Domyślam się, że kuchnia polityczna wygląda podobnie jak produkcja parówek i ktoś normalny kto raz to zobaczy na własne oczy już nigdy nie weźmie czegoś takiego do ust. Świadczą o tym choćby te słowa marszałka senatu, Stanisława Karczewskiego, który w wywiadzie dla portalu Interia.pl powiedział: „W rozmowach, które prowadziliśmy w ścisłym kierownictwie partii mówiłem, że w tej chwili jesteśmy w kuchni, a kucharz, który podaje danie nie musi mówić dokładnie o tym, w jaki sposób zostało ono przygotowane”. Mimo wszystko liczyłem jednak na coś więcej niż te słowa wypowiedziane przez prezesa PiS podczas ostatniej miesięcznicy smoleńskiej: „Nasza droga naprawy RP, dobrej zmiany, czasem ze względu na okoliczności jest kręta, ale to, o co was dzisiaj proszę to zaufanie. Ufajcie, że idziemy drogą w tym samym kierunku, że nie ulegnie najmniejszej zmianie, że dojdziemy do celu i będziemy mieli naprawdę niepodległą, godną, silną Polskę”.
Skoro zahaczyliśmy już o kulinaria to wyobraźmy sobie człowieka, który od dwóch lat chodzi na obiady do swojej ulubionej restauracji na świetnie przyrządzone polskie danie, czyli schabowego z ziemniakami i kapustą. I nagle pewnego dnia ku zaskoczeniu kelner stawia mu przed nosem czulent. Wezwany i poproszony o wyjaśnienie szef kuchni mówi, że droga do sporządzenia polskiego dania jest czasem ze względu na okoliczności bardzo kręta, ale on bardzo prosi kompletnie zdezorientowanego gościa o zaufanie i przekonuje, że tak na prawdę czulent to niemal ta sama potrawa co schabowy z ziemniakami i kapustą, a więc powinna równie dobrze smakować.
Jak dzisiaj widzimy, nie tylko Antoni Macierewicz otrzymał nowe i jak mówią równie odpowiedzialne stanowisko przewodniczącego komisji wyjaśniającej przyczyny tragedii smoleńskiej. Podobny los spotkał, – czego można było się spodziewać - szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Piotra Bączka, który będzie teraz doradcą ds. katastrofy smoleńskiej u nowego szefa MON, Mariusza Błaszczaka. No, ale jak wiemy rząd to nie tylko MON. Jarosław Kaczyński mówiąc, że „dojdziemy do celu i będziemy mieli naprawdę niepodległą, godną, silną Polskę” musi doskonale wiedzieć, że nigdy tej niepodległej godnej i silnej Polski nie będzie dopóki naprawdę nie odzyskamy Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Zresztą podczas kongresu PiS w Przysusze z wyraźną pretensją w głosie mówił do Witolda Waszczykowskiego, że w jego resorcie zbyt wolno idzie „czyszczenie złogów”. Chodziło oczywiście o zwalnianie urzędników powołanych przed laty przez poprzedników. Przyjrzyjmy się zatem następcy Witolda Waszczykowskiego, ministrowi Jackowi Czaputowiczowi i zastanówmy się czy ktoś taki jest w stanie owe złogi wyczyścić.
W MSZ zaczął pracować już w1990 roku, czyli jeszcze za czasów ministra Krzysztofa Skubiszewskiego (TW „Kosk”) podejrzewanego również o współprace ze STASI. Piął się po szczeblach dyplomatycznej kariery i już w latach 1993-98 był zaufanym starszym doradcą w Departamencie Studiów i Planowania u takich ministrów jak Andrzej Olechowski (TW „Must”), Władysław Bartoszewski, Dariusz Rosati (TW „Buyer”) i Bronisław Geremek.
Mówi się, że minister Czaputowicz nie posiada zaplecza politycznego. Czy rzeczywiście? Jacek Czaputowicz to jeden z założycieli działającego w latach 1985-1992 opozycyjnego ruchu „Wolność i Pokój”, za którym do dziś ciągną się podejrzenia, że był on dziełem Czesława Kiszczaka i III Departamentu MSW będącego komórką Służby Bezpieczeństwa w strukturze ministerstwa. „Wolność i Pokój” programowo odrzucał przemoc i użycie siły, a roiło się w nim od wszelkiej maści pacyfistów, ekologów i tak zwanych obrońców praw człowieka. Ruch powstał w czasie, kiedy komunistyczna władza zdawała już sobie sprawę z nadchodzącego końca. Warto przypomnieć choć garstkę przyjaciół ministra Czaputowicza z założonej przez niego organizacji:
Jan Józef Lipski – KOR-owiec, działacz socjalistyczny i przewodniczący działającej w podziemiu loży masońskiej „Kopernik”.
Bartłomiej Sienkiewicz – w latach 1990- 2002 funkcjonariusz UOP. Szef MSZ w rządzie PO-PSL.
Wojciech Brochwicz – dyrektor w UOP. W czasach, kiedy Ludwik Dorn był jeszcze „trzecim bliźniakiem” nazwał Brochwicza „uosobieniem wszystkich patologii służb specjalnych”.
Piotr Niemczyk – polityk Unii Wolności. W latach 1990-94 wysoki funkcjonariusz UOP oskarżony przez Jarosława Kaczyńskiego o inwigilowanie prawicy, a szczególnie jego partii, Porozumienia Centrum. To jemu przypisuje się autorstwo słynnej instrukcji 0015/92
Bogdan Klich – były polityk Unii Wolności, PO oraz szef MON w pierwszym rządzie Tuska. Ponosi wielką odpowiedzialność za Smoleńsk.
Konstanty Miodowicz – kolejny „pacyfista” z ruchu „Wolność i Pokój” zatrudniony w UOP, w którym pełnił funkcję szefa kontrwywiadu w stopniu pułkownika. Działacz PO. Zginął w dziwnych okolicznościach w Busku-Zdroju. Jak podano opinii publicznej „zasłabł podczas spaceru”.
Jan Maria Rokita – były polityk Unii Wolności i PO. Niedoszły „premier z Krakowa”. Człowiek, który miał wielkie polityczne ambicje i bardzo wysokie mniemanie o samym sobie. Został bezlitośnie upokorzony i zmuszony do odejścia przez Donalda Tuska.
Andrzej Miszk – współzałożyciel KOD. Znany szczególnie z 39 dniowej głodówki prowadzonej pod kancelarią premier Beaty Szydło w obronie Trybunału Konstytucyjnego.
Andrzej Stasiuk – hołubiony przez salon III RP pisarz, który z łam „Gazety Wyborczej” pluje na PiS i Jarosława Kaczyńskiego oraz kpi z polskiego patriotyzmu. Mieszka z Beskidzie Niskim, a jednemu ze swoich baranów nadał imię „Smoleńsk”.
Zuzanna Dąbrowska – Dziennikarka, lewaczka, była szefowa działu politycznego postkomunistycznej „Trybuny”. Dzisiaj pracuje w mediach narodowych prowadząc w Radiowej Jedynce program „Z kraju i ze świata”.
Jeżeli ktoś zadałby mi pytanie, komu potrzebny był ruch „Wolność i Pokój” założony przez obecnego ministra Czaputowicza to odpowiedzi szukałbym w powierzeniu jego członkom misji tworzenia Urzędu Ochrony Państwa III RP, a później zasilenia jego szeregów i to na bardzo wysokich stanowiskach. Szczególnie kuriozalnie wyglądało uczynienie z tych młodych pacyfistów i ekologów osób odpowiedzialnych za weryfikację funkcjonariuszy SB. Kiszczak musiał skakać ze szczęścia i nieźle się bawić, kiedy weryfikację pozytywnie przeszło 74% z 10439 esbeków i aż 7200 z nich zasiliło szeregi nowych służb.
W 2015 roku po podwójnym wyborczym zwycięstwie Zjednoczonej Prawicy cieszyliśmy się, że w końcu III RP odchodzi do lamusa historii. W 2017 roku po zawetowaniu ustaw reformujących sądownictwo zauważyliśmy, że dobrze zakamuflowane niedobitki Unii Wolności i obrońców zdobyczy III RP zabarykadowały się w Pałacu Prezydenckim. Brytyjski piłkarz, Gary Linker twierdził, że: „Piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy”. Po dokonanej ostatnio rekonstrukcji rządu obawiam się, że demokracja w Polsce to taki ustrój, że obojętnie kto wygrywa wybory to na końcu i tak karty rozdają uczestnicy oszustwa stulecia z Magdalenki i ich ciągle wpływowi mocodawcy.
Jacek Piekara w swoim tekście z ubiegłego tygodnia zatytułowanym, „Zgoda! Zgoda! A sam Pan Bóg rękę poda”…. napisał: „Nowe rozdanie rządowe powstało jako porozumienie Jarosława Kaczyńskiego, Mateusza Morawieckiego i Andrzeja Dudy. Tylko przeciwnikom prawicy taka zgoda może być solą w oku”. Tak się składa, że ja doskonale pamiętam czasy, kiedy o krytykach „okrągłego stołu” mówiono, że tylko przeciwnikom wolnej i demokratycznej Polski zawarte historyczne porozumienia i zgoda mogą być solą w oku. Nic nie zwalnia prawicowego elektoratu od samodzielnego myślenia i nie wolno stosować wobec niego takiego moralnego szantażu. Wieki Szu uczący karcianej szulerki młodego taksówkarza Jurka nawiązując do Immanuela Kanta powiedział: „Kiedyś filozof zadał pytanie takie… jak na podstawie przedstawień można cokolwiek sądzić o tych, no… rzeczach? I wiesz, że trochę później zbudował na tym nową, wspaniałą filozofię?” Po czym do zachwyconego karcianymi sztuczkami Jurka skierował takie słowa: „Widzisz przedstawienie, nie widzisz gry”. Ja proponuję naszym Czytelnikom w każdym politycznym przedstawieniu próbować dostrzec elementy gry zamiast od razu składać ręce do oklasków lub buczeć z niezadowolenia. III RP odzyskała ważny przyczółek w rządzie i raczej go osłabiła niż wzmocniła na co dowodem jest odwołanie Antoniego Macierewicza i ministerialna teka dla Czaputowicza, przy którym tak powszechnie krytykowany Witold Waszczykowski jawi się dzisiaj jako dyplomata marzeń. Oceniając rekonstrukcję jednym zdaniem powiem, że Jarosław Kaczyński tylko częściowo ocalił MON poświęcając jednak Antoniego Macierewicza i niestety oddał MSZ. W czyje ręce? Myślę, że po przeczytaniu mojego tekstu każdy już się domyśla.
© Mirosław Kokoszkiewicz
24 stycznia 2018
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
24 stycznia 2018
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
Ilustracja © brak informacji / Archiwum ITP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz