Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Nie oddamy ani guzika

Uczciwszy proporcje, zarządzenie przez Komisję Europejską „procedury kontroli praworządności” przeciwko Polsce na podstawie artykułu 7. umowy stowarzyszeniowej przypomina przedwojenne „nie” w sprawie Gdańska. Oczywiście, silnie akcentuję tu owo staropolskie „uczciwszy proporcje”. Timmermans to nie Hitler, Unia nie III Rzesza, wojna, którą nam wypowiedzieli, jest tylko psychologiczna, i jedyne, czym nam grozi, to sankcje finansowe, których przeprocedowanie wobec węgierskiej obietnicy weta wydaje się niemożliwe. Rządzący działają więc w dużym poczuciu bezpieczeństwa.

Inna sprawa, że to akurat jest właśnie podobieństwem – w 1939 Polacy też mieli silne poczucie bezpieczeństwa, głębokie przekonanie o własnej sile, płynącej ze słuszności naszej sprawy, oraz wiarę w sojusznicze obietnice. Co oczywiście nie znaczy, że wiara dzisiejsza i dzisiejsze poczucie bezpieczeństwa muszą się okazać równie bezpodstawne jak przed 78 laty.
W historyczne analogie nie należy brnąć za głęboko (to dotyczy także obowiązkowego dziś w pisowskim dyskursie nazywania PO i Nowoczesnej „Targowicą”), chodzi tylko o podobieństwo mechanizmów.

Otóż podstawową sprawą jest to, że podobnie jak w 1939 z Gdańskiem (który i tak decyzją mandatariusza, Ligi Narodów, w 1940 wróciłby do Rzeszy całkowicie legalnie i bez prawa Polski do sprzeciwu), tak i teraz z reformą sądownictwa nie o to jest rzeczywiście spór, o czym się mówi (bo rację mają ci, którzy wskazują, że analogiczne do proponowanych przez PiS rozwiązania funkcjonują w wielu krajach UE i ich się nikt nie czepia). W istocie upór, z jakim Komisja, a zwłaszcza Frans Timmermans napierają na Polskę, to sprawa ambicjonalna.

Komisja usiłuje pokazać, że jest ważna, że coś może, coś znaczy. Stąd jej buńczuczne oświadczenie z lipca, że jeśli Polska nie odstąpi od wygaszenia kadencji członków KRS i sędziów SN, to Komisja odpali najsilniejszą posiadaną broń, artykuł 7. Rząd Polski natomiast chce pokazać jasno, że Polską rządzi się z Warszawy, a nie z Brukseli, że „nikt nam nie ruszy nic, nikt nam nie weźmie nic”, a już zwłaszcza owego wrosłego w historię polskiej dumy „guzika”, bo w przeciwieństwie do ćwierćwiecza rządów „okrągłostołowych” mamy wreszcie władzę naprawdę polską, która nie pęka i klęka. Dlatego PiS działa zupełnie inaczej niż Wiktor Orban, skądinąd tak często przywoływany przez rządzących jako wzorzec. Orban wycofywał się i wracał, wykonywał różne gesty uległości, zaspakajające próżność eurokratów, by jednocześnie ogrywać ich tam, gdzie decydowały się realne, wymierne interesy. Po prostu – działał, i nadal działa, dyplomatycznie.

Z wyboru, z nawyku czy z braku dyplomatycznych umiejętności, my idziemy na ostry spór i demonstracyjnie odmawiamy eurokratom podporządkowania się, nawet pozornego. Tak było w sprawie relokacji „uchodźców” – nikt ich nie przyjął, ale tylko my otwarcie tego odmówiliśmy. I tak jest z Trybunałem Konstytucyjnym, reformą sądów i wszystkim w ogóle. Komisja Europejska stawia nam ultimatum i przeciera oczy ze zdumienia, że my na to reagujemy demonstracyjnym nieposłuszeństwem – bo dotąd się to w Unii nie zdarzało. Ot, ledwie Frans Timmermans zdążył zejść z mównicy, z której grzmiał na Polskę, prezydent Duda zapowiedział urbi et orbi, że kwestionowane przez KE ustawy podpisze.

Oczywiście prezydent nie mógł postąpić inaczej. Przez ostatnie dwa lata w Polsce nastroje społeczne radykalnie się zmieniły. Tuskowe „siedźmy cicho i bądźmy grzeczni, to ciocia Ojropa da pieniążki” jest już passé, teraz Polacy uważają, że pieniądze (które i tak wiadomo, że się kończą) nam się należały jak psu kość, a na godność sobie włazić nie pozwolimy. Na rynku wewnętrznym PiS na tej buńczuczności mocno wygrywa. Czy w ostatecznym rachunku wygra na niej Polska jako taka – nie sposób dziś powiedzieć, ale też mało kogo to na razie interesuje.


© Rafał A. Ziemkiewicz
24 grudnia 2017
źródło publikacji: „Dziennik Związkowy” (USA)
www.dziennikzwiazkowy.com





Ilustracja © domena publiczna / ITP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2