Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

I ty zostaniesz antysemitą

Jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć czegoś o Marcu 1968 od muzeum "Polin" - a obawiam się, że wśród nie znających miejscowych stosunków, naiwnych cudzoziemców, sporo takich jest - dowie się czegoś takiego: Polacy, antysemici od urodzenia, nienawidzą w swoim kraju "obcych". Pół wieku temu ta nienawiść wykipiała, przybierając formę masowych prześladowań i wypędzeń (przy czym, jeśli ktoś nie jest bardzo wnikliwy, łatwo mu umknie w tej narracji, że owe represje i wypędzenia miały charakter akcji odgórnej, państwowej, a państwo ówczesne było reżimem narzuconym Polakom przemocą, totalitarnym i przez większość społeczeństwa kontestowanym). I dziś, pół wieku po tych strasznych wydarzeniach, znowu się one powtarzają - rząd PiS rozpętuje "antysemicką nagonkę" i "budzi demony", czego dowodem jest to, że "toleruje antysemitów", na przykład w mediach tzw. publicznych.

Ukoronowaniem tych obchodów był wykład prof. Bilewicza (dostępny w internecie - polecam jako fantastyczne egzemplum lewicowego judzenia na Polskę), który brawurowo wyszedł z największego problemu, jaki mają z Polakami środowiska, których mentalność określa działalność Polin. Tym problemem jest brak w Polsce antysemityzmu. Antysemityzmu, który jest Polinowi, "Wyborczej" i tego rodzaju gremiom niezbędny do życia, bez którego cała ich narracja trafia w pustkę, a nawet - o zgrozo - zakwestionowana może zostać celowość ponoszonych na ich pasienie wydatków.

We wzorcowych, postępowych demokracjach zachodnioeuropejskich policyjne statystyki odnotowują po kilkaset poważnych antysemickich incydentów rocznie - pobić, podpaleń, niszczenia miejsc kultu i cmentarzy; bożnice i inne żydowskie instytucje muszą być pod stałą, uzbrojoną ochroną, rabini apelują do swych owieczek o niewychylanie się z żydostwem i o ukrywanie jarmułek pod bejsbolówkami. A tu, w Polsce, gdzie jest potrzeba pokazać nie byle jakiś tam rachityczny antysemityzm, tylko taki nastojaszczyj, godny archetypu - nic, cholera! Jakiś prowok spalił pejsatą kukłę, jakichś paru idiotów, zaszywszy się głęboko w lesie, ułożyło swastykę z wafelków, takie tam. Cały, cholera, aparat naukowy do badania "polskiego antysemityzmu", cała propagandowa potęga do jego zwalczania grzeją się i męczą, buksując na jałowych obrotach.

I to pan Bilewicz - za skromne dwie bańki grantu, który mu na to z naszych podatków dał rząd PiS, starający się w odpowiedzi na wyżej wspomniane oskarżenia jak tylko można środowiskom żydowskim przymilić - dokonał kopernikańskiego odkrycia. Odkrył "antysemityzm wtórny". Coś na miarę chruszczowowskiej "schizofrenii bezobjawowej", pozwalającej wsadzić do "psychuszki" każdego, kogo tam wsadzić chciano. "Antysemityzm wtórny" polega, skracając wiekopomną myśl profesora - jeszcze raz polecam jego wykład - na wypieraniu się antysemityzmu. Kto się wypiera, kto neguje swoją odpowiedzialność za wiekowe prześladowania Żydów (a w oficjalnej narracji żydowskiej, co bardzo dobitnie udokumentował w swej książce Paweł Lisicki, odpowiedzialni za nie są wszyscy) i za ich prześladowania najnowsze, kto zaprzecza, że jest winny i że jest antysemitą - ten jest antysemitą ipso facto, jako antysemita wtórny. Quod errat demonstrandum.

A kto się wypiera? Polacy, en masse, się wypierają. A dlaczego się wypierają? Z powodu swej "narcystycznej tożsamości narodowej", która nie pozwala im przyznać się, że są, mówiąc Torą, "plemieniem żmijowym", podludźmi, na wiek wieków obciążonymi brzemieniem win i koniecznością pokutowania za nie - przeciwnie, nakazuje szukać w swej haniebnej przeszłości powodów do dumy (i tak przejawem antysemityzmu staje się dla profesora Bilewicza "kult Armii Krajowej") i wymazywać z niej współsprawstwo holocaustu.

Innym podanym przez światłego badacza przykładem współczesnego, polskiego antysemityzmu (bo, wbrew nazwie, "muzealników" z Polinu interesują nie jakieś tam starocie, ale przede wszystkim aktywne wpływanie na współczesną debatę polityczną, pod kątem demaskowania w niej "antysemitów") został tygodnik "Do Rzeczy" - co musi być ciekawą informacją dla współpracującego z nim regularnie od zawsze, śmiało można rzec, jednego z jego publicystycznych filarów, Szewacha Weissa. A niech wie, że przed demaskacją nie uchroni "wtórnego antysemity" nawet to, że jest Żydem, i to choćby zasłużonym dla swego państwa. Zasada Goeringa "to ja decyduję, kto jest Żydem, a kto nie", obowiązuje nadal, zmienili się tylko decydenci. (Mówiąc nawiasem - o istocie "polskiego antysemityzmu" właśnie w "Do Rzeczy", w numerze do niedzieli jeszcze dostępnym, opublikowałem właśnie artykuł, który niniejszym bardzo polecam)

Ponieważ tak sformułowana narracja wymaga wskazania we współczesnej, pisowskiej Polsce antysemitów wśród ludzi prominentnych, sławnych, działających w głównym nurcie mediów, Polin nie szukał "antysemickiej mowy nienawiści" tam, gdzie dałoby się ją znaleźć - na marginesach debaty publicznej - ale, zbrojny w teorię "wtórnego antysemityzmu" pointą ekspozycji o marcowej "mowie nienawiści" uczynił tłiterowe wpisy Magdaleny Ogórek i mój. Ogórek ośmieliła się uszczypnąć byłego ministra i marszałka Sejmu Marka Borowskiego, gdy ten rozpisywał się o "tchórzostwie" premiera Morawieckiego, uwagą, że polityk, który poprzez zmianę nazwiska ukrył swe pokrewieństwo z jedną z najgorszych stalinowskich kanalii nie powinien innych o odwadze pouczać. Mój przypadek jest jednak, jak sądzę, jeszcze ciekawszy. Otóż wzorcowym antysemitą stałem się dlatego, że bluzgnąłem - faktycznie, ostrą - obelgą "głupie parchy" pod adresem niewymienionych z nazwiska, ale wiadomo których polityków i dziennikarzy izraelskich, którzy dla swoich tak przyziemnych interesów, jak odwrócenie uwagi od oskarżeń o korupcję czy urwanie paru punktów w sondażach, rozpętali w swym kraju nienawiść do Polski i tym samym zadali nieodwracalne szkody z trudem budowanym latami dobrym relacjom polsko-izraelskim. Przyznacie Państwo, że antysemityzm polegający na zbluzganiu kogoś za to, że niweczy dobre stosunki Polski z Żydami to perwersyjnie smakowita sprawa. A żeby nie było wątpliwości, umieszczony na wystawie "antysemicki" tłit linkuje do znanego państwu z łamów Interii felietonu "Żydzi do Gazy", jak widać choćby już po samym tytule poświęconym wsparciu i obronie przed atakami lewicy, wojny obronnej toczonej przez Izrael przeciwko arabskim terrorystom.

Dyrektor Polinu Dariusz Stola, na zrozumiałą zapowiedź pozwu o naruszenie dóbr osobistych, wykonuje teraz klasyczne "rżnięcie w głupa", powiadając, że oni nikogo z imienia i nazwiska nie wskazywali, bo na wystawie i ja, i Magda mamy "wypikselowane" awatary. Oczywiście, jest to "anonimizacja" w rodzaju "Przemysław W., syn prezydenta", tym bardziej, że w moim tłicie jak wół stoi wspomniany link do felietonu - ale sama w sobie stanowi dowód, że hucpiarze z Polinu doskonale zdawali sobie sprawę, iż dokonują "czynu bezprawnego polegającego na naruszeniu dóbr osobistych" i postanowili zapewnić sobie bezkarność prymitywną prawniczą sztuczką. Skądinąd dobry znak, że sam tylko strach przed nazwaniem "antysemitą" już im do zapewnienia bezkarności najwyraźniej wystarczać przestaje.

Ale nie chciałbym, by ktoś odniósł wrażenie, że załatwiam tym felietonem prywatne krzywdy - panem Stolą i jego "demaskatorami" zajmie się sąd. Chodzi o coś dalece ważniejszego. Polin jest wśród muzeów rekordzistą w przerabianiu państwowych pieniędzy - w tym roku ponad 8 milionów, ledwie jedno muzeum w kraju dostaje odrobinę więcej. I za te pieniądze zajmuje się głównie budowaniem i upowszechnianiem w kraju i na świecie narracji, że wszyscy Polacy to antysemici, z wyjątkiem tych, którzy głoszą, że wszyscy Polacy to antysemici (ogłoszenie przez prof. Bilewicza, że opętany nienawiścią do nas Jan Tomasz Gross jest "prawdziwym polskim patriotą" stanowiło godną całego jego wywodu wisienkę na polinowskim torcie). Na te oskarżenia rząd PiS reaguje obietnicami sypnięcia naszą, podatniczą kasą, na kolejne żydowskie muzea - powstania w getcie, chasydów...

Jeśli mają one pójść pod zarząd tego samego środowiska, to po to, żeby uczyły one, że getto pacyfikowali Polacy i dziś, po latach, pisowski reżim wciąż poluje na niedobitków, a i historia ruchu chasydzkiego w ten czy inny sposób dokumentuje bezmiar polskich win i polskiej nienawiści. Naprawdę trudno nie zapytać, czy PiS naprawdę Polską rządzi, czy tylko udaje.


© Rafał A. Ziemkiewicz
16 marca 2018
źródło publikacji:
www.interia.pl





Ilustracja © brak informacji / Reuters

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2