Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

„Jak zgrzyt żelaza po szkle” JUST i Elekcja Chrystusa Króla

        „Nieszczęsny! Będziesz miał to, czegoś chciał!” - napisał Platon, żyjący na przełomie V i IV wieku przed Chrystusem. Ciekawa rzecz – ale podobną myśl, nawiasem mówiąc, wyrażoną przez Pana Jezusa, odnotowała w swoim „Dzienniczku” święta Faustyna Kowalska. Pewnego razu Pan Jezus opowiadał jej, jak postępuje z zatwardziałymi grzesznikami. - Upominam ich głosem sumienia, głosem Kościoła, zsyłam na nich przygody, które mogą człowieka doprowadzić do opamiętania, a jak nic nie pomaga, to spełniam wszystkie ich pragnienia.
Tymczasem przysłowie powiada, że wprawdzie człowiek strzela, ale to Pan Bóg kule nosi, a inne spostrzeżenie sugeruje, że jeśli chcemy rozśmieszyć Pana Boga, to opowiedzmy Mu o swoich planach.

        Wspominam o tym wszystkim ze względu na euforię, jaka zapanowała w niektórych kręgach, zarówno za granicą, jak i w naszym nieszczęśliwym kraju z powodu przełomu w stosunkach między Koreą Północną a Południową. Północnokoreański dyktator Kim Dzong Un pojechał do Korei Południowej na spotkanie z tamtejszym prezydentem Mun Dze Inem, z którym się wyściskał, zjadł obiad, sfotografował się, no i oczywiście – porozmawiał i podpisał deklarację na rzecz pokoju. Obydwaj politycy zapowiedzieli, że ogłoszą koniec wojny między obydwoma państwami „jeszcze w tym roku”.

        Wojna w Korei rozpoczęła się w 1950 roku między Północną częścią Korei, zajętą pod koniec Ii wojny przez Armię Czerwoną i jej częścią południową, w której po kapitulacji Japonii zainstalował się amerykański gubernator i amerykańskie wojsko. W 1948 roku proklamowano utworzenie Korei Południowej z prezydentem Li Syng Manem. W odpowiedzi na to Sowieci proklamowali utworzenie Korei Północnej, gdzie premierem rządu został Kim Ir Sen. Zarówno Li Syng Man, jak i Kim Ir Sen dążyli do „zjednoczenia Korei”, to znaczy – do podboju jednej przez drugą. W czerwcu 1950 roku Korea Północna uderzyła na Koreę Południową i wkrótce jej wojska zdobyły Seul. W odpowiedzi na to ONZ zdecydowała wysłać do Korei siły międzynarodowe. Stany Zjednoczone przerzuciły wojska z Japonii, ale do września 1950 roku Korea Północna opanowała większość obszaru Korei Południowej. Sytuację opanował generał Mac Arthur, kierując desant w okolice miasta Inczon, jednocześnie uderzając z południa, co zmusiło armię północno-koreańską do odwrotu. Wojna została przeniesiona na teren Korei Północnej i wkrótce jej większa część znalazła się pod kontrolą amerykańską. W tej sytuacji Mao Tse Tung uderzył na Koreę przy pomocy armii „chińskich ochotników”. Teraz zaczęli cofać się Amerykanie, którzy utracili nawet Seul. Generał Mac Arthur nalegał na użycie broni jądrowej, ale prezydent Truman stanowczo się temu sprzeciwił i Mac Arthura zdymisjonował. Nowy dowódca amerykański przeprowadził udaną kontrofensywę, w ramach której udało mu się zająć część obszaru na północ od 38 równoleżnika. W rezultacie wszystko wróciło do stanu pierwotnego, to znaczy – na ustaleniu rozejmu na l38 równoleżniku. Korea Południowa straciła prawie pół miliona żołnierzy zabitych, ponad 400 tysięcy rannych. Straty Korei Północnej sięgnęły prawie 600 tysięcy zabitych żołnierzy, drugie tyle rannych i około miliona zabitych i rannych wśród ludności cywilnej. Od tamtej pory między obydwoma państwami koreańskimi panowało mniejsze albo większe napięcie, ale zbrojny pokój nigdy nie rozpalił się w wojnę.

        Tymczasem Korea Północna zainicjowała intensywny program zbrojeniowy, obejmujący również program budowy broni jądrowej i środków jej przenoszenia. Przeprowadzona niedawno testy rakiet dalekiego zasięgu wzbudziły podejrzenia, że północnokoreańskie pociski z głowicami jądrowymi mogłyby dosięgnąć terytorium USA. W takiej sytuacji prezydent Trump skierował w stronę Korei Północnej eskadrę okrętów z lotniskowcem uderzeniowym, a niezależnie od tego wprowadził „największe w historii” sankcje przeciwko temu państwu. W odpowiedzi Kim Dzong Un zadeklarował rezygnację z broni jądrowej i zaprosił prezydenta Trumpa na spotkanie. Prezydent Trump nie powiedział „nie” - ale na razie doszło do spotkania przywódców obydwu Korei.

        W obliczu tego „historycznego wydarzenia” w wielu kręgach zapanowała euforia. „Świat” podobno miał „odetchnąć z ulgą”, a niezależnie od tego, wybitny polski analityk, pan red. Andrzej Talaga zauważył, że normalizacja stosunków między obydwiema Koreami, godzi w interesy Rosji, więc czegóż jeszcze chcieć więcej i jakże tu się nie radować? Wszystko to oczywiście być może, ale może też być inaczej. Być może Kim Dzong Un, doprowadzając program zbrojeniowy do zakładanego finału, postanowił użyć militarnego potencjału Korei Północnej jako karty przetargowej w rozgrywce ze Stanami Zjednoczonymi oraz jako argumentu w stosunkach z Koreą Południową. Argumentu na co? Ano – mógł powiedzieć prezydentowi Korei Południowej podczas historycznego spotkania – p cóż właściwie my, Koreańczycy, mielibyśmy się wzajemnie wyrzynać ku radości Amerykanów, kiedy przecież może połączyć nasz potencjał militarny z waszym potencjałem przemysłowym, a w takiej sytuacji coraz trudniej byłoby stawiać nam jakieś ultimata. Czy tak myśli i do tego próbuje przekonać prezydenta Korei Południowej – tego oczywiście nie wiem – ale gdyby wypadki zaczęły rozwijać się w tym kierunku, to wcale nie wiadomo, czy „świat” który właśnie „oddycha z ulgą” miałby takie powody do radości. Warto przypomnieć, że Japonia, która przed 1855 rokiem, kiedy to została zmuszona pod groźbą amerykańskich armat do „otwarcia się” na świat, zaledwie 50 lat później, jako państwo przemysłowe, pokonała jedno z europejskich mocarstw – Rosję, a niecałe 40 lat później sięgnęła po hegemonię w obszarze Pacyfiku. Podobnie Chiny, które pod władzą Mao Tse Tunga, stały się mocarstwem nuklearnym, a po reformach przeforsowanych przez Deng Siao Pinga, wysforowały się na wiodącą gospodarkę świata i wcale nie chcą godzić się na amerykańską hegemonię, a być może – w ogóle na hegemonie białego człowieka. Połączenie militarnego potencjału Korei Północnej z przemysłowym potencjałem Korei Południowej mogłoby chińskim strategom dać w ręce dodatkowe narzędzie do podkopywania amerykańskiej i każdej innej hegemonii w Azji i rejonie Pacyfiku. W tej sytuacji niepodobna nie przypomnieć reakcji Adolfa Hitlera na wiadomość o zajęciu przez Japończyków Singapuru. Kiedy Goebbels pojawił się u Hitlera z projektem rozkręcenia na ten temat euforycznej kampanii propagandowej, ten mu zabronił. - Dlaczego mielibyśmy wyrażać radość z wypierania białej rasy z Azji? - powiedział. No i na koniec warto zwrócić uwagę, że większość problemów, z jakimi Stany Zjednoczone borykały się po II wojnie światowej, wzięła się stąd, że przeciwko Stanom Zjednoczonym buntowali się ich faworyci.


JUST i Elekcja Chrystusa Króla


        No i stało się to, czegośmy się najbardziej obawiali. 24 kwietnia również Izba Reprezentantów USA przyjęła ustawę JUST, dotyczącą monitorowania przez USA tempa i zakresu realizacji żydowskich roszczeń majątkowych, wysuwanych wobec krajów, które w czerwcu 2009 roku podpisały tzw. deklarację terezińską. Ta deklaracja w zasadzie nie rodziła żadnych zobowiązań dla państw-sygnatariuszy, jednak zawierała uznanie zasadności żydowskich roszczeń odnoszących się do tak zwanej „własności bezdziedzicznej”, która już w czasach starożytnych, zgodnie z zasadami prawa rzymskiego, przyjętymi później przez państwa cywilizowane, przypada państwu, którego zmarły był obywatelem. Żydowski pogląd na tę sprawę był inny – charakteryzowało go podejście trybalistyczne, plemienne, zgodnie z którym, do mienia pozostawionego przez jakiegoś Żyda, mają bliżej nieokreślone prawa wszyscy inni Żydzi, jako członkowie plemienia. Deklaracja terezińska stanowiła uznanie zasadności tego właśnie podejścia do zagadnień własnościowych i ten punkt widzenia przyświeca też amerykańskiej ustawie JUST – chociaż Stany Zjednoczone u siebie też respektują zasadę wywodzącą się z prawa rzymskiego – ale w stosunku do mniej wartościowych, tak zwanych „sojuszniczych” bantustanów forsują zasadę żydowską.

        Deklaracja terezińska została w imieniu Polski podpisana przez Władysława Bartoszewskiego, który wysłany został tam przez ówczesnego ministra spraw zagranicznych w rządzie Donalda Tuska, czyli Księcia-Małżonka Radosława Sikorskiego, bez żadnych protestów ze strony ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego – i teraz ten podpis odbija się nam bolesną czkawką. Bolesną – bo chociaż amerykańska ustawa pozornie nie dotyczy Polski – o czym deklamuje, być może nawet e dobrej wierze, jeden z człowieków Renesansu w PiS-owskim rządzie, wicepremier Jarosław Gowin, to tak naprawdę stwarza dla naszego i tak już przecież nieszczęśliwego kraju, realne i wielkie niebezpieczeństwo. Zobowiązuje ona mianowicie sekretarza stanu USA, by we współpracy z „organizacjami pozarządowymi”, czyli żydowskimi organizacjami przemysłu holokaustu, które doskonale potrafią wodzić amerykańskich szabesgojów za nos, „monitorował” tempo i zakres realizacji żydowskich roszczeń majątkowych przez państwa-sygnatariuszy deklaracji terezińskiej i składał Kongresowi regularne sprawozdania. W przypadku, gdy Kongres uzna, że jakiś sojuszniczy bantustan się ociąga, to na pewno znajdzie mnóstwo sposobów, by miejscowych kacyków podkręcić, no a wtedy ci będą się uwijać, jak w ukropie. Już to stwarza duże niebezpieczeństwo dla Polski, która jest przez Żydów upatrzona nie tylko na największego „dłużnika”, ale również – zastępczego winowajcę holokaustu. Nawet nie wiadomo, czy zastępczego – ponieważ usłużni renegaci lansuja pogląd, że Żydom było znacznie bezpieczniej w obozach koncentracyjnych wśród złych „nazistów”, niż wśród Polaków. Ale nie to stanowi najwieksze zagrożenie dla państwa i dla narodu polskiego. Największe zagrożenie stwarza postanowienie ustawy, według którego przychody z „własności bezdziedzicznej” mają być przeznaczone na wspieranie ocalałych z holokaustu, na finansowanie edukacji o holokauście oraz na „inne cele”. Konsekwencją tego postanowienia jest konieczność wyodrębnienia „własności bezdziedzicznej” choćby po to, by wiedzieć, jakie właściwie przynosi ona przychody. Skoro zaś własność ta zostanie już wyodrębniona, to trzeba będzie komuś powierzyć ją w zarząd – choćby po to, by przychody te były rozdzielane zgodnie z dyspozycją ustawy JUST. Nie trzeba być specjalnie przenikliwym, by się domyślić, że zarządcą tej własności będzie jakieś gremium żydowskie. To zaś z kolei oznacza, że środowisko żydowskie w Polsce zostanie obdarzone majątkiem być może o wartości ponad 300 miliardów dolarów - bo taka kwota pojawiła się w liście Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego, skierowanym do Ministerstwa Sprawiedliwości w Warszawie. To z kolei znaczy, że to środowisko z dnia na dzień, zyska w Polsce dominującą pozycję ekonomiczną, która natychmiast przełoży się na dominującą pozycję polityczną. Naród polski we własnym kraju może zostać zepchnięty do roli narodu drugiej kategorii. Dlatego wicepremier Gowin, bagatelizując zagrożenia, jakie ustawa ta niesie dla Polski i dla naszego narodu, albo nie wie, co mówi, albo kłamie. Nie wiadomo, co gorsze – czy dureń na stanowisku wicepremiera rządu, czy łajdak. Charakterystyczne jest to, że inni dygnitarze, to znaczy – ani Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, ani prezydent Andrzej Duda, ani premier Mateusz Morawiecki, ani nawet przedstawiciele nieprzejednanej opozycji – nie odezwali się w tej sprawie nawet słowem. Akcję lobbingową przeciwko tej ustawie podjęły niektóre środowiska i osobistości z Polonii Amerykańskiej, ale ten desperacki lobbing okazał się nieskuteczny w konfrontacji z naporem zorganizowanym przez lobby żydowskie.

        Jak się dowiedziałem, tylko środowiska narodowe zapowiedziały pikietę pod Ambasadą Stanów Zjednoczonych w Warszawie – ale obawiam się, ze ta demonstracja nie będzie miała wpływu na podpisanie tej ustawy przez prezydenta Trumpa – bo niby dlaczego miałby jej nie podpisywać, skoro polskie władze udają, ze ta sprawa ich absolutnie nie obchodzi? Za to 2 maja przewidziana jest wielka uroczystość w postaci Elekcji Chrystusa na Króla Polski. Ciekawe, że wybór Chrystusa na króla Polski już raz został dokonany z udziałem prezydenta Dudy i innych dygnitarzy, ale organizatorzy Elekcji najwyraźniej muszą uważać tamten akt albo za nieważny, albo za niewystarczający. Problem polega na tym, ze elekcja odbędzie się w sytuacji dla Polski kłopotliwej a to ze względu na wspomnianą amerykańską ustawę. Ale nie tylko ze względu na nią. Polska bowiem ma już Królową, w osobie Matki Bożej, która została obrana na polski tron za panowania Jana Kazimierza. Dogmat Kościoła katolickiego o wniebowzięciu Najświętszej Marii Panny oznacza, ze ów akt obioru nie dotyczył osoby zmarłej, tylko Osoby Żyjącej – w co muszą wierzyć przynajmniej katolicy. W takiej sytuacji jak wytłumaczyć fakt ratyfikacji traktatu lizbońskiego przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który to traktat amputował Polsce ogromny kawał suwerenności państwowej. O ile mi wiadomo, Królowa nie została w tej sprawie nawet skonsultowana i mogła potraktować to jako zniewagę nie tylko ze strony Sejmu, który upoważnił prezydenta do ratyfikacji tego traktatu, jak i ze strony prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który ten traktat ratyfikował. A i teraz – jak przedstawić Chrystusowi Królowi ultimatum, jakie wobec Polski wysunął niemiecki owczarek Franciszek Timmermans? Czy Polska powinna spełnić postawione warunki, czy też przejść nad nimi do porządku? Być może kontakt z Królem może być utrudniony, ale takie trudności nie powinny nikogo zwalniać z obowiązku wysłuchania królewskiej woli.


© Stanisław Michalkiewicz
1 maja 2018
www.michalkiewicz.pl / www.nczas.com
☞ WSPOMÓŻ AUTORA





Ilustracja © mjr. R. V. Spencer / Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2