Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Czy potrzeba nam sejmowych komisji śledczych? Ucieczka od terroru cząstkowatości kiedy historia mówi: sprawdzam

Kiedy historia mówi: sprawdzam

Czy „dobra zmiana” jest gotowa na wyzwania przyszłości


Żyjemy w epoce, w której świat – w ciągu kilku lat - zmienia się szybciej niż przez poprzednie stulecia. Polska znalazła się na ryzykownym kursie – podjęła próbę budowy suwerennego państwa, które ma swoje interesy, a sojusze weryfikuje po efektach jakie one przynoszą.

Kurs jest ryzykowny bowiem wywołuje agresywne reakcje naszych sąsiadów, może jednak przynieść rezultaty, o jakich nasi przodkowie mogli jedynie marzyć. To, czy tak się stanie zależy od sytuacji międzynarodowej, w pewnej jednak części zależy także od dojrzałości, rozsądku i zręczności ludzi, którzy dziś Rzeczpospolitą władają.

Czy Prawo i Sprawiedliwość jest przygotowane do globalnej gry o polskie interesy? Czy rozumie zasady, według których ta gra się toczy? Czy dobrze wybrało sojuszników, czy nie zostanie zdradzone, czy uda mu się powściągnąć – wspomaganą z zewnątrz – rebelię?

Pytania mnożą się same. Czy jednak znamy na nie odpowiedzi?

To już nie tylko prosta zabawa intelektualna, to być może najważniejsza batalia jaką przyjdzie nam toczyć od 1918 roku.

Krótka ławka?


O PiS zwykło się mówić : partia Jarosława Kaczyńskiego. I właśnie koncepcje Kaczyńskiego stały się kamieniem węgielnym dzisiejszego oblicza tego ugrupowania. Należy jednak pamiętać, że u źródeł sukcesu koncepcji PiS leżał bunt przeciwko jawnej niesprawiedliwości, z jaką spotykały się, w Trzeciej RP, ofiary przestępstw. Koncepcje zaostrzenia kar wobec sprawców groźnych przestępstw oraz podkreślanie konieczności opieki nad ofiarami ich działań stały się źródłem sukcesu PiS. Działalność Lecha Kaczyńskiego – jako ministra sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka – uwiarygodniła to środowisko i nadała jego postulatom konkretnego wymiaru. W pewnym momencie PiS stał się partią nowych koncepcji prawnych. Nawiasem mówiąc niech nikogo zatem nie dziwi dzisiejszy impet tej partii w dziedzinie koniecznego reformowania działalności wymiaru sprawiedliwości w naszym państwie.

Z czasem środowisko tej partii poszerzyło się o kontestatorów polityki gospodarczej, która dominowała po 1990 roku, dołączyli do niego także niepodlegościowcy i powstał nurt znakomity w kontestacji wad postpeerelu jednak mgławicowy jeśli chodzi o poglądy na gospodarkę i politykę zagraniczną.

Stąd pewnie w pierwszym rządzie „dobrej zmiany” doszło do zaskakującego mariażu Jarosława Gowina z …Antonim Macierewiczem.

Zawirowania najnowszej historii sprawiły, że wokół Jarosława Kaczyńskiego wytrwała grupa najbardziej odpornych współpracowników. Kiedy jednak przyszło zwycięstwo, w środowisku PiS zaczął dominować pogląd, że „ławka jest krótka” i trudno o fachowców.

O szczupłości partyjnej „ławki” świadczyć może choćby – najpierw tymczasowa – a potem już permanentna prezesura Jacka Kurskiego w publicznej telewizji, czy też – na przeciwnym biegunie – zawirowania w obsadzie firmy Energa, gdzie (w ciągu ostatnich trzech lat) zasiada już siódmy zarząd.

Syndrom „krótkiej ławki” wynika jednak z dominującego wciąż poczucia bycia w „oblężonej twierdzy” i poszukiwań kadrowych ograniczonych jedynie do zaufanego, partyjnego grona.

Socjaliści w ofensywie


Rządy PiS w gospodarce to właściwie realizacja socjalistycznych snów Ignacego Daszyńskiego. Renacjonalizacja dużych przedsiębiorstw i gigantyczne programy pomocy społecznej obsługiwane z budżetu państwa.

Niestety – nawet z punktu widzenia ortodoksyjnego wolnościowca – socjalistyczne działania rządów Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego są, z punktu widzenia interesów państwa, koniecznością. Dotychczasowe zmiany polityczne doprowadziły bowiem do takiej dewastacji polskiego systemu gospodarczego i tak wielkiego poczucia niesprawiedliwości, że bez tych posunięć nie byłoby możliwe przygotowanie polskiego społeczeństwa do wprowadzenia w życie programu wzmacniania państwa.

Szaleństwa złodziejskiej prywatyzacji i kreowania na siłę „czerwonej burżuazji” musiały doprowadzić do alienacji zwykłych obywateli i braku zaufania wobec państwa i jego administracji. Program odebrania pieniędzy aferzystom i skierowania ich do kieszeni zwykłych obywateli ma zbudować trwałe poparcie polityczne i skłonić obywateli do partycypacji w zmianach.

Najważniejsze pytanie brzmi jednak: co dalej? Jaki program reform ekonomicznych i społecznych przygotował rząd „dobrej zmiany”?. „Pakiet Morawieckiego”, to – jak na razie – ładna prezentacja w programie „power point” i pytanie…jakie praktyczne działania z niego wynikają?

Sojusznicy robią za nas politykę zagraniczną?


W czasach rządów koalicji PO – PSL tajemnica poliszynela był fakt, że nasi politycy wodze polityki zagranicznej praktycznie oddali w ręce Berlina.

Kiedy do władzy przyszła „dobra zmiana” nastąpiło wyraźne przesunięcie sojuszniczych akcentów. Najważniejszym miejscem dla naszej polityki zagranicznej stał się Waszyngton, w którym – na szczęście dla PiS – władzę objął Donald Trump, a nie Hillary Clinton.

Niestety kolejni ministrowie spraw zagranicznych są bardzo niewyraźnymi ideowo politykami i mechanicznie powtarzają drętwo brzmiące formułki o sojuszu z USA.

Do dziś żaden pisowski think tank, żadne grono ekspertów, nie przedstawiło konkretnych założeń naszej polityki zagranicznej. Nadszedł jednak najwyższy czas na to, aby przestać mechanicznie powtarzać slogany o „trójmorzu”, sojuszniczej sile NATO, czy o możliwości budowania polskiej niepodległości w oparciu o obecność amerykańskich żołnierzy w naszym kraju.

Coraz bardziej niejasne staje się też stanowisko „dobrej zmiany” wobec kwestii migrantów atakujących dziś większość europejskich krajów.

Niestety działania zagraniczne zarówno prezydenta jak i polskiej dyplomacji bardziej wyglądają na doraźne gaszenie pożarów i tworzenie jakiejś patchworkowej wizji, niż na spójny system, który w konsekwencji ma spowodować elastyczne i sprawne manewry służące rozszerzaniu pola polskiej niezależności i suwerenności.

Osobną kwestią pozostają kadry polskiej dyplomacji i MSZ, tu niestety działania „dobrej zmiany” przyniosły jedynie kosmetyczne zmiany, a wysłanie na ambasadorską placówkę przyjaciela Aleksandra Kwaśniewskiego, niejakiego Waldemara Dubaniowskiego, jest przypadkiem dla tej sytuacji symbolicznym. Ciekawe ilu jeszcze ambasadorów i konsulów prezentuje tak agresywnie antyniepodległościową postawę jak hołubiony przez ministra Waszczykowskiego Ryszard Schnepf?

Wobec całkowitego fiaska giedroyciowskich iluzji Polska musi dziś odpowiedzieć sobie na wiele fundamentalnych pytań: jak ułożyć sobie stosunki z sąsiadami? Czy programowa wrogość wobec Białorusi i programowe przymykanie oczu na antypolskie postawy obecne w establiszmencie ukraińskim są niepodważalnymi elementami polskiej racji stanu?

Czy i jak zyskiwać na interesach z Chinami (przymykając oczy na łamanie w tym kraju praw człowieka) i jednocześnie trwać w relacji najbliższego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi?

Jaką przyjąć postawę wobec Rosji? - tu należy brać pod uwagę fakt, że USA nieustannie negocjują z administracją Putina.

Pytania – jak widać – sypią się jak z rogu obfitości. Jasnych odpowiedzi, póki co, brakuje.

***

Wszystkie te kwestie staja się niezmiernie aktualne i poważne. Już teraz widać zatem, że kolejne narady polityków PiS nie powinny być poświęcone jedynie frakcyjnym tarciom i rozważaniom „kto, kogo?”. Nadchodzi moment, gdy historia coraz natarczywiej, zacznie mówić „dobrej zmianie” sprawdzam!.


Ucieczka od terroru cząstkowatości


Kiedy oglądamy wyczyny obrońców zwierząt, ludzi z organizacji ekologicznych, zastanawiamy się nad istotą postulatów o równouprawnieniu kobiet, zakazie prześladowania ludzi ze względu na zachowania seksualne….zwykle dotyka nas to samo dziwne uczucie. Instynktownie przychylamy się do tych postulatów, nie chcemy, aby kogoś gnębiono, wykorzystywano, sprawiano mu cierpienie. Nikt normalny nie będzie upierał się przy poglądach dzielących ludzi ze względu na pochodzenie, kolor skóry, czy tez kraj, z którego przybywa.

Dobrzy ludzie nie mogą stać po stronie cierpienia, niesprawiedliwości i ucisku.

Jednak w ślad za tymi odczuciami przychodzi nam do głowy inna myśl: ktoś tu jest nieuczciwy, ktoś manipuluje, ktoś wykorzystuje nasze podstawowe nastawienia i uczucia do czegoś zupełnie odmiennego od tego co deklaruje.

Jednym słowem instynktownie czujemy, że ktoś usiłuje nami manipulować.

Pułapka, którą sprytni manipulatorzy usiłują na nas zastawić, w historii uczciwego myślenia została nazwana: „pars pro toto”, czyli „część zamiast całości”. Według zwięzłej i klasycznej definicji jest to „technika świadomego okłamywania słuchaczy, odbiorców poprzez podawanie jedynie części jakiejś informacji lub prawdy. Czasem jest to także podnoszenie do rozmiarów idei metody, którą idee należy dowodzić”. Tyle klasyczna filozofia.

I tu pozwólcie na małą dygresję. Czy już wiecie dlaczego filozofia i logika zostały eksmitowane z programów powszechnej edukacji?

No właśnie dlatego… po co komu pokolenia ludzi, którzy posługują się solidnymi metodami wnioskowania i dyskusji. Przecież tak wyedukowani ludzie w lot rozpoznają prymitywne metody manipulacji, które stosuje dzisiejsza polityka. Nikomu – przy władzy – nie jest potrzebna publiczność, która myśli w sposób zdyscyplinowany i zanim ujawni emocje, to jednak gruntownie przemyśli podawane jej – do wierzenia – aksjomaty.

Zajmijmy się podstawowymi kłamstwami z dziedziny „cząstkowości”, „cząstkowego sączenia nam wiedzy o rzeczywistości”.

Często spotykamy wypowiedzi typu: „będę walczyć o demokrację”, „demokracja jest wartością, za którą warto ginąć”, „bez demokracji nie ma wolności”. I znów – w pierwszym odruchu – chcemy się z tym zgodzić. Potem następuje ciąg dalszych zgód i nawet nie zauważamy, jak ciągnie się nas za nos w kierunku pogodzenia się z wierutnymi bzdurami, które służą za przykrywkę manipulatorom.

Włączamy nasz klasyczny namysł, chwila i….z naszej racjonalnej maszynki wypada nam prosta diagnoza: oto stawia się konia przed wozem i mówi, że stanowi on wartość absolutną. Demokracja jest tylko metodą do osiągania wrażenia, że ludzie, obywatele mają na coś wpływ. W momencie gdy absolutyzuje się metodę zapomina się o samej wartości, do której ta metoda (jako jedna z wielu) powinna wieść. Narzędzie staje się wartością samą w sobie. Metoda dochodzenia do rezultatu staje się ważniejsza od samego rezultatu, o którym w ogóle przestaje się mówić. Demokracja sama w sobie nie jest ani dobra, ani zła. Dobrym może być efekt w postaci większej sprawiedliwości, dobrego zorganizowania działania państwa, na które godzi się większość mieszkających na jakimś terenie obywateli.

Sprawne i sprawiedliwe państwo można osiągnąć przecież przy zastosowaniu także innych metod. Ubóstwienie demokracji prowadzi do prymatu narzędzia nad głową. Odgławiamy społeczeństwo, które ma mechanicznie stosować jedynie aplikację narzędzia. Głowa jest gdzie indziej i w ten sposób – po pozorem czczenia demokracji jak bóstwa – pogrążamy się w dyktaturze mniejszości, która sprytnie wywiera wpływ na działania i myślenie większości.

Obrona zwierząt ma sens, ale tylko jako metoda wiodąca do uporządkowania świata, do wychowania lepszego pokolenia ludzi. Obrona zwierząt podniesiona do rangi absolutu staje się niebezpieczną pseudoideologią, która odbiera osobie ludzkiej jej wyjątkowość w świecie i antropomorfizuje odczucia i psychikę zwierząt de facto zrównuje zwierzęta z ludźmi, stąd już tylko krok do zastosowania metod wyniesionych z hodowli zwierząt, do zarządzania masami ludzkimi. Zwierzę nie ma statusu psychicznego i bytowego równego człowiekowi i każdy kto łamie ten aksjomat staje się niebezpiecznym ideologiem, którego działania – prędzej czy później – zagrożą wolności osoby ludzkiej.

Niedługo zacznie się piętnować spożywanie mięsa, a dalej także pozyskiwanie od zwierząt innych produktów, które dotychczas naturalnie były wykorzystywane przez człowieka do normalnego życia. Niepostrzeżenie zatem słuszny postulat szacunku wobec istot niższych i dobry wychowawczo kanon nie sprowadzania na zwierzęta cierpienia dla zabawy, stają się modelem zupełnie nowej, w konsekwencji antyludzkiej ideologii.

Ochrona świata jest jednym z najważniejszych postulatów bytowych ludzkości, wszak jak zniszczymy świat, to zniszczymy i siebie. Kiedy jednak wypreparujemy z tego świata człowieka, to otrzymujemy ideologię, w której wszystko staje się ważniejsze niż życie ludzi i jego wymogi. Animalsi, Greenpeace i tym podobne organizacje, tak naprawdę mają w nosie te wszystkie motylki, drzewka, dżdżownice i robaki, w obronie których przypinają się do drzew i blokują niezbędne dla rozwoju naszej cywilizacji inwestycje. Oni opracowali totalitarny program zamknięcia nam ust, wytrącenia nam z rąk wszelkich argumentów i doprowadzenia do sytuacji, gdy „ekologiczny biznes” zdominuje wiele dziedzin naszego życia. Dojdzie do tego, że na wszystkie nasze działania będziemy potrzebować ekologicznych certyfikatów, wydawanych przez ekoterrorystów.

Równouprawnienie kobiet jest jednym z najbardziej naturalnych postulatów. W Europie jednak to „równouprawnienie” stało się ostrym nożem, którym wymachują rozmaite organizacje o totalitarnych skłonnościach. Co ciekawe to „równouprawnienie” (aż do absurdu szkodliwego dla samej istoty kobiecości) stosuje się jedynie do białych , heteroseksualnych, tradycyjnych mieszkańców naszego kontynentu. Postulaty feminoterrorystek nie docierają do środowisk muzułmańskich czy żydowskich. Wobec tych środowisk ideowa żandarmeria feministek jest kompletnie niewidząca i pozbawiona impetu.

Te babony i ukryci pod ich kieckami wypłosze chcą sterroryzować jedynie nas, zdroworozsądkowych mieszkańców tradycyjnego świata.

W konsekwencji takich działań rośnie tęsknota kobiet za prawdziwymi mężczyznami, i zdziwaczenie rodzaju męskiego, który zostaje pozbawiony swoich podstawowych cech i atrybutów.

Filmy Federico Felliniego – za czasów mojej młodości – uchodziły za umysłową ekstrawagancję i futurystyczne urojenia, dziś wielu młodych ludzi ogląda je nieomal jak reportaże z otaczającej nas rzeczywistości.

Pokazuję Państwu jedynie kilka przykładów tego, jak dewastującą siłę mają manipulacje typu „pars pro toto”. Są one sprytnie stosowane tam, gdzie można nas zaszantażować pozytywnymi odczuciami płynącymi wobec wyrwanych z kontekstu haseł.

Jedyna obroną przed pozbawionymi uczciwości szantażystami jest rozbieranie ich pseudoideologii na czynniki pierwsze i poprawne rozgraniczane pomiędzy tym co jest narzędziem, a tym co jest celem i wartością samoistną.

Każdy postulat absolutyzujący narzędzie, wyrywający z opisu świata jedną część i czyniący z niej sposób opowiadania o wszystkim, musi być przez nas a priori odrzucony, jako próba fałszu, kłamstwa i nieuczciwej manipulacji.

Postępując w ten sposób nie tylko osłonimy własną wolność i pewność sądzenia, ale uchronimy swoje otoczenie przed agresja ze strony „postępowców”.

Paradoksalnie sam postulat naginania się do „postępowości” jest właśnie takim przykładem perfidnej manipulacji. Kiedy pozytywnie odbierany termin „postęp” (typowe narzędzie) jest przedstawiany jako wartość sama w sobie, istniejąca niezależnie i zakorzeniona w naszym najgłębszym poczuciu sensu.

Fuj…”pars pro toto”, metoda manipulacji naszych czasów. W tym przypadku wystarczy nasz upór i twarde powtarzanie: Apage, nie próbuj mieszać mi w głowie….!


Czy potrzeba nam sejmowych komisji śledczych?


Kiedy wymiar sprawiedliwości wyraźnie sobie nie radzi, a sprawy sięgają najwyższych pięter władzy, wtedy powstaje parlamentarna komisja śledcza. Taka komisja jest – co prawda – skrzyżowaniem reality show ze śledztwem prokuratorskim i – jak dotąd – najlepsze efekty przynosi w…promowaniu jej członków, to jednak obrady takich ciał zawsze skupiają opinii publicznej.

Wielu polskich polityków, właśnie dzięki zasiadaniu w głośnej komisji trafiło na szczyt polskiej polityki. Efekty śledcze działających od 21 stycznia 1999 roku komisji są już znacznie mniej imponujące.

Komisje odzwierciedlają jednak największe patologie polskiego życia publicznego i jako takie zasługują na głębszą uwagę. Swoją drogą niezmiernie ciekawa byłaby książka opowiadająca o kulisach działań każdej z tych komisji oraz analizująca przyczyny „twórczej” niemocy większości z nich.

Początek


Komisję śledczą, jako zupełnie nowy organ polskiego parlamentaryzmu, powołano w styczniu 1999 roku na kanwie tzw „afery Olina”, kiedy oskarżenia o agenturalność dotknęły premiera rządu RP Józefa Oleksego. Wtedy do powstania komisji nie doszło, jednak pierwsza okazja pojawiła się bardzo szybko. Pretekstem do powstania pierwszej sejmowej komisji śledczej stała się wizyta Lwa Rywina w gabinecie Adama Michnika, wówczas redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”.

