Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Czy odsiecz nadejdzie? Niestety Polska nie jest dzisiaj mocarstwem i jeszcze długo nie będzie w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwa

O wiele łatwiej będzie nam się bronić, jeżeli zrozumiemy i zakodujemy sobie w naszej świadomości, że twardy opór stawiany oblegającej Polskę lewacko-liberalnej światowej armii jest niczym innym jak obroną polskiej niepodległości, bezpieczeństwa i suwerenności. Tym atakom często towarzyszy wypowiadane z cynicznym uśmieszkiem zdanie, że nie powinniśmy się zachowywać jak oblężona twierdza.
Od trzech lat słyszymy nieustannie o Polsce, w której doszło do zamachu na demokrację i państwo prawa. Nadchodzą katastroficzne wieści o rodzących się nad Wisłą autorytaryzmie, dyktaturze, a nawet faszyzmie. Nie brakuje też porównań dzisiejszej Polski rządzonej przez Zjednoczoną Prawicę odwołujących się wprost do ludobójczych reżimów – tak komunistycznego, jak i nazistowskiego. Czarną antypolską propagandą bombardowani jesteśmy nieustannie od świtu do nocy, aż tu nagle i znienacka prezydent Stanów Zjednoczonych, największego światowego mocarstwa, Donald Trump na forum ONZ przemawia takimi oto słowami:
– Marzenia narodów są tak różnorodne, jak one same; jak Indie, Arabia Saudyjska, Izrael, Polska, w której wielki naród staje w obronie swej niepodległości, bezpieczeństwa i suwerenności.

To przytoczone i wytłuszczone zdanie jest jedyną prawdziwą odpowiedzią na pytanie, czego tak naprawdę jesteśmy świadkami i jednocześnie uczestnikami już od trzech lat. Ludziom świadomym naszej często tragicznej historii wydaje się, że tak jak dawniej bywało, obronie naszej niepodległości i suwerenności, o której mówił prezydent Trump, zawsze musi towarzyszyć morze przelanej krwi, ogrom zniszczeń i ocean wylanych łez. Jednak czasy mamy dzisiaj inne, a przywódca USA w niczym nie przesadził i wcale nie użył zbyt mocnych słów do opisania naszej obecnej sytuacji. O wiele łatwiej będzie nam się bronić, jeżeli zrozumiemy i zakodujemy sobie w naszej świadomości, że twardy opór stawiany oblegającej Polskę lewacko-liberalnej światowej armii jest niczym innym jak obroną polskiej niepodległości, bezpieczeństwa i suwerenności. Tym atakom często towarzyszy wypowiadane z cynicznym uśmieszkiem zdanie, że nie powinniśmy się zachowywać jak oblężona twierdza. Zgadzam się, ale tylko jeżeli odnosi się to do polskich władz, ponieważ one powinny starać się skutecznie używać wobec agresorów środków dyplomatycznych. Natomiast my, Polacy, powinniśmy pozbyć się złudzeń i zachowywać właśnie jak niezłomni obrońcy oblężonej twierdzy, ponieważ takie są fakty.

Od trzech lat trwa propagandowy ostrzał artyleryjski, a pod nasze mury ściągane są kolubryny o coraz większym kalibrze. Słyszymy coraz wyraźniej odgłosy trwającego podkopu, którego celem jest umieszczenie i zdetonowanie pod naszymi murami wielkiej miny i jednocześnie posyła się do nas polskojęzycznych pseudoparlamentariuszy, którzy przekonują, że opór nie ma sensu, a kapitulacja przyniesie nam spokój, błogostan oraz mnóstwo najrozmaitszych korzyści. Musimy jednak cały czas pamiętać, że znaleźliśmy się w środku amerykańsko-niemieckiego sporu, który przebiega na wielu płaszczyznach. Niemcy od bardzo dawna przeciwne jakiejkolwiek obecności wojsk amerykańskich w Polsce musiały przełknąć gorzką pigułkę, kiedy te wojska, co prawda na zasadzie rotacyjnej, ale pojawiły się w końcu na naszym terytorium. Teraz niemiecko-rosyjski flirt mocno zakłóciła propozycja wybudowania w Polsce stałej bazy wojsk USA o bardzo nośnej propagandowo nazwie Fort Trump.

Na co prawie zawsze liczą obrońcy oblężonej twierdzy, jeżeli widzą coraz wyraźniej, że siła rażenia ich własnego ognia może nie wystarczyć do obrony murów? W takich wypadkach jedyną nadzieją staje się odsiecz, z jaką pospieszy sojusznik lub sojusznicy. A co może planować i knuć oblegający twierdzę wróg, widząc, że przez trzy lata mimo ściągnięcia największych machin oblężniczych nie może skruszyć polskich murów obronnych? Zawsze w takich przypadkach próbuje wziąć załogę głodem. Dlatego warto pamiętać, że po cichu i bez błysku fleszy w Unii Europejskiej toczy się proces legislacyjny w kwestii ochrony budżetu Unii w przypadku uogólnionych braków w zakresie praworządności w państwach członkowskich. A co, jeżeli Unia takie „uogólnione braki” stwierdzi? To można wyczytać jasno z zapijaczonych ust szefa Komisji Europejskiej, alkoholika Jeana-Claude’a Junckera, który podczas szczytu Trójmorza powiedział, że inwestycje bez praworządności nie mają sensu. Nie łudźmy się, w Unii Europejskiej trwają intensywne przygotowania do prawnego usankcjonowania pretekstu, który będzie usprawiedliwiał odebranie Polsce środków finansowych.

Pamiętajmy, że tylko spolegliwa wobec Berlina i Moskwy Polska może umożliwić połączenie się obu tych wrogich nam stolic. Bez Polski nie da się tego zrobić. Miedzy innymi, a może głównie dlatego Polska stała się kluczem do dzisiejszej strategii USA. Mało kto zwrócił uwagę na sens powstańczej alegorii, jakiej użył Donald Trump podczas przemówienia na placu Krasińskich w Warszawie latem ubiegłego roku. Zastanawiano się jedynie, dlaczego odwołał się do powstańczego heroicznego epizodu, który nie jest tym najbardziej znany i historycznie żywy? Przypomnę ten fragment, gdyż Donald Trump zupełnie świadomie posłużył się tym przykładem, aby uświadomić rolę, jaką Polska odgrywa od wieków na styku Wschodu z Zachodem:
W sierpniu 1944 r., tak jak teraz, Aleje Jerozolimskie były jedną z głównych arterii przecinających miasto ze wschodu na zachód. Kontrola nad nią miała kluczowe znaczenie dla obu stron bitwy o Warszawę. Wojsko niemieckie chciało ją przejąć jako najkrótszą drogę przemieszczania oddziałów na front i z frontu. Dla członków Polskiej Armii Krajowej natomiast możliwość przedostawania się na północ i na południe przez Aleje Jerozolimskie miała zasadnicze znaczenie dla utrzymania Śródmieścia, a tym samym utrzymania przy życiu samego powstania. Noc w noc, pod ostrzałem z broni maszynowej, Polacy znosili worki z piaskiem, by bronić swojego wąskiego przejścia w poprzek Alei Jerozolimskich. Dzień w dzień, wróg rozbijał je w drobny mak. Wtedy Polacy zrobili okop, a wkrótce – barykadę. W ten sposób nieustraszeni powstańcy zaczęli przekraczać tę arterię. To wąskie przejście zadecydowało o kontynuacji powstania. Mieszkańcy i powstańcy, ryzykując życie, biegli tym wąskim przejściem, by nieść pomoc swojemu miastu. „To było zaledwie kilka metrów” – wspominała młoda kobieta imieniem Greta. „Ten śmiertelnie niebezpieczny fragment ulicy przesiąknięty był krwią posłańców, łączniczek i kurierów”. Snajperzy brali ich na cel. Żołnierze wroga palili każdy budynek, a kiedy atakowali barykadę, wykorzystywali Polaków jako żywe tarcze dla swoich czołgów. Wróg nie ustawał w ataku na maleńki przyczółek cywilizacji, a Polacy nie ustawali w jego obronie. Przesmyk przez Aleje Jerozolimskie wymagał ciągłej obrony, napraw i umocnień. Ale wola obrońców, nawet w obliczu śmierci, była niezachwiana; przejście istniało do ostatnich dni powstania. Nigdy nie zostało zapomniane, dzięki Polakom było zawsze dostępne. Pamięć o ofiarach tego heroicznego wydarzenia woła do nas przez dziesięciolecia, a wspomnienia o obrońcach przejścia przez Aleje Jerozolimskie należą do najbardziej żywych. Ci bohaterowie przypominają nam, że Zachód został ocalony dzięki krwi patriotów, że każde pokolenie ma w tej obronie do odegrania swoją rolę. I że każda piędź ziemi, każdy centymetr naszej cywilizacji jest tej obrony wart.
Nie łudźmy się, że Donald Trump sam wystukał to przemówienie na klawiaturze. On go nawet nie podyktował. Światowi przywódcy rzadko robią to sami. Jednak nieprzypadkowo znalazł się ktoś niezwykle mądry, kto otrzymał od prezydenta USA zadanie ukazania za pomocą pięknego historycznego porównania misji oraz kluczowej roli, jaką Polska odgrywa w świecie dzięki swojemu wyjątkowemu geopolitycznemu położeniu. Od dnia, kiedy na placu Krasińskich padły te słowa, wydarzyło się już tyle, że chyba nikt nie powinien mieć żadnych wątpliwości, co wtedy chciał powiedzieć Polakom i światu Donald Trump.

„Aleje Jerozolimskie były jedną z głównych arterii przecinających miasto ze wschodu na zachód. Kontrola nad nią miała kluczowe znaczenie dla obu stron bitwy o Warszawę” – i wszystko jasne. Tak więc pamiętajmy, że dzisiejsze ataki na Polskę oraz organizowane naszym wrogom oraz miejscowym zdrajcom tournée po Berlinie i Brukseli w celu szkalowania Polski to nie są żadne lewackie psikusy i prztyczki w nos kierowane wobec polskiego rządu. To są wydarzenia całkowicie związane z oblężeniem Polski, które trwa już od trzech lat. To temu oblężeniu służą wycieczki po wskazówki do Berlina odbywane przez polskich politycznych zegarmistrzów z totalnej opozycji.

I jeszcze kilka słów do wszystkich tych także po prawej stronie, którzy krytykują plan stworzenia amerykańskiej bazy na terytorium Polski, a szczególnie do osób, które twierdzą, że to może rozsierdzić Kreml. Niestety Polska nie jest dzisiaj mocarstwem i jeszcze długo nie będzie w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwa tylko siłami własnej armii. Fort Trump to nic innego jak ta długo wyczekiwana przez oblężonych odsiecz. Pamiętajmy, że bez tej odsieczy i nawet gdybyśmy nie dali się wziąć przez oblegających głodem, gdzieś tam po cichu budowany jest już koń trojański. Zapewniam, że z wypełnieniem go profesjonalną i świetnie wyszkoloną załogą nasi wrogowie nie będą mieli kłopotu, zwłaszcza że ogromna większość tej zdradzieckiej załogi mówi po polsku i mieszka nad Wisłą.


© Mirosław Kokoszkiewicz
12 listopada 2018
źródło publikacji: „Warszawska Gazeta”
www.WarszawskaGazeta.pl







Ilustracja © Marcin Dziedzic / www.teraz44.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2