Nabrzmiewa bowiem sprawa przygotowanych skarg KE – przeciwko polskiemu ustawodawcy – do Trybunału w Luksemburgu na temat uchwalonej ustawy o Sądzie Najwyższym. Opinia publiczna w Polsce bacznie śledzi ten wątek polityczny, zainicjowany przez tzw. opozycję (PO, Nowoczesna); pieczołowicie wspieraną przez reżim informacyjny GW, wydawniczy Ringer Axel Springer (gazeta Fakt), europosłów związanych z opcją liberalną (PO) w PE oraz sędziów będących w stanie spoczynku:
Stępienia, Rzeplińskiego, Gersdorf, Strzembosza i innych, tym razem czynnych sędziów ze stowarzyszeń typu Iustitia czy Themis. Podstawą przygotowywanych skarg do TSUE są więc zarzuty związane z zagrożeniem praworządności. A tak naprawdę brak zgody wspomnianej opozycji na reformę sądownictwa w kształcie jaki został przyjęty przez ustawodawcę w ustawach o KRS oraz SN z 2017 roku. W tym celu uruchomiona została „ulica” w postaci protestów KOD i Obywateli RP oraz indywidualne wizyty polityków PO w PE oraz ostatnio Grzegorza Schetyny u Kanclerz Niemiec, Angeli Merkel. Wymowna była też niedawna obecność byłej pierwszej prezes SN, Małgorzaty Gersdorf, w niemieckim Karsruhe z wykładem „Polskie państwo prawne: stracone szanse?” – gdzie zasugerowała, że będzie prawdopodobnie I prezesem SN na uchodźctwie. Bez echa pozostała jej dalsza wypowiedź, mianowicie: ” – Co się stanie, jeśli pojawi się drugi prezes? Sędziowie nie mają wojska. Sędzia zawsze przegra z władzą. Będzie tak, jak to będzie. W tej chwili mamy pełniącego obowiązki prezesa z mojego umocowania. Pan prezydent mówi, że z jego umocowania. Nowy prezes nie zostanie wybrany jednak szybko, mimo tego przyspieszenia” – wyjaśniła Gersdorf.
Otóż ta wypowiedź – i to miejsce, w którym wystąpiła – dowodzą, że mamy do czynienia z gotowością do koniecznej organizacji „taknów” mogących zburzyć nowy ład prawny w Polsce, który zagraża unijnej praworządności. Ażeby tego dokonać, konieczne jest użycie wojska (niemieckiego?). Przecież była prezes SN jasno dała do zrozumienia, że sędziowie nie mają wojska. Obowiązująca ustawa 1066 o udziale zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników we wspólnych operacjach lub wspólnych działaniach ratowniczych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej daje szereg możliwości podjęcia operacji „pomocowych” na terenie Polski, np. w zakresie przywrócenia ładu prawnego sprzed dokonanych zmian sprzed roku. Bo przecież nie do zaakceptowania są wszelkie niesubordynacje Polaków, wykazujących samodzielność w obszarze ustawodawczym.
W tle jest buńczuczna zagrywka zachodnich eurokratów – z Niemiec: Franka Schwabe z SPD, Andreasa Nicka z CDU, Rebeccę Harms, współprzewodniczącą frakcji Zielonych oraz Belgii: Guya Verhofstadta szefa ALDE – z niejaką Ukrainką, Ludmiłą Kozłowską (Fundacja Otwarty Dialog). Wydaloną z Polski za otwarte działania propagandowe przeciwko rządowi polskiemu. Co nie przeszkodziło ani Niemcom, ani dla Belgii wydać wiz wjazdowych dla tej pani, nie respektując ustaleń traktatowych dotyczących legalności pobytu osób niepożądanych na terenie UE. Przy czym należy zauważyć, że znaczenie małżeństwa Kramków i Kozłowskich dla Polski to nic specjalnego, bowiem pani Ludmiła Kozłowska to nie druga Wanda Wasilewska, a jej mąż.. – no cóż, można było zobaczyć jego profil z bliska w Internecie. Eurokratom w ogóle nie zależy na jakości dyskusji publicznej – zatem ranga osób skarżących się na Polskę nie ma tu większego znaczenia. Chodzi tak naprawdę o pretekst do wszczynania antypolskich awantur na forum unijnym. To jest podstawowy motyw działania opresyjnego – pozbawiającego drugiej strony (Polski) głosu równoważnego. Skoro Polaków próbuje się obciążyć winą za współudział w Holokauście, to pewnie mają też opracowany schemat drugiej Norymbergii dla polityków PiS przy udziale strony oskarżającej: małżeństwa Kramków i Kozłowskich, PO, Nowoczesnej, KOD-u, Obywateli RP, Bundestagu, KE oraz TSUE. Koszt organizacji całości przedsięwzięcia pokryty byłby np. z afer: FOZZ, alkoholowej, tytoniowej, prywatyzacji banków, VAT, reprywatyzacyjnej, Amber Gold itp. Niewykluczone, że zasoby tych nielegalnych źródeł finansowania mogą stanowić podstawę funkcjonowania całego systemu propagandy antypolskiej jaką widzimy na co dzień. Wszak żaden szanujący się eurokrata nie będzie o suchym pysku strzępił języka i bez końca dowodził, że białe jest czarne.
