Wszystko zaczęło się od krzyża postawionego na oświęcimskim żwirowisku, położonym już poza terenem obozu Auschwitz-Birkenau miejscu, gdzie Niemcy rozstrzeliwali Polaków.
Fakt ten rozjuszył środowiska żydowskie, które przeciwko krzyżowi rozpoczęły gwałtowne protesty. Wśród protestujących wyjątkowo agresywnie zachowywali się rabini, a wśród nich niekryjący swej niechęci do katolików rabin Avi Weiss z Nowego Jorku, który 17 sierpnia 1994 zorganizował specjalną manifestację Żydów, połączoną np. z zablokowaniem wejścia do katolickiego kościoła położonego już za obozowymi drutami.
Rabin Weiss oznajmił wówczas, że protestuje „przeciw polskiemu rządowi, polskiej hierarchii kościelnej i Watykanowi” i że „stawianie olbrzymich krzyży jest absolutnie nie do przyjęcia”. Jak przypomniało Radio Maryja, właśnie wtedy – w 2004 r., niemal „w ogniu sporów”, nieistniejący już dziennik „Życie Warszawy” w jednym z numerów zamieścił wywiad wychwalający rabina Weissa, później przepraszając czytelników za jego jednostronność. Dlaczego o tym wszystkim przypominamy? Otóż według „Naszego Dziennika” jednym z dziennikarzy przeprowadzających wywiad z antypolskim rabinem Weissem był obecny korespondent TVP w Berlinie Cezary Gmyz.
Przykro było wtedy patrzeć na spektakl medialny zorganizowany przez masę mediów. Na chwiejność i słabość Kościoła. Dziś można zaryzykować stwierdzenie, że niewykluczone, iż był to swego rodzaju test, przed wydarzeniami, których apogeum mogliśmy oglądać w ostatnich dniach. I właśnie w tym „teście” swoją niechlubną rolę miał odegrać także Gmyz. Może dlatego, że już wcześniej zasłynął dość prostackim „dziennikarstwem”, wymierzonym w Radio Maryja. Na przykład już w 2003 r. przewidywał upadek Radia Maryja ze względu na „czynnik biologiczny”. Zupełnie jak komunistyczna telewizja pokazująca na mszach św. odprawianych przez Jana Pawła II w Polsce wyłącznie starych ludzi, tak Gmyz sugerował, że Radia Maryja słucha pokolenie, które i tak niedługo umrze.
Jak Jerzy Urban
Sięgając do artykułów Gmyza, o których TVP dziś zdaje się nie pamiętać, trudno nie stwierdzić, że solidnie przysłużył się on budowaniu negatywnych opinii o największej katolickiej rozgłośni w Polsce i o jej założycielu. Oto 1 lutego 2004 r. na łamach „Wprost” Cezary Gmyz popełnił tekst Gdzie jest „dwużydzian” Polaków?, będący jednym wielkim atakiem na Radio Maryja i jej założyciela – o. Tadeusza Rydzyka. Pod zacytowanym wyżej tytułem pojawił się lid: „Podczas seansów nienawiści ojciec Rydzyk zagrzewa do walki ekipę Radia Maryja”. Czy te słowa nie brzmią znajomo? No właśnie. Przecież „seansami nienawiści” nazywał Jerzy Urban msze za ojczyznę odprawiane przez ks. Jerzego Popiełuszkę. Niezłego sobie „mentora” znalazł Gmyz, nie ma co. A dalej jest jeszcze lepiej. „Pierwsi zdobyliśmy dźwiękowy zapis seansu nienawiści z udziałem ojca Tadeusza Rydzyka” – chwali się Gmyz (chociaż nie publikuje tego „zapisu”). I dodaje o założycielu Radia Maryja: „Zachęca ich [pracowników rozgłośni] do manipulowania dźwiękiem i obrazem niczym w telewizji stanu wojennego”. To, że manipulowanie obrazem w radiu było raczej mało prawdopodobne, Gmyzowi jakoś umknęło. Ale co tam – najważniejsze, żeby spełnić powierzone zadanie. Co prawda, Gmyz sam przyznaje, że „z wyjątkiem niektórych opinii słuchaczy, wygłaszanych podczas audycji Rozmowy niedokończone, na antenie mediów Rydzyka nie słyszymy wprost antysemickich wypowiedzi”, ale od razu cytuje „eksperta”, który „od wielu lat dokumentuje manipulacje Radia Maryja”. Innymi słowy – nawet jeśli fakty przeczą antysemityzmowi Radia Maryja i jego dyrektora, to tym gorzej dla faktów.