Afera Rywina


10 stycznia 2003 roku powstała pierwsza sejmowa komisja śledcza „ do zbadania ujawnionych w mediach zarzutów dotyczących przypadków korupcji podczas prac nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji”. Bezpośrednim powodem powołania tej komisji były rezultaty ujawnionego – po półrocznej zwłoce – śledztwa „GW” na temat patologicznych mechanizmów przygotowywania tej ustawy, których symbolem stał się producent filmowy Lew Rywin i jego korupcyjna oferta złożona Michnikowi. Po trwających przeszło roku przesłuchaniach przed komisją, którymi emocjonowała się cała Polska, doszło do konfliktu w łonie sejmowej komisji i ostatecznie spośród trzech wersji raportu parlament przyjął najbardziej radykalną autorstwa posła Zbigniewa Ziobro, który dzięki pracy w komisji wyrósł na pierwszoplanowego polityka. Ziobro postulował w swym raporcie postawienie przed Trybunałem Stanu zarówno premiera Leszka Millera jak i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Kiedy jednak ten sam Zbigniew Ziobro został ministrem sprawiedliwości w rządzie PiS, do sprawy nie wrócono i ustalenia komisji nie miały już swojego dalszego ciągu. Lew Rywin ostatecznie został skazany na dwa lata więzienia i sto tysięcy złotych grzywny.

Gry wokół Orlenu


Powołana w 2004 roku komisja miała za zadanie zbadać okoliczności odwołania i zatrzymania prezesa PKN Orlen Zbigniewa Modrzejewskiego, oraz wykorzystywania służb specjalnych do wywierania nacisków na zarząd spółki. Komisja nie osiągnęła jednomyślności, jednak w trakcie jej działania ujawnione zostały patologiczne mechanizmy oddziaływania na Orlen ze strony służb specjalnych, pojawił się także watek nieformalnych układów Jana Kulczyka.

Ostatecznie, w 2012 roku, w aferze Orlenu, skazano byłego dyrektora zarządu śledczego UOP Ryszarda Bieszyńskiego oraz byłego ministra koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Siemiątkowskiego. Działania komisji ujawniły także działalność lobbysty Marka Dochnala, oraz kulisy słynnego „wiedeńskiego obiadu” Jana Kulczyka.

PZU, czyli za „czapkę gruszek”


W styczniu 2005 roku powołana została komisja śledcza do spraw zbadania okoliczności prywatyzacji PZU. Burzliwe obrady tej komisji i ciekawe odkrycia, jakie w ich trakcie poczyniono, nie przyniosły końcowego raportu i nie przyczyniły się do uratowania wypływających ze skarbu państwa miliardów złotych. Rząd Jerzego Buzka za niewiele ponad trzy miliardy sprzedał 30 procent akcji PZU, które w tamtym czasie szacowane było na ponad 30 miliardów. Akcje kupiło nieznane w branży ubezpieczeniowej konsorcjum Eureko. Komisja śledcza uznała, że transakcja była niekorzystna dla skarbu państwa, a odpowiedzialność polityczną za ten fakt ponosi premier Jerzy Buzek, a przed Trybunałem Stanu (bez rezultatu) stanął były minister skarbu Emil Wąsacz. Wyprowadzenie Eureko z PZU kosztowało polskiego podatnika ponad dziesięć miliardów złotych. Za fatalną decyzję prywatyzacyjną nie odpowiedział nikt.

Banki


Na wniosek PiS w 206 roku powołano komisję, której zadaniem było wyjaśnienie kulis prywatyzacji polskiego rynku bankowego. Pierwsze przesłuchania przed tą komisją przyniosły wiele ciekawych informacji pokazujących skalę patologii w procesie prywatyzacji sektora finansowego, jednak wyrok kierowanego przez Marka Safjana Trybunału Konstytucyjnego skutecznie zablokował prace posłów.

Barbara Blida


W grudniu 2007 roku powołano komisję, której zadaniem było ustalenie okoliczności samobójczej śmierci byłej minister w rządzie SLD Barbary Blidy. Komisja, której ukrytym celem była dyskredytacja PiS, właściwie nie ustaliła niczego, co mogłoby pogrążyć polityków PiS. Afera wokół śmierci Barbary Blidy zaowocowała jedynie propagandowym filmem autorstwa Sylwestra Latkowskiego.

Komisja naciskowa


W 2008 roku powstała komisja, której zadaniem było doprowadzenie do udowodnienia, że w czasie rządów PiS politycy wywierali nacisk na funkcjonariuszy służb specjalnych. Pomimo burzliwych obrad i kłótni komisja nie doszła do żadnych konkretnych ustaleń.

Afera hazardowa


W 2009 roku sejm powołał komisję do spraw wyjaśnienia tzw „afery hazardowej”. Obrady komisji doprowadziły de facto do upadku politycznych karier Cezarego Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego. Jednocześnie komisja obnażyła mechanizmy sprawowania władzy przez koalicję PO/ PSL.

Śmierć Olewnika


W lutym 2009 roku sejm powołał komisję, która miała wyjaśnić okoliczności porwania i śmierci Krzysztofa Olewnika syna znanego przedsiębiorcy z branży mięsnej. Poza powiązaniem serii zagadkowych śmierci osób zamieszanych w ta sprawę posłom niewiele udało się wyjaśnić.

Amber Gold i reprywatyzacja


Obecna kadencja sejmu może przynieść spektakularne ustalenia parlamentarnych śledczych. Zarówno komisja do spraw Amber Gold, jak i prowadzona przez Patryka Jakiego komisja mająca wyjaśnić kulisy spektakularnych reprywatyzacji w Warszawie na każdym swoim posiedzeniu ujawniają starannie skrywane mechanizmy działania polityków i wysokich urzędników w czasach rządów koalicji PO/PSL.

Mocne osobowości przewodniczących obu komisji sprawiły, że zarówno Małgorzata Wassermann, jak i Patryk Jaki kandydują dziś na urzędy prezydentów Warszawy i Krakowa.

Wielkie nadzieje budzi powstająca właśnie komisja śledcza mająca odsłonić oblicze tzw „afery VAT – owskiej”, która może pokazać nie tylko skalę okradania państwa przez polityków i popieranych przez nich biznesmenów, ale także oświetli kariery osób uważanych dotąd za finansowych geniuszy.

***

W krajach o rozwiniętych procedurach demokratycznych parlamentarne komisje śledcze przyczyniają się do znaczącego oczyszczenia życia politycznego i społecznego. W Polsce – jak dotychczas – ich praktyczny dorobek jest mizerny, natomiast stały się one trampoliną do politycznych karier wielu znanych dziś polityków.

Istotny przełom może nastąpić dopiero w czasie tej kadencji parlamentu, sądząc bowiem po tym jak zaawansowane są prace komisji reprywatyzacyjnej i ds. Amber Gold, po raz pierwszy możemy mieć raporty będące jednocześnie precyzyjnymi aktami oskarżenia dla ludzi z politycznego świecznika.


© Witold Gadowski
Październik - listopad 2018
źródło publikacji:
www.gadowskiwitold.pl


Czytelniku! Jeśli uważasz, że to co robi autor jest słuszne, możesz dobrowolnie wesprzeć prawdziwie niezależne dzienikarstwo przy pomocy PayPal wysyłając dowolną sumę na adres witold@gadowskiwitold.pl lub tradycyjnym przelewem bankowym na konto:
Witold Gadowski
07 1240 1444 1111 0000 0921 7289





Ilustracja © brak informacji / www.volksverhalen.be

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2