W tym miejscu – zupełnie na marginesie – należałoby skomentować publiczną wypowiedź Pawła Kukiza z Kukiz’15, który – odpowiadając dziennikarzowi na wiele pytań, m. in. na temat zachowań niektórych polityków opozycji, którzy skarżą na Polskę na forum instytucji międzynarodowych – stwierdził, że PiS sam sobie jest winien. Mógł zaczekać ze zdjęciem ze stanowiska I prezesa SN, M. Gersdorf, aż skończy swoją kadencję zapisaną w Konstytucji RP (6 lat). Odnosząc się do tego nieprecyzyjnego stwierdzenia posła, należy wyjaśnić, że żeby zostać I prezesem SN trzeba być przede wszystkim sędzią – prawie tak doświadczonym, jak Niemcy w okupowaniu Polski (sic!). Co do zasady, nowa ustawa o SN precyzuje zakres wieku sędziego. Jest to regulacja ustawowa wymagana przez ustawę zasadniczą. Sędzia wybrany na I prezesa SN na sześcioletnią kadencję podlega regulacji ustawowej (nie jest bowiem z bezpośredniego wyboru obywateli), co do zasady właśnie. Może zatem dokończyć sprawowaną kadencję, jeśli spełni przewidziane ustawą warunki podstawowe: przedłoży aktualne badania lekarskie – o ile wcześniej ukończy 65 lat życia – oraz złoży stosowny wniosek do Prezydenta RP w przedmiocie gotowości dalszego wykonywania zawodu sędziego, a nie sprawowania funkcji I prezesa SN. Legitymacją do bycia pierwszym prezesem SN jest bowiem bycie sędzią czynnym, a nie w stanie spoczynku. Natomiast, co najmniej niestandardowe, zachowanie pani Gersdorf spowodowało to, że badanie lekarskie jej predyspozycji sędziowskich stało się zbędne, bo nawet sama powierzchowna ocena jej zachowania wskazuje na syndrom „zidiocienia”. Pozostaje ewentualnie do ustalenia czy ta dysfunkcja organizmu jest następstwem wytężonej pracy zawodowej (co by wskazywało, że ustawodawca miał słuszność ustalając wiek emerytalny 65 lat dla zawodu sędziego), czy też może być to mankament osobowości z jakim człowiek niekiedy się rodzi. I nie ma się wtedy czego wstydzić – wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.
Inny punkt widzenia na powyższe zjawisko wrogości wobec Polski i Polaków nie może zasadniczo odbiegać od podstaw logicznego rozumowania. Stanowisko TSUE w sprawie przygotowywanych skarg – także co do zawieszenia niektórych przepisów ustawy o SN według sędziów-aktywistów tegoż sądu – może być już znane skarżącym, inaczej nie wykazywaliby takiego entuzjazmu, jak jakiś czas temu skompromitowany sędzia Milewski w roli „sędziego na telefon”. Czyżby w przestrzeni unijnej obowiązywał wariant „Trybunał na telefon”? To by przesądzało o tym, że tanki są już w drodze do Polski.
Ilustracja © EuroCorps / Korpus Europejski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz