Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Brzydota

Arystoteles w Poetyce powiada: „Są rzeczy, na które patrzymy z uczuciem przykrości, z przyjemnością natomiast oglądamy ich szczególnie wiernie wykonane podobizny”. Malarka Elżbieta Kozera uzupełnia: „Pokazywanie ludzkiej niedoskonałości i niedostatków urody miejsc jest niezmiernie zajmujące”. Zaś wybitny angielski pisarz Aldous Huxley zwraca uwagę na inną stronę zjawiska: „Głupota jest brzydotą psychologiczną”. Dwie pierwsze wypowiedzi wydają się być łaskawe dla brzydoty, przyjmują ją nawet chętnie, jako przejaw sztuki. Huxley natomiast zwraca uwagę na nowe ujęcie brzydoty. To nie tylko przedmioty, ludzkie ciało czy obiekty dzieł artystycznych, ale i niedoskonałości umysłu, czyny, sposoby mówienia, zachowania czy wyobrażenia. Zbigniew Herbert, nasz znakomity poeta, nie rozmywa tego pojęcia, a powiada wprost: „Wierzę, że są rzeczy piękne i brzydkie […]. I biada takim strukturom, w których te granice zostaną zatarte w imię czegokolwiek”.

Sprawa więc jasna. Brzydota jest brzydotą, a piękno pięknem. I nie wolno pozwolić, by przy tych terminach ktoś manipulował. W odruchu szczerości odpowiemy, ależ tak, nie chcemy żadnych manipulacji. Chcemy, by brzydota pozostała brzydotą, a piękno pięknem. Rzecz nie jest jednak tak prosta. Bo oto gdy sięgniemy do historii brzydoty, napotkamy sporo komplikacji. A historia brzydoty jest długa i niezwykle ciekawa. Od kiedy człowiek zaczął kategoryzować świat, czyli ujmować go ze względu na jakieś szczególne cechy, brzydota stała się jednym z wyróżników tego świata. Bystry czytelnik w tym miejscu zapyta: o co więc chodzi? Ano o to, że dopóki dyskutujemy, co to jest brzydota, a co piękno, to nie jest jeszcze źle. Przeciwnie, jest dobrze. Powinniśmy dyskutować, spierać się, buntować, bo wtedy trwa ruch myśli, przeżywamy w sposób twórczy naszą egzystencję. Szekspir w Królu Learze wręcz powiada: „Szpetne monstra mogą się […] obok szpetniejszych wydawać pięknymi!”. A więc także definiował po swojemu brzydotę, mówiąc, że w pewnych okolicznościach brzydota może sprawiać wrażenie piękna. To znaczy, że i Szekspir brał udział w debacie poświęconej tym dwu pojęciom. Także Oscar Wilde informuje w Portrecie Doriana Graya, że: „Brzydota – to jedyna rzeczywistość”. A więc skrajnie stawia problem. Cała nasza rzeczywistość jest wypełniona brzydotą.

Naturalnie, możemy się w tym miejscu żachnąć i powiedzieć, że choć to ceniony twórca, to plecie głupstwa. I będziemy mieli rację. Bo i cenieni twórcy plotą głupstwa, szczególnie wtedy, kiedy poddają się jakiejś obrzydliwej i chorej ideologii, czyli nakazowi z góry. Estetyką brzydoty zajmowali się najrozmaitsi badacze, ale ja nie będę dalej już tropił ich sposobu myślenia. Kiedy zacząłem pisać ten felieton, moje myśli krążyły po Polsce, by ograniczyć się tylko do naszego regionu, choć problem, bo jest to problem, i to wielki, jest znacznie szerszy. I wszyscy go znamy. Wszyscy obserwujemy go co dnia, tylko nie wiem, czy wszyscy zdajemy sobie sprawę, skąd się wziął. I co naprawdę znaczy? Spróbuję to pokrótce wyjaśnić.

Jadę tramwajem, naprzeciwko mnie siedzi piękna, dużej urody, młodziutka dziewczyna ze słodką twarzą i cudownymi, wyrazistymi oczami, aż chce się człowiekowi na nią patrzeć, a tym bardziej mężczyźnie, ale kiedy przesuwam wzrok i widzę, jak jest ubrana, ogarnia mnie uczucie wstrętu, może nawet obrzydzenia. Jak by powiedział Arystoteles, patrzę na nią z przykrością. To, co dała jej natura, jest imponujące. Natomiast to, co sama wybrała, wygląda koszmarnie. Spodnie brudne, porwane, postrzępione, pełne dziur i plam, bluzka może nie aż taka szkaradna, ale brzydka. Co dnia widzimy takie panny na ulicy, w sklepie, w pociągu, a nawet, o zgrozo, w galerii sztuki i w kościele, co dnia widzimy piękne polskie dziewczyny ze strasznym gustem. Ubierają się byle jak, niechlujnie, prostacko, prymitywnie.

Zaraz, zaraz, powstrzyma mnie, a może i nie powstrzyma, Łaskawy Czytelnik, to nie ich wina, to taka moda. To nie wie pan, że przyszła z Zachodu?! Bo tak się ubierają tam bogaci, milionerzy, bankierzy. Więc nasze dziewczyny ich naśladują. Wiem, ale – odpowiadam – nasze dziewczyny nie są bogate, nie są milionerkami ani bankierami. I to nie jest problem mody, to problem dużo głębszy, problem ideologii brzydoty. Problem, jak zniszczyć tradycyjnie pojmowane piękno. Nie ubieraj się ładnie, tradycyjnie, pięknie, przyjemnie dla oka, ubieraj się byle jak. Bo to nakaz. Właśnie, nakaz czasu. Nakaz ideologiczny, którego źródeł młodzi nie znają. Nakaz marksizmu kulturowego. O tym marksizmie już tutaj nie raz pisałem. I pokazywałem jego różne wymiary. Wymiar estetyczny jest jednak jednym z najgroźniejszych, bo burzy nasze poczucie harmonii, symetrii, ładu, jakiegoś porządku, który pozwala żyć w szacunku dla innych i dla siebie samego. Sztucznie wyhodowana brzydota takiego szacunku nie budzi. Dzisiaj już nawet przyzwyczailiśmy się do brzydoty naszych ulic, dzielnic, domów, teatrów, do galerii malarstwa i kabaretów, a więc i do naszych brzydkich strojów.

W literaturze powstał nawet specjalny kierunek zwany turpizmem, który objawia nam świat jako coś wstrętnego, obrzydliwego i niesmacznego. I nakazuje, byśmy się nim zajęli, takim, jaki w rzeczywistości jest. Nawet byśmy go pokochali. Mieliśmy więc sporo poetów (Grochowiak, Wojaczek, Różewicz, Białoszewski, a nawet Bryll i Markiewicz ), którzy lubowali się w tych estetycznych ekskrementach. Musiał sam Julian Przyboś zabrać głos i nakrzyczeć na nich w wierszu: Oda do turpistów, w którym zarzucał autorom babranie się w brzydocie. Przy okazji dodam, że turpizm wziął się od łacińskiego słowa turpis, czyli brzydki, ohydny, paskudny, a nawet podły i haniebny. No i twórcy dali się wkręcić w ten turpizm, czyli w odpowiednią ideologię. W ideologię, właśnie, brzydoty. Tak samo jak w okresie Bieruta w socrealizm. W inny rodzaj brzydoty. Bo pewnie nie mieli pojęcia, że znaleźli się w kleszczach myśli marksistowskiej, wzywającej do brzydoty w literaturze i sztuce. A może mieli, tylko nie wiedzieli, jak z niej wyjść. No, cóż, i tchórzostwo jest brzydkie. W każdym razie ta myśl marksistowska dzisiaj, po tylu latach, wciąż odnosi sukcesy. Czyli brzydota kwitnie.

Długoletnie działania w tej materii szkoły frankfurckiej, która rozwinęła skrzydła marksizmu kulturowego, podsumował jeden z najwybitniejszych niemieckich komunistów Willi Münzenberg: „Zachód zrobimy tak zepsutym, że będzie śmierdział”. I o to właśnie chodziło. By brzydko śmierdział. Oto efekt końcowy ideologii marksizmu kulturowego, w której brzydota stanowi jedną z podstawowych kategorii wyniszczania świata tradycyjnego. Tego świata, który w Grecji nazywano kalos kai kagathos, co oznaczało harmonijny rozwój człowieka, a dokładniej mówiąc, u Arystotelesa i Platona ideał połączonego piękna z doskonałością moralną. Szukajcie teraz tego piękna i doskonałości moralnej w brudnych, podartych spodniach naszych urodziwych dziewczyn. A także, niestety, i chłopców. Marksizm kulturowy triumfuje!

www.srokowski.art.pl


© Stanisław Srokowski
26 września 2018
źródło publikacji:
www.WarszawskaGazeta.pl







Ilustracja © DeS ☞ tiny.cc/des

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2