Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Dał nam przykład Kossakowski jak blagować mamy. Żelazne waginy i złote rogi

Dał nam przykład Kossakowski jak blagować mamy

        To straszne, jak historia naszego nieszczęśliwego kraju się powtarza! Ale jakże ma się nie powtarzać, skoro od ponad 300 lat jest on rządzony przez agentów? Zaczęło się to wkrótce po „potopie” szwedzkim. Trwał on zaledwie pięć lat, ale doprowadził do dewastacji kraju porównywalnej z II wojną światową. W rezultacie pojawiła się w Polsce warstwa społeczna, której przedtem nie było, to znaczy – szlachta-gołota. Byli to ludzie pozbawieni wszelkich środków utrzymania, ale posiadający prawa polityczne, które bardzo szybko nauczyli się komercjalizować. Na tej pożywce „jak grzyb trujący i pokrzywa” rozwijał się jurgielt, czyli agentura, gotowa za pieniądze wynająć się każdemu. Korzystały z tej sposobności ościenne mocarstwa gwoli utrzymania w Polsce anarchii, która w końcu doprowadziła do rozbiorów. Przed II rozbiorem, z inspiracji imperatorowej Katarzyny, w 1792 roku jurgieltnicy w miasteczku Targowica ogłosili konfederację, pod hasłami obrony wolności, zagrożonej przez Konstytucję 3 maja.
Chodziło między innymi o to, że jedna z uchwał Sejmu Czteroletniego pozbawiała szlachtę-gołotę prawa głosowania na sejmikach, czyli prawa wybierania posłów. Gwarantką przywrócenia wolności mianowała się Katarzyna, co targowiczanie skwapliwie uznali, a wyrazem tych gwarancji było „wkroczenie” wojsk rosyjskich. Od tamtej pory Rosja nigdy już na Polskę nie „napadła”, tylko zawsze do niej „wkraczała” – ostatnio 17 września 1939 roku. „Wkroczywszy” Rosjanie zlikwidowali wszystkie utworzone przez konstytucję z 1791 roku organy państwowe, a do Targowicy – bo taka nazwa ustaliła się już wtedy – przystąpił król Stanisław August. Do Petersburga udała się specjalna delegacja, by podziękować Katarzynie za udzieloną pomoc i poprosić o ustanowienie strategicznego partnerstwa Rosji z Polską. Ustanawianie tego partnerstwa Katarzyna rozpoczęła od zawarcia w styczniu 1793 roku traktatu podziałowego, na mocy którego zachodnie województwa Rzeczypospolitej przypadły Prusom. Katarzyna zaś zwołała do Grodna Sejm, który zatwierdził traktat podziałowy, dokonując jednocześnie na rzecz Rosji cesji polskiego terytorium, obejmującego 250 tysięcy kilometrów kwadratowych. Niektórzy posłowie mieli moralne skrupuły, bo wcześniej złożyli uroczystą przysięgę, że nie oddadzą „ani cząsteczki” polskiego terytorium, ale uspokoił ich i niejako rozgrzeszył ksiądz biskup inflancki Józef Kazimierz Kossakowski, tłumacząc, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, bo przecież Rosja nie domaga się jakichś „cząsteczek”, tylko ogromnych kawałów polskiego terytorium, a przysięga o takich wielkich obszarach nie wspominała.
Ta perswazja księdza biskupa Kossakowskiego jest bardzo podobna do propagandy sukcesu, jaką rozpętali rządowi klakierzy pod dyktando pana premiera Mateusza Morawieckiego po środowej nowelizacji wcześniejszej nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Przypomnijmy, że ustawa ta została uchwalona w 1998 roku, a na sugestię „strony żydowskiej” Sejm wprowadził do niej art. 55, przewidujący kary za tzw. kłamstwo oświęcimskie, to znaczy – wszelką próbę podważania zatwierdzonej przez Żydów wersji historii II wojny światowej. Nikt wtedy przeciwko temu nie protestował, nie twierdził, że przepis ten zagraża swobodzie badań naukowych, czy wolności słowa. „Lecz tymczasem na mieście inne były już treście”, bo wkrótce nastąpiła ścisła koordynacja żydowskiej polityki historycznej z polityką historyczną niemiecką, w następstwie czego Polska została uznana za zastępczego winowajcę tak zwanego holokaustu. Pojawiły się tak zwane przejęzyczenia o „polskich obozach zagłady”, i to nie tylko w prasie, ale nawet w przemówieniu prezydenta USA Baracka Obamy. W tej sytuacji przedstawiciele obozu płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm w styczniu br. przeforsowali nowelizację ustawy o IPN z 1998 roku, dodając do niej art. 55 A, przewidujący kary za używanie określenia „polskie obozy zagłady” i temu podobne sformułowania.

