Co im się w dużej mierze udało przez ćwierćwiecze ich rządów (ich – bo też tylko skończony idiota przez tyle lat mógłby jeszcze nie zauważyć, że niezależnie od wielu różnych nazw zakładanych przez nich partii w latach 1989–2015, to jednak we władzach III RP – czyli przy korycie – były wiecznie te same i wiecznie nienasycone pyski tych samych sprzedajnych świń, knurów i ich warchlaków).
I tu dochodzimy do sedna sytuacji początku drugiej połowy roku 2018, gdy po trzech latach nieskutecznych prób wzniecania społecznych niepokojów i nawoływań do społeczeństwa o siłowe usunięcie demokratycznie wybranego przez to społeczeństwo rządu PiS – w imię „aby było tak, jak było” – część z tych ludzi dostrzegła już, że nie był to żaden przypadek, iż większość społeczeństwa (pomimo braku miłości do PiS u wielu z jej wyborców!) zdecydowała się wygonić ich w 2015 r. i oczywiste jest, że to samo społeczeństwo nawet nie kiwnie palcem w bucie aby im teraz pomagać w przywracaniu „tak jak było”. Co więcej, niektórzy z tych ludzi zrozumieli też, że w najbliższych wyborach społeczeństwo najprawdopodobniej da ich sitwie jeszcze jednego, tym razem ostatniego już „kopa w du…” (po którym ich partie odejdą w wielce zasłużony odbyt historii). Dla tych trzech czy czterech rzeczywiście uczciwych osób, jakie jeszcze pozostały w Platformie Oszustów, jest już oczywiste, że na tym koniu daleko nie zajadą. O nich właśnie jest ten felieton, gdyż reszta ich kolesiów, umoczonych wcześniej w tysiące zalegalizowanych oszustw, po prostu nie ma już innego wyjścia. Albowiem te kreatury znalazły się już w sytuacji niczym żywcem przeniesionej z antycznej tragedii greckiej – obojętnie co zrobią, obojętnie co wybiorą, i tak skończy się to dla nich podobnie: odbytem historii. Dlatego wszystkie te skorumpowane bydlaki z UBeckimi rodowodami i sprzedajne ścierwa pracujące dla nich za garść srebrników będą wierzgać, będą kłamać, będą pluć jadem i będą kwiczeć aż do samego końca. Oni odejdą, ale z pewnością nie zrobią tego w spokoju. I tego tylko należy się po nich spodziewać, ale to osobna historia.
Jednak w obecnej „opozycji” w ostatnich latach ujawniło się już kilka osób dotąd nie powiązanych (przynajmniej nie oficjalnie) z dotychczasowym układem „okrągłostołowego kantu”, które nie były umoczone w żadne z oszustw lub złodziejstw koalicji PO–PSL–xxx. Wbrew temu, co pokazywali w swych mediach, wbrew wypocinom Szechterów, Lisów i innych otumaniaczy pospólstwa, sam fakt, że już od początku 2015 roku zaczęli tak ustawiać TK, SN i całe sądownictwo, aby w pełni zachować dla siebie tę jedyną niepodlegającą wyborcom władzę, świadczy najdobitniej o tym, że już wtedy dobrze wiedzieli o nadchodzącej zagładzie ich świata oszustw i przez nich zalegalizowanej korupcji. W obliczu nadchodzącej zmiany dotychczasowi liderzy uprzednich władz (a obecnej „opozycji”) łaskawie pozwalali więc na promowanie w swych mediach (wówczas było to aż 90% gazet, magazynów, radia i telewizji w Polsce) wybranych osobników nie wywodzących się z ich sitwy, wymagając w zamian jedynie poparcia dla nich, czyli dla PO, PSL, lub jednego z ich nowo utworzonych po utracie władzy tworów – kropka matolstwa, kodziarstwa, UBectwa RP i innych śmiesznych pseudopartii i organizacji. Działali dokładnie według schematu znanego od wieków, a najlepiej chyba opisanego w popularnej książce i filmie o mafii, w którym Don Corleone, w celu zbudowania swej potęgi nie odmawiał pomocy nikomu – oczekiwał jednak za to sowitej zapłaty w przyszłości.