A jakie inne zarzuty wysuwa Gmyz wobec ojca Rydzyka? Zarzuca mu np. takie „zbrodnie” jak… ogrodzenie terenu rozgłośni, dzięki czemu nie można się szwendać po jej obszarze, albo… posiadanie kręgu zaufanych współpracowników. A manipulacja? Ano Gmyz „cytuje” wypowiedź o. Rydzyka, który zwraca uwagę na manipulowanie informacjami przez np. Fakty TVN i „mówi”, że od wrogów też można się uczyć. Faktycznie, „zbrodnicze” stwierdzenie. Zdaniem Gmyza to dowód, że Radio Maryja i TV Trwam stosują manipulację.
Gmyz od początku do końca przekonywał czytelnika, że Radio Maryja i TV Trwam, przyjmując określoną linię programową, „manipulują”. Odmawia stacji, niebędącej stacją publiczną, prawa do własnego światopoglądu. I wcale nie ukrywa, że przyjmuje filozofię opartą na zasadzie: światopogląd liberalny – dobrze, światopogląd inny niż prezentowany przez „Tygodnik Powszechny” – źle. Ba! posuwa się do tego, by zasugerować, oczywiście ustami anonimowych „pracowników” rozgłośni, że ojciec Rydzyk cierpi na „na gwałtowne zmiany nastrojów uniemożliwiające mu normalne funkcjonowanie”. I znowu przypomina, że w takich przypadkach „środowe seanse nienawiści są odwoływane”. Ciekawe, czy pisząc to, Gmyz cierpiał już na „filipińskiego wirusa” czy dopiero potem zaczął go łapać (zwłaszcza wieczorami)?
W tekście nie zabrakło też „relacji” znowu anonimowych „pracowników” o „połajankach” ojca Rydzyka wobec jego podwładnych. No i nie zabrakło zarzutu o zatrudnianiu pracowników Radia Maryja na czarno oraz pośrednio sformułowanego zarzutu o… kradzież praw autorskich. „W Roku 1984 wysoki urzędnik Ministerstwa Prawdy jest nazywany dwaplusdobrym kwakmówcą. Oznacza to, że tak dobrze potrafi się posługiwać »dwumyśleniem« (co innego prywatnie, co innego publicznie), że słuchacze są jednomyślni. Gotowi zrobić wszystko, co podpowiada im zniewolony język. Czy tego od swoich wyznawców oczekuje ojciec Tadeusz Rydzyk?” – kończy swoje wywody Gmyz. Słowem – nawet jak z żadnego zachowania ojca Rydzyka nie wynika antysemityzm, to Gmyz wie lepiej – audycje Radia Maryja to „seanse nienawiści”. Swoją drogą, jeśli mowa o nienawiści, to aż bucha ona z tego tekstu. Ciekawe, czy u jej podłoża nie tkwi luteranizm autora? W tekście nie ma ani jednego dowodu, że Gmyz pisze prawdę. Ale co tam – widać doszedł do wniosku, że cel – dokopanie ojcu Rydzykowi i wywołanie wobec niego niechęci czytelników „Wprost” nomen omen – uświęca wszelkie środki. Nawet środki wyrazu zaczerpnięte od Jerzego Urbana.
„Odkrywca”
No i rok później okazało się, że to nie stykło. Ani słuchacze Radia Maryja nie wymarli, ani pracownicy nie odeszli, ani stacja nie upadła. Co więcej, w 2005 r. PiS sięgnęło po władzę, przy czym nikt nie miał wątpliwości, że spora w tym była zasługa mediów ojca Rydzyka. Gmyz ewidentnie musiał odreagować i odreagował. 11 grudnia 2005 r. na okładce „Wprost” ukazał się fotomontaż przedstawiający o. Rydzyka w stroju kościelnego hierarchy. Ilustrował on temat numeru, czyli tekst Cezarego Gmyza Prymas Rydzyk. W tym artykule obecny korespondent TVP pomnażał „potęgę” Radia Maryja. Bynajmniej nie po to, by je docenić. Przeciwnie – raczej po to, aby wykazać jak bardzo jest niebezpieczne.
