Przepraszam miałem nie używać wyrazów, ale jakoś nie mogłem się powstrzymać. Nie o panu Witoldzie jednak będziemy tu mówić, ale o osobach innych zgoła i z innego rynku pochodzących.
Jak wszyscy wiemy zmarła Kora Jackowska i przez to nie można już od kilku dni włączyć w samochodzie radia, żeby nie usłyszeć którejś z jej okropnych piosenek, albo żeby nie natknąć się na zawodzenie fanów, dla których Kora była całym, czy też połową życia. Ja miałem o tej śmierci nie pisać nic, ale coś mnie wywiodło na pokuszenie i piszę. Już mówię co. Wczoraj na WP, wieczorem późnym, nad całym serwisem, na czarnym pasku, na zmianę z filmami tego wysztafirowanego durnia, co udaje dziś Wołoszańskiego i przemawiając do pustych sal sugerując jednocześnie, że gada do tłumu, pojawiła się informacja, że zmarł Tomasz Stańko. Nie wiem czy każdy rozumie co napisałem – na dole całe połacie strony poświęcone wybitnej, prawdziwej i jedynej w swoim rodzaju, buntowniczej artystce, która nie dość, że śpiewała to jeszcze pisała i komponowała, a na górze okazyjnie pojawiający się pasek, na zmianę z reklamą jakichś idiotyzmów, informujący, że zmarł jakiś tam trębacz nieważny, jakiś grajek, o którym nie wiadomo czy do kotleta z cyganami nie grywał. To jest naprawdę niesamowite, dla mnie przynajmniej. Mam na myśli postawienie na głowie kryteriów oceny twórczości i całkowite podporządkowanie ich propagandzie. W dodatku jakiej….! Niech to szlag. Z niejakim zdziwieniem przeczytałem, ze Kora zaczynała swoją karierę od wokaliz w ścieżce dźwiękowej filmu „Przyjaciele”. Tak się składa, że ja dokładnie pamiętam serial „Przyjaciele”, bo oglądałem go często, albowiem występował tam facet nazwiskiem Jakubik, a Jakubików było na naszej ulicy sporo i wszyscy byli ciekawi, jak w filmie zaprezentują jakiegoś Jakubika. Grał go taki znany, mordziasty aktor, który zwykle wcielał się w role wiejskich przygłupów. Serial „Przyjaciele” był ważny z kilku powodów. Wystąpił tam podsekretarz stanu w ministerstwie kultury, sławny dobry komunista i taternik, Michał Jagiełło. Grał człowieka, który zaszedł daleko…między dygnitarzy. Odwiedzał jednak wieś rodzinną i bratał się z chłopkami. Serial opowiadał o powojennym konflikcie pokoleń, starzy vs młodzi. Ci młodzi to oczywiście postępowi komuniści, co nie chodzą na pasterkę i robią różne inne bunty domowe, wywracające starym świat do góry nogami. No i do tego właśnie filmu dołączono wokalizy artystki Jackowskiej, niech jej ziemia lekką będzie. Serial ten puszczany był do znudzenia w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Sam zaś Jagiełło stał się później legendą opozycji demokratycznej, zdaje się przez to, iż zeznawał jako świadek oskarżenia w tak zwanym procesie taterników i jako taki, cały ten proces, a także samych taterników uwiarygodnił. Nie wiem czy dobrze zapamiętałem, ale spór szedł o to czy ci taternicy rzeczywiście istnieli czy też może była to jakaś kreacja, nie wiadomo dokładnie czyja. Niech tam, nie o to dziś chodzi…
W biografii Kory próbowałem znaleźć jakiejś informacje o tym, gdzie i kiedy odbyła ona jakąś edukację muzyczną. Nie udało mi się namierzyć takich informacji, być może źle szukałem. Podobne rzeczy są najłatwiejsze do znalezienia w biografii Tomasza Stańko, albowiem Stańko, co by nie mówić o jego odznaczeniach, wyborach życiowych i karierze, był muzykiem z prawdziwego zdarzenia. Miał osiągnięcia, dyplomy, zrobił sukces, a lista płyt, które nagrał sam i wspólnie z innymi artystami zwala po prostu z nóg. Tymczasem od dwóch dni radio trąbi o tym, że zespół Maanam nagrał aż 11 studyjnych albumów. Aż jedenaście….! Niesamowite! W ciągu czterdziestu lat istnienia. Czytając u docenta wiki biografię Kory i Stańki nie mogłem się oprzeć takiemu oto wrażeniu – od momentu kiedy Stańko wyszedł na scenę i zatrąbił, wszystkie zespoły i muzyczne instytucje zabijały się wręcz o to, by pan Tomek zechciał łaskawie pokazać się w towarzystwie, które oni organizują i zagrał wraz z nimi. Stańko był dopraszany wszędzie i każdy chciał z nim występować, albowiem – poprzez stworzoną przez niego jakość – była to autentyczna i oczywista nobilitacja. Czytając o Korze miałem inne wrażenie, takie mianowicie, że ktoś na siłę dokładał do niej muzyków i aranżerów, którzy tworzyli efekt, po to, by jej naturalne mankamenty i braki nie były dla nikogo widoczne. To się niestety nie udało, bo nawet osobnik o tak niskiej kulturze muzycznej jak ja słyszy, że piosenka o cykadach to jest nędza wręcz nieprawdopodobna, a ta zwane solówki w wykonaniu Jackowskiego, to jest żenada do kwadratu. Niestety musimy tego słuchać niemal bez przerwy. Nie sposób włączyć radia w samochodzie. Nie sposób też spokojnie słuchać ludzi, którzy mówią, że umarła artystka prawdziwa, artystka buntu autentycznego i oni teraz pojadą z jej płytą na Cyklady i umieszczą ją w jakimś niedostępnym kościółku na jednej z wysp. Doprawdy, moc i skuteczność propagandy peerelowskiej jest zdecydowanie niedoceniana. Minęło tyle lat, a to wciąż działa i będzie działać nadal. Paralizatory emocji masowych to jest wynalazek ważniejszy niż bomba atomowa.
Słowo o autentycznym buncie Kory i jej kolegów. W podstawówce wszyscy zbierali plakaty zespołów, które umieszczone były w gazetach takich jak „Razem” czy „Na przełaj” czy nawet „Zielony sztandar”. Pewnego dnia do listy prasowych zakupów doszedł jeszcze jeden tytuł – „Zarzewie”. Wydawane to było na szmatławym papierze, ale miało kolory. W pierwszym albo jednym z pierwszych numerów znalazło się zdjęcie grupy Maanam, z Korą, w dziwnej tiulowej kiecce i czarnych rajstopach z prawdziwymi, a nie stylizowanymi dziurami. Pamiętam to dokładnie, bo koledzy stoczyli o ten plakat bitwę, nie wiem jednak czy plakat ją przetrwał, czy też został zniszczony w trakcie walk na szkolnym korytarzu.
Nie dowiemy się z biografii artystki, jakie były jej prawdziwe korzenie, choć o tych całych korzeniach wszyscy dookoła bredzą tak, że szkoda już nadwyrężać uszy. Z powierzchownego oglądu sytuacji wynika, że była to pani ze środowisk ludowych, zaczęła karierę w filmie opowiadającym o doli chłopa, umieszczano jej zdjęcia w Zarzewiu, gazecie młodzieży wiejskiej, a także w Zielonym Sztandarze. Zmarła w Bliżowie na Roztoczu, niedaleko Bondyrza, o którym kiedyś może coś opowiem. To są dość wyraźne wskazówki. W realiach komunistycznych bowiem podział na kasty i strefy wpływów był sztywny i stały. Gdyby Kora pochodziła na przykład ze środowisk wojskowych, skończyłaby jak Regina Pisarek, albo Danuta Morel, ale ta ludowość ją uratowała, chłop bowiem potęgą jest i basta. A także w sposób niezrozumiały i zadziwiający potrafi przedzierzgnąć się z tępego wieśniaka z widłami w ręku, we wrażliwego muzyka etno grającego na fujarce. Myślę, że trzeba by prześledzić dokładniej życiorysy tych wszystkich Osjanów i ich krewnych.
Oto na naszych oczach odbywa się triumf tandety i propagandy, w dodatku w dekoracjach pogrzebowych, dla podkreślenia jeszcze tego triumfu umiera – boskie zrządzenie – artysta prawdziwy Tomasz Stańko. I on właśnie zostaje przez tych wszystkich speców od muzyki, tych Niedźwiedzkich, Sierockich i innych bęcwałów potraktowany jak śmieć. To jest demaskacja, tylko, że nikt jej nie widzi, bo wszyscy są sparaliżowani, a ich serca wypełnione są sokiem z buraka.
Ilustracja © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz