Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Donos za jeden uśmiech

Dowiedzieliśmy się od aktorki Szczepkowskiej, że jej dziadek był antysemitą, a co gorsza pozytywnie się wyrażał na temat Hitlera. Obecnie en voque jest wypominanie cierpień Żydów spowodowanych przez Polaków, więc Szczepkowska jak zawsze znalazła się w pierwszym szeregu. Istnieją osoby, którym przy najsłabszym nawet podmuchu wiatru historii rosną skrzydła i do nich należy Szczepkowska. Wiedziała na przykład kiedy dokładnie skończył się komunizm czego nie ośmielili się stwierdzić najlepsi analitycy.

W donoszeniu na rodzinę Szczepkowska ma też godnych prekursorów. Należy do nich słynny Pawka Morozow, 14-letni pionier ze wsi Gierasimowka w guberni tobolskiej, który w 1932 roku doniósł tajnej policji na własnego ojca-„kułaka” i w ten sposób spowodował jego śmierć.
Niezależnie od tego jak wyglądała prawdziwa historia Pawki, czy został wraz z bratem zamordowany przez dziadka czy przez sąsiadów ze wsi, czy motywacją dla jego donosu była komunistyczna ideologia czy zemsta na ojcu, który opuścił rodzinę, denuncjator Pawlik Morozow został oficjalnym wzorem do naśladowania dla sowieckich dzieci. Opisywano go w podręcznikach, stawiano mu pomniki, napisano o nim poematy, sztuki, pieśni, symfonie a nawet operę, przedstawiano go na znaczkach pocztowych i etykietkach pudełek od zapałek.

Kilka lat temu w pensjonacie we wsi Matyty nad Jeziorakiem podobny jak Szczepkowska coming out wykonał pewien inżynier z Gdańska informując wszystkich obecnych, że jego ojciec oficer AK zastrzelił Żydówkę . Okazało się, że nie byliśmy pierwszymi adresatami tego donosu, bo pan inżynier zdążył donieść na ojca dwóm paniom żywo zainteresowanym przyprawianiem gęby Polakom (a w szczególności AK) , a te panie czyli Anna Bikont i jej koleżanka jak twierdził woziły go po całej Europie jako coś w rodzaju żywej skamieniałości, świadka polskiego antysemityzmu, który obrócił się przeciwko własnemu ojcu gdyż nie mógł pogodzić się z jego postępkiem i dożywotnio będzie przeżywał z tego powodu traumę.

Goście pensjonatu chcieli się jednak czegoś więcej dowiedzieć na temat okoliczności tego nietypowego zdarzenia. Okazało się , że zastrzelona Żydówka była jedną z szóstki enkawudzistów, którzy przyszli ojca aresztować. Ojciec broniąc się strzelał na oślep i akurat trafił kobietę. „Czy przyszli po ojca z bronią czy bez broni?”- zapytał ktoś dociekliwy. „ Z bronią, faktycznie z bronią, ale przecież te żydziaki nie umiały posługiwać się bronią” -odpowiedział inżynier dając żywy dowód swego odruchowego antysemityzmu sprowadzającego się do traktowania każdego Żyda jako osoby niezdolnej do walki czy nawet do konnej jazdy. Sama po wielokroć słyszałam opowieści różnych starych szwoleżerów jak to usiłowali z rekruta żydowskiego zrobić jeźdźca i pomimo faktu, że być może w tych opowieściach było źdźbło prawdy( dzieci żydowskie miały z oczywistych przyczyn gorszy dostęp do koni niż dzieci ziemiańskie czy chłopskie) wydawały mi się one obrzydliwe. Wracając do Matyt - obecni ryknęli śmiechem. „Ojciec być może kogoś w samoobronie zastrzelił ale pan to dopiero jesteś prawdziwy antysemita” - powiedział jeden z gości pensjonatu. Inżynier wyszedł trzaskając drzwiami co świadczyło, że jest w dodatku źle wychowany. Faktem jest, że na rzekomej czy prawdziwej traumie z powodu rzekomego czy prawdziwego postępku ojca usiłował zbić kapitał polityczny a w każdym razie towarzyski. Wyraźnie czuł się dowartościowany przyjaźnią (a może tylko sobie tę przyjaźń uroił) z paniami ze środowiska GW. Poza tym chyba go dobrze karmiły w czasie tych podróży.

Tak więc można sprzedać ojca za jeden uśmiech Anny Bikont.

Wcale się temu nie dziwię, Anna Bikont jeszcze jako Anna Kruczkowska była moją uczennicą i bardzo ją lubiłam. Była miła, dowcipna, inteligentna i towarzyska. O ile pamiętam funkcjonowała w szkole pod pseudonimem Mrówa. Była zaprzyjaźniona (mam nadzieję, że nadal się przyjaźni )z większością klasy. Trudno się pogodzić z tym, że to wszystko okazało się bez znaczenia i że ta miła przebojowa dziewczyna wyrosła na zaciekłego polakożercę. Aby to zrozumieć trzeba chyba odwołać się do historii. Matką Anny Bikont jest Wilhelmina Skulska-Kruczkowska (Lea Horowitz) współzałożycielka głównego organu partii komunistycznej "Trybuny Ludu" oraz dziennikarka tej gazety w latach 1948-1956. Córkami Skulskiej i redaktora przedwojennych "Sygnałów" Andrzeja Kruczkowskiego są Anna Bikont i Maria Kruczkowska. Wilhelmina Skulska była typową reżimową dziennikarką. W siedzibie SDP odbył się kiedyś wykład pod tytułem "Wkład reportaży Wilhelminy Skulskiej w realizację zadań Planu Sześcioletniego". Nawet zaprzyjaźniony ze Skulską, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" Maciej Łukaszewicz, pisał o Skulskiej jako "niegdyś czołowej przedstawicielce prasy reżimowej" ("Weryfikacja. Z notatnika stanu wojennego 1981-1982", s. 77).

Nie śledziłam uważnie losów mojej byłej uczennicy, ale cud jedności ponad podziałami skończył się definitywnie w 1989 roku. Dowodem tego może być jej atak na podręczniki znanego, patriotycznego historyka Andrzeja Szcześniaka, który przeprowadziła wraz z siostrą w "Gazecie Wyborczej" z 6-7 marca 1999 r. Bikont była również autorką artykułu „ Brunatny kowboj RP” (GW 4 marca 1995 r.), w którym zarzucała Cejrowskiemu antysemityzm i propagowanie faszyzmu. Jest współautorką książki „ My z Jedwabnego” ( Warszawa 2004). Jakby tego było mało w książce „ Sendlerowa. W ukryciu” ( wydawnictwo Czarne) dezawuuje mit Sendlerowej i usiłuje ją „ odbić” z rąk prawicy i kościoła. Wraz z Joanną Szczęsną Bikont wydała również książkę pod tytułem „ Lawina i kamienie. Pisarze wobec komunizmu” ( Warszawa 2006 rok), którą Bogdan Urbankowski trafnie określił jako „walkę drugiego pokolenia UB z drugim pokoleniem AK”.( Gazeta Polska z dnia 7.02.2007). To określenie jest najlepszym chyba wyjaśnieniem faktu, że nasze narracje zupełnie się rozeszły i choć żyjemy w tym samym kraju mamy zupełnie inną historię.

Natomiast donoszenia na rodzinę nie da się w żaden sposób wyjaśnić.


© Izabela Brodacka Falzmann
17 marca 2018
źródło publikacji: blog autorski
www.naszeblogi.pl





Ilustracja © DeS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2