        Nowelizacja ta – jak przyznał wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki – była konsultowana z izraelską ambasadą – ale kiedy ustawa została już uchwalona, właśnie izraelska ambasadoressa krzyknęła: „gewałt!”. Skoro ambasadoressa krzyknęła: „gewałt!”, to „gewałt!” krzyknął cały Izrael. Jak Izrael krzyknął: „gewałt!”, to cała diaspora też krzyknęła: „gewałt!” – a skoro diaspora tak krzyknęła do Departament Stanu USA, też krzyknął: „gewałt!” – zarzucając Polsce brutalne dławienie swobody badań naukowych i wolności słowa. Słowem – co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie i strona żydowska postanowiła położyć kres próbom naruszenia swego monopolu na kreowanie historii świata, a wykonanie zleciła Naszemu Najważniejszemu Sojusznikowi, który podjął się tych czynności w podskokach. Senatorowie i kongresmani podpisywali listy protestacyjne, Departament Stanu ostrzegał Polskę, że jak się nie posłucha, to narazi na szwank swoje interesy strategiczne, prezydent Trump podpisał ustawę 447 JUST, na podstawie której USA przyjęły na siebie obowiązek dopilnowania, by żydowskie roszczenia majątkowe zostały zrealizowane do ostatniego centa, słowem – poruszone zostały Moce niebieskie i piekielne. Ale rząd się ociągał, więc w końcu głos zabrało Międzynarodowe Stowarzyszenie Adwokatów i Prawników Żydowskich. Stało się jasne, że żarty się skończyły, toteż na 27 czerwca zostało wyznaczone nadzwyczajne posiedzenie Sejmu. Miało być ono poświęcone holokaustowaniu śmieci, ale z inicjatywy premiera Morawieckiego zostało poświęcone nowelizacji niedawno znowelizowanej ustawy o IPN. Sejm uchwalił tę nowelizację w tempie stachanowskim, przeprowadzając trzy czytania i głosowanie w ciągu niecałych dwóch godzin, Senat ekspresowo ją zatwierdził, a prezydent Duda w podskokach podpisał. Nowelizacja polegała na wykastrowaniu art. 55 A z wszelkich kar, więc premier Morawiecki wyjaśnił, że teraz będziemy się chandryczyć na drodze cywilnej. Pośpiech zaś wynikał stąd, że Nasz Strategiczny Przyjaciel, a już wkrótce – być może Lord-Protektor – czyli Beniamin Netanjahu, zawiadomił, że wspólną konferencję z tubylczym premierem Morawieckim może rozpocząć nie później niż o godzinie 18.00. Na takie dictum wszyscy dostali wzmożonego popędu, bo pojawiły się pogłoski, że jak zdążą, to prezydent Duda zostanie dopuszczony do pocałowania prezydenta Trumpa, i to nawet w rękę. Z takiego zaszczytu nie pozwala nam zrezygnować przyrodzona godność narodowa, no i oczywiście – racja stanu. Dzięki temu Żydzi będą mieli realizację roszczeń i monopol na kreowanie historii, a prezydent Duda – przyjemność ze zrobienia... no, mniejsza z tym.
Rządowi klakierzy otrąbili kolejny sukces, uzasadniając go podobnie, jak to ongiś robił ksiądz biskup Kossakowski, wychwalając pod niebiosa pana Mateusza Morawieckiego, który prawdopodobnie został wytypowany przez Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego na premiera rządu, by sprawnie przygotował nasz nieszczęśliwy kraj do żydowskiej okupacji. Zgodnie z przepisem na gotowanie żywcem żaby, wszystko trzeba robić powoli, a wtedy delikwent, wszystko jedno – żaba, czy cały naród – niczego nie zauważy, no a potem będzie już za późno.


Żelazne waginy i złote rogi


        W sobotę i niedzielę, 16 i 17 czerwca, odbywał się w Łodzi Kongres Kobiet. Jak się bowiem okazało, kobieta, to nie tylko jedna z płci, których, jak wiadomo, jest aż siedem, ale również, a może nawet przede wszystkim – postawa polityczna. Bycie kobietą, a zwłaszcza – kobietą wyzwoloną - zależy bowiem od politycznego wyboru, a konkretnie – od wkroczenia na drogę nieubłaganego postępu, na której kobiecą trzódkę wiodą ku rzece zapomnienia stare komusze szczurołapy w rodzaju Daniela Cohn-Bendita (ze „starych kochanych Cohnów” - jak nazywał ich poeta), czy pana redaktora Michnika, który w naszym nieszczęśliwym kraju, za zgodą starych kiejkutów, pełni obowiązki Stalina. Nawiasem mówiąc, palavery Cohn-Bendita z panem redaktorem Michnikiem, były cudownym widowiskiem, jak to dwóch mełamedów nawzajem sobie świadczyło i sadziło rozmaite komplementy, których mikrocefale słuchali z otwartymi z podziwu ustami. Stare komusze szczurołapy upatrzyły sobie kobiety, jako proletariat zastępczy – bo nadają się one do tej roli znacznie lepiej, niż, dajmy na to - pracownicy najemni, czyli proletariat tradycyjny. Taki jeden z drugim prolet był zresztą nielojalnym sojusznikiem komuszych szczurołapów, bo marzył o tym, by jak najszybciej przestać być proletariuszem, a kiedy mu się to udało, to znaczy – kiedy się wzbogacił i został „drobnomieszczaninem”, to stawał się najbardziej nieprzejednanym wrogiem komuszych szczurołapów, nie bez kozery podejrzewając ich, że chcieliby mu odebrać to, do czego z takim trudem doszedł. Szczurołapowie szóstym zmysłem to wyczuwali i jeśli nawet wybaczali to i owo plutokratom, to dla „drobnomieszczan” wprost nie znajdowali słów potępienia. Tymczasem kobieta, wszystko jedno – biedna, czy bogata, piękna, czy reprezentująca raczej zalety intelektualne – kobietą być nie przestanie, toteż jeśli tylko uwierzy, że jest oprymowana przez męskie szowinistyczne świnie, komusze szczurołapy mogą z nią zrobić wszystko i wykorzystać na wszelkie możliwe sposoby. W gronie komuszych szczurołapów rej wodzą Żydzi. Najwidoczniej muszą z tego całego komunizmu mieć jakieś – jakby to określił nasz Kukuniek - „plusy dodatnie” - ale ponieważ na tym świecie pełnym złości nie ma rzeczy doskonałych – to obok wspomnianych „plusów dodatnich” są też „plusy ujemne”. Miliony ludzi widzą bowiem to zaangażowanie Żydów w komunizm i bywa, że zaczynają palić nimi w piecach.

        Wróćmy jednak do wspomnianego Kongresu Kobiet. Kogoż tam nie ma! Co prawda, większość organizatorek apogeum kobiecości ma już daleko za sobą, mimo to wspinają się na piedestał, jakby nie pamiętały o uwadze Tadeusza Boya-Żeleńskiego, który w wierszu poświęconym „matronie krakowskiej” pytał retorycznie: „Za co stwór podeszły wiekiem, co kobietą być już przestał, a nigdy nie był człowiekiem, windujemy na piedestał?” Rzeczywiście, trudno zgadnąć, ale gwoli sprawiedliwości trzeba zauważyć, że obok takich matuzalemek są też pani młodsze, jak np. moja faworyta, Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus, która ostatnio wzięła udział w kolejnym eksperymencie politycznym z udziałem pana Ryszarda Petru. Co z tego wyniknie – trudno powiedzieć, ale inicjatywa ma przed sobą perspektywy choćby z tego powodu, że jej uczestnicy jeszcze mogą się rozmnażać. Warto też dodać, że obok kobiet płci żeńskiej, w łódzkim Kongresie wzięły również udział kobiety „innej płci”. Pierwszą wzmiankę o istnieniu „innej płci” spotykamy w wigilijnym przemówieniu kapitana żeglugi wielkiej, Eustazego Borkowskiego do załogi dowodzonego przezeń statku. Zwracając się do swoich „kochaaaanych” starszych oficerów, młodszych oficerów, marynarzy, chłopców okrętowych, stewardes i tak dalej – dochodził wreszcie do „innych płci” - określając w ten sposób okrętowego kapelana. Tedy na łódzkim kongresie nie mogło zabraknąć przewielebnego księdza Wojciecha Lemańskiego, który z braku rajcującego zajęcia, a więc pewnie z nudów, uczestniczy w rozmaitych imprezach, markując czynności szamańskie. W najweselszym, bo religijnym dziale „Gazety Wyborczej” mogliśmy przeczytać, jak to przewielebny ksiądz Wojciech Lemański „modlił się” z „kobietami” i to w dodatku - „różnych wyznań”. Wśród tych „wyznań” musiało być też wyznanie bezwyznaniowe, jako że pani profesorowa Magdalena Środzina prezentuje się jako „ateistka”. Ciekawe, do kogo w takim razie modliły się te „kobiety różnych wyznań” no a przede wszystkim – do kogo konkretnie modlił się przewielebny ksiądz Wojciech Lemański. „Panie Boże, jeżeli jesteś, zbaw duszę moją, jeśli ją mam” - modlił się francuski żołnierz w czasie przewalającej się przez ten kraj rewolucji. Czy taka formuła wytrzymałaby próbę „różnych wyznań”? Jak „kobiety” zdobędą w naszym nieszczęśliwym kraju polityczną władzę, to będziemy mogli się zorientować niechby nawet przez tzw. fakty konkludentne – na przykład w postaci oszałamiającej kariery przewielebnego księdza Wojciecha Lemańskiego w Zjednoczonym Kościele Phallusa Uskrzydlonego.

        Nie bez kozery dopuszczam taką właśnie możliwość, bo na łódzkim kongresie koncertowały „Żelazne Waginy”. Król pruski Fryderyk II zwany Wielkim, na wieść, że imperatorowa Katarzyna II ma chrapkę na turecki Złoty Róg zauważył, że widocznie „już jej rogi huzarskie nie wystarczają”, więc per analogiam - czyżby i przewielebnemu zwyczajne waginy już tak spowszedniały, że postanowił spróbować żelaznych? To na pewno byłaby jakaś odmiana, ale trzeba uważać, żeby przy takich eksperymentach nie złamać sobie – powiedzmy – serca, bo wiadomo, że nie ma nic gorszego, niż złamane serce – jeśli oczywiście nie brać pod uwagę złamanego prawa, o które tak troszczy się u nas Nasza Złota Pani i uczula na tę sprawę niemieckich owczarków z Komisji Europejskiej, które z upodobaniem targają nasz nieszczęśliwy kraj za nogawki i próbują sięgnąć coraz wyżej. Sekunduje temu przewielebny, szlajając się po rozmaitych marszach Komitetu Obrony Demokracji, utworzonego – jak przypuszczam – przez starych kiejkutów na polecenie BND - za co żydowska gazeta dla mniej wartościowych tubylczych Polaków udelektowała go tytułem „człowieka roku 2017”.

        Zgodnie z prawem Murphy’ego, jak coś złego może się stać, to na pewno się stanie. Członkini utworzonego przez Kongres Kobiet „Gabinetu Cieni”, w skład którego wchodzi m. in. pani Teresa Kamińska, ongiś faworyta charyzmatycznego premiera Buzka, za którego rządów doszło do biurokratycznej eksplozji, która skokowo podniosła koszty funkcjonowania państwa o 100 miliardów złotych rocznie – pani Henryka Bochniarz, co to wygartywała i z PZPR-owskiego i z KLD-owskiego komina, czyli u tzw. „aferałów” powiedziała, że „potrzebujemy Ukraińców”. Najwyraźniej musi uważać, że Ukraińcy mają dużo wigoru. Wszystko to być może, jednak wydaje się, że jeszcze więcej wigoru mają bisurmanowie, więc te marzenia o złotym rogu mogą zakończyć się sceną, jak ustrojoną w gelabiję pannę Kazię Szczukównę, bisurmanin kijem zagania do haremu „pod czujną eunucha straż”.

PS. A oto jakim odkryciem z uczestniczkami Kongresu Kobiet podzieliła się Manuela Gretkowska: „niedługo patriota, widząc, jak mu staje i cała krew spływa do penisa, pomyśli, że zaraz się wykrwawi i potrzebna mu na gwałt sanitariuszka.” Psychiatra-freudysta miałby z nią sto pociech.


© Stanisław Michalkiewicz
29 czerwca 2018
www.michalkiewicz.pl
☞ WSPOMÓŻ AUTORA





Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2