W taki mniej–więcej sposób wypłynął na powierzchnię politycznego bagna „opozycji” niejaki Robert Biedroń i wielu jemu podobnych, aczkolwiek obecnie jeszcze nie uaktywnionych lub po prostu nadal mniej znanych „niezależnych” „polityków”.
Po chwilowym zdobyciu władzy przez PiS w drugiej połowie lat 2000., gdy premierem i prezydentem RP byli bracia Kaczyńscy, „okrągłostołowi kanciarze” z WSI po raz pierwszy zdali sobie sprawę z faktu, że tracą kontrolę nad społeczeństwem. Przejęcie rządu III RP dla sitwy przez niemieckiego agenta oraz usunięcie prezydenta Lecha Kaczyńskiego i zastąpienie go człowiekiem sitwy WSI przywróciło Magdalenkowy status quo i pełną władzę sitwy na kolejne lata, ale dzwonki alarmowe już wtedy rozbrzmiewały pełną parą. Dlatego właśnie wtedy, około lat 2009–2011, zadecydowali o skanalizowaniu części elektoratu PiS–u i przejęciu go w różnych (oczywiście jak zwykle „oddolnie organizowanych” przez niby–nieistniejące już WSI) partiach, ruchach i innych organizacjach. W tym celu zaczęto wtedy promować osoby oficjalnie spoza ich własnych kręgów, ale (nieoficjalnie oczywiście) od nich uzależnione. Ten gwałtowny wybuch powstawania różnych odłamów pseudoprawicowych, ta kakofonia i jazgot wielu nowych „młodych” twarzy zalewająca Polaków ze szpalt i ekranów należących do sitwy mediów, to wszystko miało wtedy zagłuszyć i przykryć smród, jaki już wówczas rozchodził się z kręgów degrengolady moralnej sitwy rządzącej koalicji PO–PSL, gdyż nawet ich własne media nie były już w stanie ukrywać lub zniekształcać co większych afer, jakie przedostawały się do wiadomości publicznej. Dlatego w porównaniu z gnojówką, wylewającą się z ust Palikota (niby–chama, którym sitwy niby–brzydziły się, ale jednak promowały go w swych mediach), w porównaniu z nim uśmiech takiego Tuska podczas konferencji mógł uchodzić za szczyty politycznej elegancji (bo na jego bełkot nikt poza niszowymi mediami niezależnymi od sitwy nikt nie zwracał przecież uwagi). Tylko w taki właśnie sposób Tusk mógł zostać wtedy wypromowany przez ich media na „wielkiego polityka”, kontrastując z palikociarnią niczym słoneczko Peru przeciw syberyjskim nocom. Po to też pojawiły się te wszystkie kreatury jak Palikot, wtedy też pojawił się niejaki Petru i pojawiło się wiele innych takich samych ryjów, gęb i twarzy – a wśród nich także Robert Biedroń jako przedstawiciel „uciemiężonego ludu” pedałów, lesbijek i wszelkich innych seksualnych odchyleńców od normy (według ich propagandy oczywiście ogromnie ciemiężonych w tej zapyziałej, „moherowej” Polsce). No, może nie wszystkich, bo pedofile – jak dotąd – jednak nadal są oficjalnie na cenzurowanym i nadal ich zboczenie jest uznawane za przestępstwo w większości krajów, ale przecież i to może się wkrótce zmienić, skoro np. taki powszechnie znany (i nie kryjący się z tym) pedofil jak Daniel Cohn-Bendit jest już od lat uwielbieńcem władz Unii Europejskiej.
Biedroń pojawił się po raz pierwszy na rachitycznej „scenie” (pseudo)politycznej Polski w wieku 25 lat, gdy będąc aktywistą SLD, a więc partii, w którą przekształciły się po–komunistyczne popłuczyny po PZPR, (chwilę wcześniej znanych jako – sic! – Socjal-Demokracja RP), wziął udział w pierwszej w Polsce tzw. „paradzie równości”, czyli demonstracji na ulicach Warszawy zorganizowanej przez różnej maści dewiantów seksualnych i osoby popierające ich zboczenia jako niby „równoważne” seksualnym zapatrywaniom osób normalnie heteroseksualnych) – a w rzeczywistości organizowanej za pieniądze ogólnoświatowego grandziarza lewackiego, żydowskiego miliardera Sorosa (który do dzisiaj finansuje to wszystko pod przykrywkami gigantycznych ilości różnych zakładanych i sponsorowanych przez niego fundacji i instytutów, jak np. Fundacji Praw Człowieka, Fundacji Batorego, Greenpeace, Amnesty International Polska, Stowarzyszenie Nigdy Więcej, Otwarta Rzeczpospolita i po prostu tak ogromnej rzeszy innych antypolskich ścierwników, że sama lista ich nazw zajęłaby dosłownie kilka felietonów). W 2005 roku Biedroń był nawet kandydatem do Sejmu w wyborach parlamentarnych z ramienia SLD, ale przepadł. Prawdopodobnie wtedy zrozumiał, że w polskim społeczeństwie z byłymi komuchami/pseudo–„demokratami” daleko w polityce nie zajedzie i wystąpił z tej partii. Nie znaczy to jednak, że nie popierał wiecej SLD, PO, czy PSL, a jako „bezpartyjny” prezes Instytutu Podkarpackiego przeszedł nawet bezpośrednio na garnuszek Sorosa (to jeden z wielu „instytutów” sponsorowanych przez to lewackie, żydowskie ścierwo). Zgodnie z wytycznymi Sorosa o umiejscawianiu własnych ludzi we wszystkich strukturach politycznych (także w tych z definicji apolitycznych, jak np. Trybunał Konstytucyjny – ale to już osobny temat), pomimo „bezpartyjności” gwiazda Biedronia w tym czasie zaczęła jednak błyszczeć coraz bardziej i w 2011 r. uzyskał w końcu upragniony mandat poselski jako kandydat Ruchu Palikota w Gdyni, zostając tym samym pierwszym w polskiej historii, otwarcie przyznającym się do homoseksualizmu mężczyzną wybranym do Sejmu (i jak dotąd jest to jego jedyne „osiągnięcie”).
Po odejściu „Ruchu Palikota” w odbyt historii, Biedroń – ponownie jako „niezależny” – w 2013 r. został wybrany na członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Zielone światło dla Biedronia paliło się więc nadal i nie powinno dziwić, że rok później został nagrodzony przez tygodnik „Polityka” jako jeden z 10 najlepszych posłów. W uzasadnieniu podkreślano m.in. jego „pracowitość” (sic!). Gdy przyjrzałem się temu bliżej okazało się, że poseł Biedroń – w przeciwieństwie do wielu innych posłów – rzeczywiście był w pewnym sensie „pracowity”, gdyż „bumelował” (nie przychodził do pracy) jedynie na co piąte zgromadzenie Sejmu (podobno uczestniczył w „aż” ok. 80% posiedzeń). Rozumiecie teraz tę pochwałę Biedronia ze strony tygodnika „Polityka”? To dokładnie tak, jakby Was, Drodzy Czytelnicy, pochwalono za to, że raczyliście przyjść do pracy przez 4 z obowiązujących Was 5–ciu dni roboczych. I tak co tydzień!
Jestem przekonany, że gdybyście Wy, w Waszej pracy, byli tak „pracowici” jak poseł Biedroń, to po najdalej kilku tygodniach takiej „pracowitości” zostalibyście wyrzuceni z pracy na przysłowiowy „zbity pysk”, prawda? Dla tygodnika „Polityka” jednak był to powód do pochwalenia Biedronia, bo po prostu żadnej innej jego „zasługi” nie potrafiono wynaleźć – jednak był prikaz aby człowieka chwalić i promować w mediach, więc jakiś powód należało przecież wynaleźć lub wymyślić. Oczywiście tak skonstruowane medialne oszustwo rodem ze szkół propagandy w ZSRS nie zostało wówczas przez nikogo ani zdemaskowane, ani nawet wyśmiane, dzięki czemu taka Wikipedia może za to obecnie informować, że:
[…] został nagrodzony przez tygodnik „Polityka” […] jako jeden z 10 najlepszych posłów, podkreślając pracowitość, kulturę i duży wkład w prace komisji sprawiedliwości […]Rzeczywiście poseł Biedroń musiał mieć „duży” wkład w prace Sejmu, skoro nie był obecny tylko na co piątym zgromadzeniu. Ale nie dziwmy się Wikipedii, gdyż obserwując ten twór od samego początku jej powstania już dawno temu zauważyłem, że wbrew pozorom niezależności jest to kolejna międzynarodowa organizacja propagująca – przez takie właśnie drobne wzmianki i różne drobne zniekształcenia i wtręty tu i tam – dokładnie to samo, co Sorosowe lewactwo i politycznie–poprawne ogłupiacze, tylko robi to w bardziej delikatny i niezauważalny dla jej użytkowników sposób. Nawet znikające na Wikipedii bez śladu wpisy lub bezczelnie przeredagowane informacje w już istniejących nadal nie przeszkadzają Wikipedii w uchodzeniu za „organizację niezależną”, czy też oficjalnie uchodzić za „bezstronną” w oczach większości (zupełnie nieświadomych tych procederów) użytkowników. Ale to także osobny temat…
Jak dotąd przełomowym momentem (oczywiście w polityce, bo w życiu osobistym było tym z pewnością odkrycie, że woli seks z chłopcami zamiast z dziewczynami) dla Roberta Biedronia było kandydowanie na prezydenta Słupska w 2014 roku. W tym celu oficjalnie przeprowadził się nawet do Słupska tuż przed wyborami i jako kandydat niezależny z ramienia Komitetu Wyborczego Wyborców Roberta Biedronia „Nareszcie Zmiana” wygrał w drugiej turze.
Nie mieszkam w Słupsku ani też osobiście nie znam nikogo z tego miasta, więc mogę jedynie opierać się na informacjach dostępnych w prasie i w sieci na temat słupskiej prezydentury Biedronia. A ta jest podobno bardzo dla niego pozytywna: podczas jego kadencji zadłużenie miasta zmalało z ok. 300 milionów do ok. 250 milionów zł, przy równoczesnym wzroście dochodów miasta. Nie obyło się też bez typowych propagandówek z jego strony, gdy np. obniżył własną pensję o 2000 zł (mając inne dochody nie miało to dla niego znaczenia, był to więc oczywisty zabieg propagandowy). W typowo lewacko–zielonej propagandzie zrezygnował też z samochodu służbowego i przesiadł się na rower, niby promując tym „ekologię” i „zdrowie”, ale propagując swe „ekologiczne” podejście do komunikacji obowiązkowo „zapomniał” przy tym (jak każdy inny lewak z resztą), że Polska przecież nie leży w takim samym klimacie co stolica światowego lewactwa i zboczeń – Kalifornia – z której ten idiotyczny trend pochodzi. W naszym klimacie rowerem można poruszać się przez co najwyżej pół roku i to tylko wtedy, gdy mamy wybitnie mało deszczową wiosnę i równie suchą jesień. Nie tylko stąd wiemy, że „ekologia” tak naprawdę obchodzi Biedronia tyle, co zeszłoroczny śnieg, bo w rzeczywistości Robert Biedroń zaśmieca naszą planętę o wiele więcej niż 99% ludzkości choćby poprzez jego ustawiczne podróże samolotami; stąd moje twierdzenie, że był to z jego strony zabieg stricte propagandowo–reklamowy.
Na plusy dodatnie (jak to powiadał TW „Bolek”, znany powszechnie klasyk polskiej debiliady politycznej) trzeba Biedroniowi jednak zakwalifikować znaczne zwiększenie terenów zielonych Słupska, budowę parków oraz placów zabaw dla dzieci, czy nowoczesnego schroniska dla zwierząt.
Proszę jednak pamiętać: nie są to żadne „zasługi”. Każdy normalny burmistrz każdego miasta powinien starać się o likwidację zadłużenia, o tereny zielone, o place zabaw czy też schroniska dla zwierząt. To są obowiązki każdego prezydenta miasta/mera/burmistrza wynikające z pełnionej przezeń funkcji. Nie ma więc w tym nic dziwnego; dziwne byłoby jedynie, gdyby jakiś burmistrz tego nie robił, bo znaczyłoby to, że działa na szkodę miasta (oczywiście były i są takie przypadki – ale to też kolejna, osobna historia na inny felieton). „Zasług” nie ma w tym żadnych, bo to dokładnie tak samo, jak było z nagrodą „Polityki” dla Biedronia: bezczelne i bezpodstawne chwalenie go za wykonywanie pracy, którą zobowiązał się wykonać i za którą mu płacono…
Tak więc nie dajmy się ogłupiać propagandzie WSI–owych mediów. W rzeczywistości jedynym, jak dotąd, osiągnięciem „polityka” Roberta Biedronia jest tylko jego homoseksualność, a właściwie wynikający z niej fakt zostania przez niego pierwszym polskim posłem, który oficjalnie przyznał się do pederastii.
Okres jego prezydentury w Słupsku przypadł na pierwsze lata „dobrej zmiany” rządów PiS-u – odsunięcia złodziejskiej bandy PO-PSL od żłobu. Jako „niezależny” i „bezpartyjny” Biedroń oficjalnie jednak sympatyzował i nadzwyczaj często pokazywał się z politykami „opozycji”. Oczywiście nie bez powodu.
Biedroń wiedział bowiem dobrze, że prawicowy i przede wszystkim w większości katolicki PiS naturalnie nie będzie promował homoseksualisty. Na plus PiS-u trzeba przyznać w tym miejscu, że – wbrew propagandzistom „Gazety Wyborczej”, „na:temata” i innych polskojęzycznych antypolskich ścierw produkowanych za pieniądze pochodzące z zagranicy – niby-„wrodzona u Polaków homofobia” powinna przecież objawiać się przede wszystkim w zwalczaniu pederasty Biedronia przez PiS-owskie rządy „dobrej zmiany”, a jednak – wbrew załganej propagandzie antypolskich szczujni – nic takiego nigdy nie nastąpiło.
Identyfikując się z szeregami „opozycji” Biedroń – oficjalnie „niezależny” – po prostu spłacał dług za wypromowanie go na polityka przez te same kręgi w poprzednich latach, gdy jeszcze byli przy władzy. Wydawałoby się, że w połowie 2018 roku Biedroń uznał, że jego dług względem WSI-arzy został już spłacony. Nic bardziej mylnego.
Kręgi WSI (których oficjalnie od dawna „nie ma”) oczywiście także musiały dostrzec brak poparcia społeczeństwa dla absolutnie już wszystkich z ich dotychczasowych polityczków, partyjek, organizacji, komitetów i innych tworów. Od dłuższego przecież czasu takie nazwiska jak Tusk, Schetyna, Kopacz, Wałęsa, Miller, Komorowski i wiele innych stały się dla ogromnej większości społeczeństwa polskiego synonimami złodziei, oszustów, zaprzańców, wielbicieli komuchów, zdrajców, czy też po prostu idiotów (np. wybitny przygłup opozycji, niejaki Rysiek Petru, w międzyczasie zyskał nawet status idioty międzynarodowego, albowiem pewien izraelski dyplomata niedawno opisał innego żydowskiego polityka w Izraelu – jednego z ich najbardziej zajadłych antypolskich ścierw – słowami „to taki nasz Rysiek”). Brak poparcia społeczeństwa dla absolutnie każdej z ich „oddolnych” inicjatyw, od utworzenia partii Ryśka i „oddolne zorganizowanie się” KODziarstwa, poprzez oficjalne UBectwo RP i nieudaną próbę puczu, aż po podtrzymywanie truposzy PO i .N we wspólnej „Koalicji Obywatelskiej” musiało przecież wymóc istotne zmiany w prowadzeniu dalszej polityki w Polsce przez wszystkie agentury WSI. Oni już wiedzą, że w najbliższych wyborach samorządowych ich „Koalicja Obywatelska” także odejdzie w odbyt historii – chociaż nie tak zupełnie, bo jak już to robili wielokrotnie w poprzednich latach, tak i tym razem nastąpi oczywiście kolejne przekształcenie tych truposzy w całkiem nowe ugrupowania polityczne o nowych nazwach, ale w większości z tymi samymi ryjami i gębami, podpieranych kolejnymi „nowymi/młodymi” na plakatach. I w tym momencie być może nastąpi uruchomienie nowych agentów, a także wykorzystanie „dłużników” takich jak Robert Biedroń dla budowania nowej, jeszcze nieskompromitowanej „nowej opozycji” wobec nadciągającej szybkimi krokami kolejnej kadencji rządów PiS.
Wszystko to, oczywiście, w nadziei na ponowne przejęcie władzy za kilka lat, gdy Polacy w końcu znudzą się PiS-em lub gdy PiS-owi zabraknie Kaczyńskiego…
I o to właśnie chodzi w obecnym promowaniu „niezależnych” osobników takich jak Robert Biedroń w mediach zależnych od Magdalenkowej sitwy lub należących do WSI–arzy. Zgodnie z sowiecką metodologią (na której przecież wyhodowano i wychowano naszych rodzimych WSI–arzy), w najbliższych miesiącach takich „dłużników” jak Biedroń – twarzy w miarę nowych, oficjalnie czystych i jeszcze nieskompromitowanych w żadnej aferze – pojawi się więcej, zarówno z lewej, jak i z prawej strony polskiej „sceny” politycznej. Bo w walce o władzę i „aby było tak jak było” nie są ważni ludzie reprezentujący ich interesy; jest to absolutnie obojętne, czy pośrednio robią to dla nich tacy jak Biedroń, czy też bezpośrednio robią to oficjalnie tacy jak Tusk czy inny Komorowski. Ważne są tylko cele, jakie dzięki nim mogą osiągnąć.
© DeS
(Digitale Scriptor)
12 września 2018
specjalnie dla: Ilustrowany Tygodnik Polski ☞ tiny.cc/itp2
(Digitale Scriptor)
12 września 2018
specjalnie dla: Ilustrowany Tygodnik Polski ☞ tiny.cc/itp2
Ilustracja © Wprost / Archiwum ITP
ODCZEPCIE SIE OD BIEDRONIA DEBILE
OdpowiedzUsuńZgadzam się z opinią autora że po najbliższych wyborach WSI-oki uruchomią wsystkich takich swoich „Biedroniów”. Tylko nawet jeśli będzie ich wystarczająco dużo, to czy oni będą w stanie cokolwiek osiągnąć po dwóch lub nawet więcej kadencjach rządów PiS-u? Czy w ogóle będą chcieli wtedy sprowadzać Polskę na powrót w mroki epoki PO-PSL „żeby było tak jak było”? Bardzo wątpię. Już prędzej wydaje mi się prawdopodobne, że PiS do tego czasu sam podzieli się lub nawet rozpadnie na 2 lub więcej odłamy i w ten sposób kiedyś powstanie jakaś sensowna, prawdziwa opozycja w Polsce.
OdpowiedzUsuńSta.Siek
Jedyna sensowna opozycja w obecnej Polsce to tylko KONFEDERACJA. Ale jak zwykle Polakom zajmie z 5-10 lat zanim to zrozumieją i miejmy nadzieję że nie będzie wtedy za późno
UsuńOt zagwozdka: do niedawna nikt o Patryku Jakim też nie słyszał a dzisiaj aż strach otworzyć lodówkę! Czyli musi być on też taki "Biedroń III RP" podstawiony przez WSI!
OdpowiedzUsuńEch ruski trolu za 10 kopiejek od postu naucz się lepszej polszczyzny bo na razie to zajeżdżasz sowietami i nawet za kresowiaka nie ujdziesz :-)
UsuńA od kiedy to promuja Jakiego w antypolskich ścierwomediach WSIaków z gazwybu czy tefaułena ? Podaj chociaż 1 przykład
UsuńProsimy o NIE kontynuowanie dyskusji w tym wątku.
UsuńTo oczywiste, że Anonimowy w swym komentarzu w tak prosty i jakże skuteczny sposób chciał odwrócić uwagę od niewygodnego dla nich tematu i jednocześnie zasiać przy okazji choć trochę niepewności w umysłach Czytelników do osoby Patryka Jakiego, sugerując jego powiązania z WSI.
Szanowni Czytelnicy, nie dawajcie się tak łatwo podejść! Ponieważ nasze witryny są prawdziwie demokratyczne – a więc jesteśmy otwarci dla wszystkich i nie cenzurujemy żadnych komentarzy (za wyjątkiem wulgaryzmów i komentarzy obrażających Polskę lub Polaków) – więc jest oczywiste, że lewackie cwaniaczki od propagandy jeszcze nie raz pojawią się w komentarzach artykułów demaskujących ich działania. Proszę o tym pamiętać.
W demokracji sposób na nich jest tylko jeden, czyli kłamstwa obnażać faktami, natomiast „fantastykę” jak powyższa ignorować (dopóki to możliwe) i po prostu zagłodzić trolla brakiem odpowiedzi - a więc jak to zwykle piszą krótko:
NIE KARMIĆ TROLLA!
Serdecznie pozdrawiam w imieniu całego zespołu,
Ryszard / ITP²
Przeglądałam wasze archiwum i właśnie natrafiłam na ten tekst. Nie jestem nową czytelniczką, zaglądam tutaj od prawie 2 lat i czytałam już trochę artykułów tegoż Autora, jakie tu zabraliście. Wcześniej jednak jakoś przegapiłam powyższy i uderzyło mnie właśnie, że ten wyzywany od „paranoików” Pan ukrywający się pod pseudonimem „DeS” po raz kolejny miał rację – i po raz kolejny napisał to na wiele miesięcy przed kimkolwiek innym… Dlatego chciałabym tu pogratulować Panu Autorowi zmysłu spostrzegawczości i kojarzenia ze sobą różnych – zdawałoby się niepowiązanych ze sobą – wydarzeń, oraz wyciągania jakże celnych wniosków z nich wynikających.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam Pana „DeS” i prowadzących ten blog.
Katarzyna z Poznania (obecnie w Montrealu)
Biedronia czy Trzaskowskiego promują bo sami też widzą że Słoneczko Peru tak już wyblakło, że chyba tylko najtwardszy beton w PO jeszcze jego słucha. O innych śmiesznych kretynach i schetynach to nawet nie ma już co wspominać, chociaż Schet jednak stara się jak może trzymać mordkę zamknietą i nie wymądrzać się jak jakiś Ból-Gajowy czy inny Bolek i dzięki temu jeszcze się nie skompromitował. Cwana bestia nie? Ale to stary rekin ludojad, a tak jak autor przewidywał, ostatnio objawił się kolejny nowy ryj u totalnego lewactwa: niejaki Jażdżewski. Ciekawe co autor miałby o nim do napisania? I przypomnę że w kolejce do objawienia się ludowi stoi też i niecierpliwie przebiera zgrabnymi kopytkami pewna pani drugiej świeżości...
OdpowiedzUsuń1 słowo uaktualnienia: Jażdżewski
OdpowiedzUsuń:-)
Przecież takich „biedroniów III RP” objawiło się dużo więcej, nie tylko ten jeden palant
UsuńSpecjalnie szukałem ten stary artykuł żeby o tym napisać, bo dzisiaj nawet u Dakowskiego napisali o tym że Wikipedia po cichu zmienia wpisy i robi lewacką propagandę, ale jak cytowałem rok temu z tego artykułu w swoim komentarzu u tego samego Dakowskiego (bo pisał jakieś bzdury oparte na wikipedii) to mi odpisał żebym spadał i usunął, ha ha ha ...
OdpowiedzUsuńJestem czytelnikiem tego/tych blogów od wielu lat i jak sięgnę pamięcią Des zawsze przestrzegał przed informacjami zamieszczanymi na Wikipedii i twierdził, że Wikipedia to witryna lewackiej kryptopropagandy. A co do witryny Dakowskiego to ja także miałem podobne doświadczenie gdy próbowałem zdementować jedną z wielu bzdur tam się pojawiających, więc to nic nowego i nie był pan pierwszy - i zapewne nie ostatni któremu tam usunięto komentarz bo nie pasował Dakowskiemu do jego wizji Polski Tylko I Wyłącznie Katolickiej
UsuńDakowski to katolicki oszołom! Ja też jestem katolikiem ale jemu to wiara zupełnie padła na mózg
Usuńpraktycznie to samo tylko uaktualnione:
OdpowiedzUsuńhttps://warszawskagazeta.pl/polityka/item/6441-operacja-zmiennik-leszek-jazdzewski-ma-zastapic-skompromitowanego-roberta-biedronia-na-stanowisku-wielkiej-nadziei-lewactwa