Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Marcowe semikalia

Felieton radiowy red. Stanisława Michalkiewicza:

Szanowni Państwo!

        Co byśmy zrobili bez szczypty humoru? Dowcip stanowi przyprawę naszego życia, która dodaje mu uroku. Nawet w sytuacjach trudnych, kiedy wydaje się, że już nic nie można zrobić, niektórzy próbują i z tego wycisnąć esencję humoru. Tyle naszego, co się pośmiejemy – powiadają i trudno temu spostrzeżeniu odmówić słuszności.
Ale dowcip nie służy tylko rozweseleniu. Udany dowcip ma też walor poznawczy, bo przy pomocy kontrastu albo skrótu pozwala wyeksponować istotne elementy sytuacji i lepiej zrozumieć, co właściwie się dzieje.



        Oto jesteśmy w przededniu 50 rocznicy tak zwanych „wydarzeń marcowych” z roku 1968. Środowiska żydowskie w Polsce i za granicą, wmontowują tę rocznicę w tak zwaną „pedagogikę wstydu”, obliczoną na wywołanie w Polakach poczucia winy wobec Żydów, prawdopodobnie po to, by łatwiej ich psychicznie zdominować, bez konieczności uciekania się do terroru, który zawsze robi niedobre wrażenie. Tymczasem w 1968 roku mieliśmy do czynienia z jednej strony z przepychanką między dwoma komunistycznymi gangami, rozpoczętą jeszcze po śmierci Stalina, kiedy trzeba było nieubłaganym palcem wskazać odpowiedzialnych za potworne zbrodnie. Tak powstały w polskiej partii komunistycznej frakcje „Żydów” i „Chamów”, które próbowały to odium zrzucić na siebie nawzajem. Październik 1956 roku trochę ten konflikt przytłumił, ale po wojnie sześciodniowej na Bliskim Wschodzie rozgorzał on na nowo. Tym razem „Chamy”, czyli frakcja tak zwanych „partyzantów” wzięła odwet na „Żydach”, ale odwet – powiedzmy sobie – safandulski, bo umożliwiła im wydostanie się z cudnego raju. Tę sytuację znakomicie ilustruje anegdotka o Aaronku, którego dyrektor szkoły przyłapał podczas lekcji na szkolnym boisku. - Dlaczego nie na lekcji – pyta surowo? - Bo, panie dyrektorze, logiki nie ma – odpowiada Aaronek. - Jak to: logiki nie ma, co to ma znaczyć – dopytuje się dyrektor. - Bo ja, panie dyrektorze – tłumaczy Aaronek – zesmrodziłem się i pan nauczyciel wyrzucił mnie z klasy. Teraz oni wszyscy tam siedzą, a ja chodzę po świeżym powietrzu. Warto o tym pamiętać, kiedy będziemy słuchali dramatycznych opisów męczeństwa, jak to Żydzi podówczas byli usuwani z pracy i zmuszani do wyjazdu. Zatrzymajmy się chwilę nad tym, co to były za miejsca pracy. W najlepszym razie – w komunistycznym aparacie propagandowym. Dalej – w aparacie gospodarczym, albo partyjnym i wreszcie – w bezpiece, czyli komunistycznym aparacie terroru. Oczywiście wyjeżdżając na Zachód nie wypadało się przechwalać uczestnictwem w komunistycznym aparacie terroru czy propagandy, więc im bardziej taki jeden z drugim marcowy emigrant miał ręce umazane we krwi polskich patriotów, tym skwapliwiej drapował się w kostium męczeński i tym głośniej krzyczał o „polskim antysemityzmie”. Tymczasem marzec 1968 roku to pierwsze po poznańskim Czerwcu masowe wystąpienie przeciwko komunizmowi, w którym główną rolę odegrała młodzież studencka, a więc – drugie pokolenie AK-owców, wdeptywanych w ziemię również przez Żydów w służbie Stalina. Ale o tym nikt nie przypomni, bo rocznicowy przekaz będzie koncentrował się na żydowskich arywistach, awansowanych na tę okoliczność do rangi „polskiej elity”.

        Część tych arywistów w 1968 roku wyjechała na Zachód, ale część została – bo kto nie chciał, to nigdzie wyjeżdżać nie musiał. I część tych, którzy zostali, tworzy dziś w Polsce piątą kolumnę, dostarczając zagranicy paliwa dla rozmaitych antypolskich kampanii. Wspomniał o tym ostatnio Bronisław Wildstein – że największym problemem w rozmowach, jakie prowadził w Izraelu było to, że strona izraelska informowana jest o Polsce przez środowiska wrogie naszemu krajowi i Polakom. Tę sytuację również ilustruje anegdotka z tamtych czasów, jak to Chińczycy uderzyli na Związek Sowiecki, docierając aż do Polski. Kiedy działania wojenne ustały, do chińskiej komendantury w Warszawie zostali wezwani partyjni dygnitarze, żeby utworzyli tubylczą administrację. Jako pierwszy do chińskiego komendanta wszedł Mieczysław Moczar. Mija pół godziny, mija godzina, mija półtorej, wreszcie po dwóch godzinach Moczar wychodzi oblany zimnym potem, blady, słaniając się na nogach. Podbiegają do niego pozostali i ze zgrozą i współczuciem pytają: tacy straszni są ci Chińczycy? - Chińczycy to jeszcze nic – odpowiada słabym głosem Moczar. - Najgorszy jest Cyrankiewicz.

Mówił Stanisław Michalkiewicz

© Stanisław Michalkiewicz
7 marca 2018
Cotygodniowy felieton radiowy emitowany jest w:
Radio Maryja, Telewizja Trwam
☞ WSPOMÓŻ AUTORA




Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Myśląc Ojczyzna” jest emitowany w Radiu Maryja w każdą środę o godz. 20.50. Komentarze nie są emitowane podczas przerwy wakacyjnej w lipcu i sierpniu.

Ilustracja i media © Radio Maryja / Telewizja Trwam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2