W polskim Kościele […] symbolem władzy nie jest ani piuska, ani infuła, ani biret. Jest nim natomiast moherowy beret. I to w dodatku nie noszony przez duchownego, lecz jego zwolenniczki. […] to ojciec Rydzyk przyjął na siebie rolę interreksa, która dawniej przysługiwała prymasom w dobie bezkrólewia. Tak naprawdę w ostatnich miesiącach pełnił on nawet funkcję kingmakera – kreatora władców. […] Jeszcze rok temu wydawało się, że dni potęgi medialnego imperium Rydzyka, którego perłą w koronie jest Radio Maryja, dobiegają końca. Przez mury toruńskiej rozgłośni na zewnątrz wydostawały się informacje o kłopotach finansowych koncernu. […] Dziś o kłopotach finansowych już nie słychać, a toruński redemptorysta zdaje się u szczytu potęgi. Studio radiowe i telewizyjne jest od długiego czasu okupowane przez polityków partii rządzącej, a wpływ Rydzyka na politykę jest większy niż jakiegokolwiek innego duchownego w Polsce. […] Znaczenie Rydzyka w najnowszej polskiej historii można porównać chyba tylko z rolą, jaką we Francji w XVII wieku odgrywał kardynał Richelieu – irytował się Gmyz.Cóż, gdyby posiadał odrobinę większą wiedzę (może gdyby skończył studia?), wiedziałby, że akurat kardynał Richelieu był politykiem twardo broniącym interesu Francji w czasach, w jakich przyszło mu żyć. No, ale może Gmyz wiedzę o nim czerpał od Aleksandra Dumasa, więc można mu wybaczyć. W każdym razie po karkołomnych wywodach na temat „potęgi” Rydzka Gmyz doszedł wówczas do wniosku, że założyciel Radia Maryja „nie jednoczy Polski i Kościoła, lecz dzieli na pół”. Rzecz jasna, refleksji, że to może kto inny w Kościele dzieli go na pół, u Gmyza zabrakło. Może nie dostał polecenia, by o tym napisać?
Były leming w Berlinie
To oczywiście tylko trzy próbki z „bogatej” listy dokonań Cezarego Gmyza. Najśmieszniejsze jest to, że Gmyz, najwyraźniej przekonawszy się, że jego ataki na Radio Maryja nie przynoszą efektu, a rozgłośnia ma coraz większy zasięg i staje się prawdziwą przestrzenią wolności poglądów, oznajmił, że był kiedyś lemingiem, ale przestał i zaczął… bywać gościem mediów ojca Rydzyka. Facet, którego irytowało wsparcie Radia Maryja dla PiS, nagle zmienił zdanie. Nie wiadomo kiedy audycje Radia Maryja przestały być dla niego „seansami nienawiści”. Może od chwili, gdy zrozumiał, że może mu to pomóc w przebranżowieniu się z leminga w „niepokornego”?
Ostatnio Gmyz znalazł sobie nowego wroga – „Warszawską Gazetę”, którą zaatakował w publicznych mediach bez szansy zabrania głosu przez jej dziennikarzy. W podobny sposób, jak czynił to wobec Radia Maryja. No i cóż powiedzieć, żeby nie przedłużać opowiadania o tej smutnej postaci? Chyba tylko jedno. Biorąc pod uwagę „dokonania” Cezarego Gmyza z ostatnich 15 lat, nie darzyłabym zaufaniem przekazów, jakie śle z Berlina.
Podkreślenia i wytłuszczenia tekstu pochodzą od Autorki.
Źródła podane przez Autorkę:
https://www.wprost.pl/tygodnik/55386/Gdzie-jest-dwuzydzian-Polakow.html
http://antykomuna.blogspot.com/2013/03/o-tym-jak-cezary-gmyz-atakowa-radio.html
http://www.polskatimes.pl/artykul/3738119,rabin-weiss-zada-likwidacji-kosciola-w-brzezince-auschwitz-to-swiete-miejsce-pamieci-zydowskiej,id,t.html
http://www.radiomaryja.pl/bez-kategorii/ataki-na-radio-maryja/
Ilustracja Autorki © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz