Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Marsz Niepodległości a Szwajcaria. Ku uwadze wszystkich „demokratów” z prawej i lewej strony

Szanowni państwo.

        Zapewne dla wielu z Was tytuł tego felietonu jest zaskakujący i nie dziwię się. Ale tylko pozornie Marsz Niepodległości nie ma nic wspólnego ze Szwajcarią, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Tak więc zacznijmy zgodnie z formułą pana Hitchcocka, czyli otwieramy wielkim trzęsieniem ziemi i po nim napięcie ma już tylko rosnąć w postępie geometrycznym…
W jednym z województw szwajcarskich, kantonie Appenzell Innerrhoden, przez dekady w kolejnych referendach większością głosów jego mieszkańców nie zgadzano się na przyznanie praw do głosowania kobietom aż do 1989 roku.
Podczas gdy w Polsce natychmiast po uzyskaniu własnej niepodległości kobiety od razu otrzymały takie sama prawa jak mężczyźni, w niedalekiej Szwajcarii nastąpiło to dopiero w… 1990 roku.
Dla właściwego zrozumienia tego faktu jeszcze raz podkreślę to trochę innymi słowami: w chwili, gdy w Polsce umierała komuna i zaczynała się tzw. „transformacja” PRL–u w III Rzeczpospolitą, a więc w czasach, które większość z obecnie żyjących Polaków nadal pamięta z jak najbardziej własnego doświadczenia, w jednym z województw leżącej raptem trochę ponad 900km od nas Szwajcarii pod tym względem czas zatrzymał się w XIX wieku i kobiety nadal nie miały tam prawa głosu!
Ktoś mógłby zapytać jak to możliwe, aby w sercu Europy i na sam koniec XX wieku istniał nie muzułmański, ale cywilizowany kraj, w którym kobiety nie miały prawa głosu? I jak to możliwe, aby tym krajem była Szwajcaria – kraj powszechnie uważany za jedno z najbardziej demokratycznych państw na świecie?!
Wydawałoby się, że jest to niemożliwe.
A jednak tak było.
Dlaczego?
No właśnie dlatego, że jest to jeden z najbardziej demokratycznych krajów na świecie!

        W tym miejscu muszę niektórym Czytelnikom troszeczkę wyjaśnić, na czym polega ustrój Konfederacji Szwajcarskiej. Otóż jest to jedna z ostatnich na świecie demokracji bezpośrednich, w której prawie o wszystkim decydują sami obywatele w głosowaniu bezpośrednim, zwanym referendum. W taki właśnie sposób obywatele Graubünden odrzucili projekt zainstalowania odpowiednika warszawskiego Tęczowego Łuku Zboczeń Seksualnych i zabronili instalacji czegoś takiego w swoim mieście, natomiast obywatele Berna większością głosów swoich mieszkańców zgodzili się na podobny projekt i zostało to u nich zrealizowane. Dodam także, że absolutnie nikogo ani nie dziwiło, ani też nie raziło zarówno odrzucenie, jak i zaakceptowanie „tęczy” przez obywateli jednego lub drugiego miasta. Żaden z ruchów lub organizacji LGBT nie złożył też zażalenia lub innej skargi po odrzuceniu ich projektu w danym mieście, a przynajmniej nie jest mi o tym wiadomo i nie znalazłem żadnych tego śladów.
Dlaczego?
Ponieważ w Szwajcarii panuje rzeczywista demokracja, zgodna z samą jej definicją, a więc jest to władza (rządzenie) większości, zgodna z opinią większości i prowadzona dla tejże większości. Prawdziwa demokracja. Stąd ci przykładowi szwajcarscy dewianci seksualni spod tęczowych sztandarów wiedzą, że od woli większości społeczeństwa nie ma odwołania. Jeśli im nie podoba się wola większości obywateli danego miasta lub województwa, to jedyne co mogą zrobić, to wynieść się do miasta drugiego. Lub innego kantonu. Lub też innego kraju, jeśli nie w smak im wola obywateli Szwajcarii niedopuszczających u siebie np. „genderyzmu” i innych pseudonaukowych oszustw.
Proste, prawda?
Ale jest to możliwe tylko i wyłącznie dzięki temu, że Szwajcarzy głosują w wyborach bezpośrednich, a więc bez żadnych pośredników zwykle zniekształcających i wypaczających wolę swych wyborców. Dlatego każde szwajcarskie województwo (kanton) jest praktycznie samodzielnym państwem w Konfederacji Szwajcarskiej, każdy region w województwie jest kolejnym, trochę mniejszym, ale także samodzielnym i samorządnym bytem społecznym, każde miasto w każdym regionie jest jeszcze mniejszym, ale takim samym samorządnym tworem, i tak dalej, aż do najmniejszej jednostki Konfederacji, jaką jest… rodzina. Co najważniejsze: odwrotnie, niż to ma miejsce np. w teoretycznie podobnej konfederacji USA, gdzie prawo federalne jest nadrzędne i ponad prawem stanowym, a prawo stanowe ważniejsze znów od uchwał miejskich itd. – w Konfederacji Szwajcarskiej oprócz dosłownie garści spraw dotyczących obronności kraju itp., żadne inne ustawodawstwo federalne nie jest ważniejsze od ustawodawstwa wojewódzkiego, a ustawodawstwo szczebla wojewódzkiego NIE jest ważniejsze od ustawodawstwa regionalnego, miejskiego itd. Teoretycznie więc, gdyby obywatele jakiegoś miasta zadecydowaliby w referendum o zakazie sprzedaży np. zwykłej Coca-Coli, to ich wola stałaby się prawem obowiązującym w ich mieście i żadne przepisy federalnego prawa handlowego o wolnym rynku NIE mogłyby tego zmienić.
Dlatego w tak zorganizowanym społeczeństwie, bezpośrednio decydującym w referendach o autentycznie wszystkim co tego społeczeństwa dotyczy, nie ma tam możliwości oszustw. A przynajmniej możliwości ich dokonywania jest o wiele rzędów wielkości mniej, niż ma to w takiej np. Warszawie czy w całej Polsce. Można to określić krótko: ludzie rządzą się tam sami sobą.
Dlatego wreszcie kanton Appenzell Innerrhoden, pomimo swego oczywistego zacofania, pomimo wszystkich związanych z tą decyzją i wynikających z niej perturbacji i niespotykanej w cywilizowanych krajach dyskryminacji płciowej, mimo to mógł nie przyznać swym kobietom prawa do głosowania tak długo, jak długo było to wolą większości. Aż do końca XX wieku! Niesamowite, ale taka była wola większości jego obywateli i NIC ani NIKT nie mógł tego zmienić, bo w prawdziwej demokracji to wola większości obowiązuje wszystkich (a komu to się nie podoba – droga wolna… nikt nikogo nie zmusza, aby mieszkał z WIĘKSZOŚCIĄ, z której wolą ktoś się nie zgadza; jak wspomniałem wcześniej, można przenieść się do innego miasta, kantonu, a nawet innego kraju, jeżeli cała Szwajcaria komuś nie w smak).
Dodam więcej: Szwajcarzy w ogromnej większości odrzucili przynależność do Unii Europejskiej i Szwajcaria jako państwo ma absolutnie najmniej wszelkich powiązań i regulacji prawnych z UE ze wszystkich państw na kontynencie europejskim, włącznie z Rosją. Szwajcaria nigdy też nie chciała, nadal nie chce i najpewniej nigdy nie zechce dołączyć do NATO.
Wreszcie to Szwajcarzy, prawdopodobnie jako pierwsi w Europie oficjalnie zamknęli swoje granice dla pochodów islamskich nachodźców natychmiast, gdy one się zaczęły i do dzisiaj pilnują swych granic jak oka w głowie – bo tak zadecydowali jej obywatele.
A mimo tych wszystkich „wszeteczeństw”, jakie przytoczyłem powyżej, nigdy nie słyszeliście Państwo, aby ktokolwiek, gdziekolwiek, lub kiedykolwiek pisał o Szwajcarii jako o kraju „zacofanym” lub „ciemnogrodzie” i nazywał jej społeczeństwo szwajcarskimi „moherami” czy też wyzywał ich od szwajcarskich odpowiedników „Januszy” lub „Grażyn”, prawda?

        I po tak przydługim wyjaśnieniu wracamy do początku tego felietonu, a więc do tego, co Marsz Niepodległości ma wspólnego ze Szwajcarią. Myślę jednak, że po tym celowo przydługim wyjaśnieniu odgadłeś już samemu, Szanowny Czytelniku, jakie są moje intencje. W tej okropnie zacofanej Szwajcarii – oczywiście zacofanej według Michnika, Lisa i innych załganych oszustów–propagandzistów z takiej np. „Krytyki Politycznej” ubliżających tym i wieloma innymi słowami Polakom i Polsce za o wiele przecież mniejsze „przewinienia” – w tej zacofanej Szwajcarii nie byłoby po prostu możliwe, aby jakakolwiek mniejszość mogła narzucić swą wolę większości. Jeżeli większość obywateli nie życzy sobie indoktrynacji ze strony organizacji promujących dewiacje seksualne – nie byłoby żadnego „tęczowego piatku” w szkołach, jak to niedawno miało miejsce w Polsce; jeżeli kilkadziesiąt lub więcej tysięcy obywateli chce iść w Marszu Niepodległości – żadne bufetowe ścierwo czy inna żona złodzieja kamienicy gnieżdżąca się na urzędzie prezydenta miasta także nie byłaby w stanie im tego zabronić. W demokracji nie miałaby prawa nawet zasugerować czegoś tak wielce niedemokratycznego! To po prostu niemożliwe. Co więcej – każdy sprzeciwiający się woli większości naturalnie łamałby tym samym prawo i podlegałby oskarżeniu ze strony prokuratury.
Tak, „panowie” Michnik, Lis i inne antypolskie ścierwa tak radośnie oskarżające Polaków o zacofanie i inne przywary: tak właśnie wygląda prawdziwa demokracja w prawdziwie wolnym kraju, jak pokazałem na przykładzie Szwajcarii. Możecie pisać swoje dyrdymały i bluzgi o „zacofaniu” Polaków itd. przez kolejne 25 lat, a faktów i tak nigdy nie zmienicie: demokracja to zawsze wola większości i rządy większości DLA DOBRA tejże WIĘKSZOŚCI, a nigdy nie są to rządy mniejszości dla dobra mniejszości, bo to nazywa się (także ze starożytnej greki) DYKTATURĄ. I – jak by to powiedzieli Szwajcarzy – jeśli wam się to nie podoba, to poszukajcie sobie innego miasta, innego województwa, albo (najlepiej natychmiast) innego kraju. Chyba wiecie lepiej ode mnie, że pani Merkel zapraszała…

        Natomiast ku uwadze prawdziwych obrońców demokracji chciałem powyższymi słowami równocześnie przypomnieć, czym jest prawdziwa demokracja. Albowiem czytając słowa napisane i wypowiedziane nawet przez poważanych przeze mnie felietonistów i polityków zauważyłem, że dla każdego z nich demokracja oznacza coś innego. A przecież demokracja została jasno i wyraźnie zdefiniowana już kilka tysięcy lat temu i jest to ni mniej, ni więcej, ale dokładnie WOLA OBYWATELI. Tylko i aż tyle.

Dziękuję za uwagę.


© DeS
(Digitale Scriptor)
9 listopada 2018
specjalnie dla: Ilustrowany Tygodnik Polski ☞ tiny.cc/itp2





Ilustracja © brak informacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2