– Gdyby gotówka na kampanię mogła przemawiać, to wtedy hazardowy miliarder Sheldon Adelson miałby bardzo dużo do powiedzenia o wyniku wyborów w 2018 r. – skomentował dziennikarz amerykańskiej stacji telewizyjnej CNN Gregory Krieg.
W swoim tekście wprost postawił tezę, że w świetle takiej ilości gotówki przekazanej przez jednego biznesmena, to „cała ustawa o finansowaniu kampanii wyborczych jest żartem”. Chociaż cała sprawa jest zgodna z amerykańskim prawem, to kwota dotacji szokuje.
Skąd podejrzenia, że sprawa ma związek ze słynną „polską” ustawą 447? Otóż dotację uzgadniał przewodniczący Izby Reprezentantów republikanin Paul Ryan. W Izbie odpowiadał on za błyskawiczne uchwalenie ustawy 447 i procedowanie jej według najbardziej skróconego trybu.
Przypomnijmy – owa skandaliczna amerykańska ustawa, chociaż oficjalnie nie wymienia Polski, to wspiera absurdalne roszczenia organizacji żydowskich, domagających się wypłacenia pieniędzy za majątek Żydów, obywateli Polski, którzy zostali zamordowani w niemieckim Holokauście, a nie mają spadkobierców. Roszczenia te przez zainteresowanych są szacowane od 60 mld USD (300 mld zł) do 300 mld USD (1,5 biliona zł). W USA obowiązuje teraz prawo obligujące amerykańskich dyplomatów i polityków do wywierania nacisków na kraje, których dotyczy (a więc głównie na Polskę), aby zadośćuczyniły roszczeniom żydowskich organizacji.
Adelson już wcześniej dawał duże pieniądze republikanom (w 2016 r. było to łącznie 65 mln USD), ale nigdy jednorazowo nie było to tak dużo. Jak zauważył Gregory Krieg, pytanie nie brzmi, co dostał w zamian Adelson, ale jak dużo. Na koniec ironicznie zauważył, że taka gotówka pozwala rozdać republikanom dużo kiełbasy wyborczej…
Nic nowego pod słońcem
Amerykańskie lobby żydowskie ma przećwiczone od ponad 70 lat niemal otwarte kupowanie poparcia czołowych polityków dla swojej sprawy. Najbardziej znaną historią jest wsparcie kampanii prezydenckiej w 1948 r. opuszczonego przez wszystkich sojuszników Harry’ego Trumana. Wydawałoby się, przegrany wówczas Truman otrzymał astronomiczną jak na owe czasy kwotę 2 mln USD. Gdy tylko Truman wygrał wybory, to natychmiast uznał powstanie państwa Izrael.
W USA kwestia finansowania polityki jest otwarta. Amerykanie uznali, że skoro nie ma sposobu, aby usunąć nielegalne finansowanie polityki, to należy postawić na jawność. To znaczy każdy może de facto brać od każdego pieniądze, pod warunkiem że jest to jawne. Dotacje budżetowe w USA są praktykowane, ale tylko w wypadku kampanii prezydenckich. Kandydat jednej z dwóch głównych partii ma wybór, czy przyjąć dotację rządu federalnego czy też prowadzić ją na własny rachunek. Liczący się kandydaci decydują się na to drugie, gdyż „z rynku” są w stanie dostać od trzech do pięciu razy więcej niż od państwa.
W USA nie ma limitów wydatków na kampanię wyborczą, ale Federalna Komisja Wyborcza nadzoruje transakcje dokonywane przez komitety wyborcze oraz główny sztab wyborczy kandydatów. Oznacza to jednak, że ten, kto więcej zdobędzie pieniędzy, ten wygrywa wybory. Ponieważ o wyniku decyduje liczba wyemitowanych reklam telewizyjnych, internetowych itp.
Ciemną stroną amerykańskiego systemu jest właśnie możliwość niemal otwartego „kupowania” głosów kongresmenów i senatorów, o przychylności prezydenta nie wspominając. Dlatego nikt z poważnych polityków amerykańskich nie chce zadzierać z żydowskim lobby. Jeśli to zrobi, to Żydzi nie tylko nie dadzą mu żadnej kasy, ale wręcz oficjalnie wiadomo, że zapłacą za kampanię jego przeciwnika. Ta prosta, by nie rzec prymitywna, taktyka kija i marchewki jest skuteczna. Amerykanie mają świadomość, że ich system finansowania nie jest doskonały, ale alternatywa – finansowanie partii z budżetu ich zdaniem niczego nie zmienia, bo politycy i tak będą zbierać pieniądze. Stawiają więc na jawność i karzą (drakońsko!) tylko wówczas, gdy ukrywane są transfery pieniędzy.
Szara eminencja Trumpa
Sheldon Adelson (w sierpniu skończy 85 lat) uchodzi za szarą eminencję rządów Donalda Trumpa. Był największym sponsorem jego kampanii prezydenckiej (dał mu 25 mln USD). Jego majątek wyceniany jest na ponad 25 mld USD (czyli ok. 90 mld zł) i sytuuje go w grupie 20 najbogatszych ludzi w USA. Fortunę zawdzięcza największej sieci kasyn w USA – Las Vegas Sands Corporation.
Hipoteza, że większa dotacja to podziękowanie za „polską ustawę”, jest prawdopodobna, ale zapewne chodziło nie tylko o to. Amerykańskie media przypisują bowiem Adelsonowi decyzję Trumpa uznania okupowanej przez Izrael od 1967 r. Jerozolimy za stolicę państwa żydowskiego. Ta decyzja miała wymiar nie tylko symboliczny. USA przez lata jej unikały z obawy, że doprowadzi do protestów, rozlewu krwi i aktów terroru. Adelson ma stały kontakt z premierem Izraela Binjaminem Netanjahu, który uzgadniał z nim wsparcie dla siebie w należących do niego mediach w Izraelu. Netanjahu zamieszany jest w skandal korupcyjny i zwyczajnie prosił miliardera, aby jego media go dobrze traktowały.
Na rzeczywistość nie ma się co obrażać. Kupowanie poparcia w USA nie jest karalne, a polscy politycy muszą mieć świadomość, że Trump i jego administracja będą robić to, o co żydowscy lobbyści ich poproszą. Dalsze udawanie, że nie ma problemu wsparcia USA dla absurdalnych roszczeń względem Polski, nic dobrego nie przyniesie.
© Jan Piński
23 czerwca 2018
źródło publikacji: „Skandal w USA! Największa dotacja w historii amerykańskiej Partii Republikańskiej wygląda na nagrodę za …”
www.WarszawskaGazeta.pl
23 czerwca 2018
źródło publikacji: „Skandal w USA! Największa dotacja w historii amerykańskiej Partii Republikańskiej wygląda na nagrodę za …”
www.WarszawskaGazeta.pl
Ilustracja © DeS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz