk (kolega Putina – red.), mieli ogromny wpływ na politykę kadrową ukraińskiego rządu. Działacze ukraińskich organizacji niepodległościowych zostali wyeliminowani z szeregów władzy. Rezerwa urzędników, którzy rozumieją sedno narodowych interesów Ukrainy nie istnieje. Została ona zniszczona w zarodku.
Tak więc kręgosłup państwa ukraińskiego został zainfekowany przez prorosyjskie kadry i agentów Kremla. Dziś są zorganizowane, zmobilizowane i czekają na stworzenie korzystnych warunków do radykalnej zmiany kierunku wektora ukraińskiej polityki zagranicznej w stronę Rosji.
Wybory są idealnym czasem dla rosyjskich agentów, którzy przy aktywnym wsparciu Kremla pragną przechwycić władzę w Kijowie. Z kolei Rosja lekką ręką wydaje olbrzymie środki i dokłada wszelkich starań, aby prorosyjscy politycy, wrogo nastawieni do niepodległości Ukrainy, zasiadali w siedzibach ukraińskich parlamentarzystów, urzędów państwowych i prezydenta.
Rosyjska interwencja w wybory prezydenckie na Ukrainie stanowi wyzwanie dla całego międzynarodowego systemu bezpieczeństwa.
Jeśli kremlowski scenariusz rosyjskiej ingerencji w wybory na Ukrainie zakończy się sukcesem, będzie to geopolityczna katastrofa w skali europejskiej i globalnej. Rosyjski imperializm powstanie z popiołów i niezwłocznie zacznie destabilizować całą Europę Środkowo-Wschodnią. Kraje bałtyckie, Polska i Rumunia staną się celem rosyjskiej agresji i areną intensywnej wojny hybrydowej. W przypadku realizacji tego scenariusza cała cywilizacja zachodnia stanie nad krawędzią przepaści…
Ilustracja Autora © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz