Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Podżegacze

Tak się dziwnie składa, że przez całe życie należałam do tej najgorszej kategorii ludzkości czyli do podżegaczy. Gdy byłam dzieckiem, czyli za czasów stalinowskich dowiadywałam się w szkole, że moi przodkowie byli to krwiopijcy, którzy po polowaniu ogrzewali sobie nogi w rozpłatanym brzuchu pańszczyźnianego parobka, bezceremonialnie korzystali z prawa pierwszej nocy wobec wychodzących za mąż wiejskich dziewcząt, a gdy ofiarowywali biedocie wiejskiej ziarno na przednówku robili to wyłącznie w złych intencjach- aby rozbić solidarność narodu białoruskiego, niszczyć świadomość klasową, budzić zawiść i resentymenty i podżegać do wojny domowej. Młodsi ludzie tego nie wiedzą i nie pamiętają, ale wobec niedobitków ziemiaństwa i przedwojennej inteligencji komunistyczne władze i komunistyczne media nieodmiennie stosowały termin „ podżegacze wojenni”. Ci którzy nie godzili się na stalinowski reżim byli oskarżani o rozbijanie społeczeństwa rzekomo akceptującego ten reżim oraz o podżeganie do III wojny światowej. Nawet dowcipkowanie na temat „tego kto na białym koniu przyjedzie wyzwolić nas z sowieckiej niewoli” mogło skończyć się źle.
Pewien student Politechniki, kolega mojego brata, zapytany po wykładzie na co czeka odpowiedział, że na tego na białym koniu. Następnego dnia kolega nie pojawił się na zajęciach i nikt go już nigdy nie spotkał.

Kiedy w 1965 roku biskupi polscy wystąpili ze słynnym orędziem do biskupów niemieckich mój ojciec, były więzień karnej kompanii w Oświęcimiu powiedział: „ nikt mnie nie zapytał czy jestem skłonny im przebaczyć” . Kolejny raz nad głowami naprawdę poszkodowanych, torturowanych i mordowanych powstawały międzynarodowe sojusze i ustalano międzynarodową strategię gry. W tym liście napisanym zresztą po niemiecku przez abp. Kominka przypomniano, że miliony Niemców ucierpiały wskutek powojennych wysiedleń. Najsłynniejsze zdanie listu brzmi: W tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu wyciągamy do Was, siedzących tu na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie. Odpowiedź podpisało 41 biskupów z RFN i NRD Niemieccy biskupi unikali jednak jasnego określenia stanowiska w kwestii granicy na Odrze i Nysie. Ojciec po porozumieniu ze związkiem oświęcimiaków nie wypowiadał się publicznie w sprawie listu. Przede wszystkim oświęcimiacy nie chcieli stawać w jednym szeregu z władzami PRL. Poza tym nie chcieli być oskarżani o podżeganie do wojny. Najbardziej przez wojnę dotknięci, byli jak najdalsi od dążenia do konfliktów zbrojnych. Rozumieli jednak dobrze, że list biskupów polskich przeszkadza sprawie reparacji wojennych oraz zrównując w prawach sprawców i ofiary stanie się zaczątkiem tworzenia nowej wersji historii zdejmującej z narodu niemieckiego odpowiedzialność za jego czyny.

Obserwowaliśmy wówczas in statu nascendi powstawanie nowej wersji politycznej poprawności, nowej wersji nowomowy, nowej wersji dobrego opozycyjnego tonu. Zgodnie z regułami tego dobrego tonu tak jasnymi jak orwellowskie „ cztery nogi dobrze, dwie nogi źle” było dla wszystkich jasne, że Bauman dobrze ale były ziemianin źle, Kołakowski dobrze ale więzień rakowieckiej zabity strzałem w tył głowy źle. W trosce o to żeby nie mówić jednym głosem ze znienawidzoną komuną pozwoliliśmy sobie nałożyć kaganiec tej politycznej poprawności uniemożliwiający formułowanie jakichkolwiek wyrazistych, jednoznacznych poglądów. Każdy jednoznaczny, wyrazisty pogląd traktowany był jako podżeganie do konfliktu.

Obecnie też się twierdzi, że trzeba uważać, żeby nie drażnić Niemców, Rosjan, Ukraińców. Dodam, że trzeba również uważać żeby nie denerwować i nie obrażać aferzystów, złodziei , alfonsów i gwałcicieli. Taki pogląd to esencja świata ponowoczesnego, w którym nie istnieje prawda ani racja, nie istnieje zbrodnia i wina są tylko różne stanowiska pomiędzy którymi trzeba balansować. Nic dziwnego, że współczesna obiektywna, wyważona publicystyka zasługuje w pełni na określenie, które przypomniał kiedyś Jakub Karpiński. Jest to „ mowa trawa do chińskiego ludu, przez zamknięty lufcik”.

Trudno mi przytoczyć wszystkie okoliczności w których stawałam po stronie podżegaczy. Nie chciałam jak konstruktywna opozycja akceptować kontraktu okrągłego stołu, który był moim zdaniem założycielską zbrodnią IIIRP. Nie uczestniczyłam w pierwszych rzekomo wolnych wyborach. Nie popierałam rzekomej reprywatyzacji, która jak twierdziłam jest gigantycznym złodziejstwem . Pisałam o tym już w 2007 roku, miedzy innymi w Warszawskiej Gazecie, która jedyna nie bała się prawdy. Teraz dowiaduję się, że uczestniczyłam w wojnie informacyjnej oczywiście kolejny raz jako podżegacz. Otóż zdaniem obiektywnych badaczy w każdym społeczeństwie istnieje naturalny konflikt interesów i należy go łagodzić i rozstrzygać rzeczowo, bez emocji. Zgadzam się - z całą pewnością należy łagodzić konflikt pomiędzy złodziejem i okradzionym mówiąc, że każdy przecież ma swoje racje i swoje prawa. Należy łagodzić konflikt pomiędzy zamordowanym i mordercą bo przecież z perspektywy wieczności ich stanowiska są nierozróżnialne. Nie należało upierać się, że Katyń był dziełem Rosjan, bo przecież dla nich to też było ciężkie doświadczenie. Nie należy wspominać o ludobójstwie wołyńskim, bo w ten sposób podżegamy do nieustających konfliktów z Ukraińcami. Najlepszym lekarstwem na konflikty społeczne jest powszechna amnezja, bo tylko ona może ludzi wyciszyć i pogodzić. Nie upominajmy się o reparacje wojenne. Trzeba przyjąć ,że II Wojnę Światową wywołali jacyś Naziści, których już nie ma. Okradzeni przez Amber Gold powinni zrozumieć okradających, po chrześcijańsku im wybaczyć, a najlepiej byłoby im dopłacić.

Wszystkim, którym przeszkadza wyrazistość Warszawskiej Gazety i oskarżają ją o podżeganie do konfliktów społecznych dedykuję anegdotę z czasów PRL. Pani kazała dzieciom napisać trzy zdania z użyciem choć raz słowa podżegacze. Jaś napisał:
„Po podwórzu piesek skacze, a na sznurku wiszą gacze. Co się stanie? Podrze gacze”.


© Izabela Brodacka Falzmann
16 grudnia 2017
źródło publikacji: blog autorski
www.naszeblogi.pl





Ilustracja © brak informacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2