Nasz rząd lubi powtarzać, że my, Polacy, nie musimy iść drogą, którą idzie reszta zepsutej Europy. Możemy ratować Europę, być oazą, mieć tu raj za płotem utkanym z różańców. Jeśli jest tu tak dobrze, to dlaczego zajmujemy trzecie miejsce w Europie pod względem liczby samobójstw?Oczywiście nie trzeba być Einsteinem, aby zrozumieć, do czego zmierza lewactwo. Chodzi o to, aby w głowy Polaków wbić przekaz mówiący, że pod rządami „dobrej zmiany” ludzie masowo zaczęli się zabijać. Wniosek? Jest źle, bo Polakom pod „kaczystowską okupacją” odechciało się żyć. A teraz od lewackiej faryzejskiej obłudy i fałszywej troski o Polaków przejdźmy do faktów. To prawda, że w Polsce mamy do czynienia z niepokojąco dużą ilością samobójstw, ale ich liczba spada. W ubiegłym, 2016 roku, czyli po pełnym roku rządów prawicy popełniono 5405 samobójstw. Tymczasem w 2014 roku, czyli po ostatnim pełnym roku rządów koalicji PO-PSL popełniono ich aż 6165. Mamy, więc o 760 samobójstw mniej, czyli ich liczba spadla o niemal 13% i to w bardzo krótkim okresie czasu. Śledząc statystki widać jak na dłoni, że od 2011 roku, czyli od drugiej kadencji „rządów miłości” Tuska liczba samobójstw lawinowo rosła. W 2011 było ich 3839, w 2012- 4177, a w 2013 już 6101. Mamy, więc po raz pierwszy od wielu lat do czynienia nie tyle z zatrzymaniem niepokojącej tendencji, ile z gwałtownym spadkiem ilości samobójstw w Polsce. Potwierdzają to zarówno dane GUS i KGP. Więc jak to jest towarzysze lewacy? „Kraj samobójców”, czy może Polakom po odsunięciu was od koryta wraca chęć do życia?
© Mirosław Kokoszkiewicz
7 listopada 2017
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
7 listopada 2017
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
Ilustracja © ITP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz