Ktoś, kto nie zna dobrze profesora, może widzieć go tylko jako surowego Savonarolę antykomunizmu. Ja robiłam mu zdjęcie, gdy tańczył na stadionie w Wilnie w rocznicę bitwy pod Grunwaldem, widziałam, gdy ciepło rozmawiał z papieżem Janem Pawłem II. Jedno z najmilszych wspomnień mam z 2008 r., gdy czekaliśmy na niego – w towarzystwie ponad 20 wspaniałych naszych przyjaciół z postsowieckiego świata – w restauracji Buffo w Warszawie. Profesor wracał z Lublina, gdzie zaprosiła go młodzież skupiona wokół księdza Mietka Puzewicza, i miał nam po kolacji powiedzieć kilka słów, na które bardzo czekaliśmy (...) Sto lat Panie Profesorze, Panie Prezydencie, wspaniały człowieku. (Podkr.,-JRN)
Wbrew bzdurom Lasoty V. Landsbergis nie jest wcale „wspaniałym człowiekiem”, lecz niebywale zajadłym litewskim polakożercą, który mocno zaszkodził Polakom na Litwie i który wciąż zatruwał stosunki między Polską a Litwą. Trudno przypuścić, że Irena Lasota, wybitna intelektualistka i erudytka, nic o tym nie wiedziała i tylko z ignorancji mąciła w głowach czytelniczkom i czytelnikom „Rzeczpospolitej”. Pod skandalicznym bezmyślnym tekstem I. Lasoty ukazały się natychmiast dwa jakże ostre i zarazem jakże trafne komentarze:
Wojciech Jurgielewicz
Polakozerca dobry wykładowca teorii marksizmu_-leninizmu na uczelni
Marian Kaluski
Każda osoba obeznana w stosunkach polsko-litewskich wie, że Landsbergis jest wyjątkowo zażartym wrogiem Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Peany z polskiej strony pod jego adresem to więcej niż nieporozumienie, to głupota.
Marian Kałuski, Australia.
(Przypomnę, że M. Kałuski jest niezwykle zasłużonym popularyzatorem polskości w świecie, autorem paru dziesięciu cennych książek)
Wychwalany tak lekkomyślnie w „Plus-Minus”„wspaniały”Landsbergis jest najbardziej fanatycznym i zarazem najbardziej wpływowym litewskim polakożercą. Już w 1989 r. „wyróżnił się” wywiadem w „Tygodniku Powszechnym” , w którym w głupawy sposób oskarżył Polaków o antylitewski nacjonalizm za nasz kult Matki Boskiej Ostrobramskiej. W następnych latach, choć hołubiony przez B. Geremka i A. Michnika przy każdej okazji uderzał w Polskę i Związek Polaków na Litwie z pozycji skrajnie szowinistycznych. Pomimo tego naiwni Polacy co pewien czas z niezrozumiałych powodów chwali tego antypolskiego drania (m.in. w „Gazecie Polskiej” z 2011 r. i ostatnio we wspomnianym tekście I. Lasoty w „Plus-Minus”). Warto więc tym mocniej przypomnieć następujące teksty, które obnażały antypolskie oblicze Landsbergisa:
W lewicowym „Przeglądzie” z 13 marca 2011 r. pisano: „Wystarczy powiedzieć parę miłych bzdetów o Lechu Kaczyńskim, by zaistnieć na łamach „Gazety Polskiej”. Zna tę metodę Vytautas Landsbergis, były prezydent Litwy. Od 20 lat ćwiczy ją ten chytrusek na polskich mediach. Zmienia tylko nazwiska polskich polityków, którzy przez moment są tymi „dobrymi”. Całkiem co innego mówi, a zwłaszcza robi, u siebie. Zaciekły wróg uznania prawa polskiej mniejszości do naszej pisowni nazw i nazwisk. I zwolennik takiego manipulowania przepisami, by Polacy z Wilna i okolic nie mogli odzyskać własnych majątków. Landsbergis tyle lat zwodził Polaków, że nawet najmniej rozgarnięty człowiek powinien to dostrzec. A skoro nie ma na jego gierki żadnej reakcji, to napuszcza nas na siebie jak dzieci. Bezczelny polityk potrafił powiedzieć Marcie Kochanowskiej, „żeby uważała na siebie, bo są wypadki samochodowe”. Zrobiła się z tego afera na spotkaniu rodzin ofiar z Tuskiem. Niestety, dla „Gazety Polskiej” Landsbergis jest dobry tylko dlatego, że przywala polskiemu rządowi. Ale nawet gdyby głupota potrafiła fruwać, to i tak z Landsbergisa nie da się zrobić polityka o czystych intencjach.”/
19 sierpnia 2011 r. w internecie opublikowano niezwykle ostry atak na Landsbergisa, stwierdzając m.in.: „ W uznaniu zasług dla umacniania naszych wzajemnych stosunków, Rzeczpospolita, za kadencji A. Kwaśniewskiego odznaczyła go Krzyżem Wielkim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej(1999).
Na przykładzie V. Landsbergisa, już wtedy mogliśmy powiedzieć, że to była decyzja pochopna, a z dzisiejszej perspektywy, że to była wielka pomyłka. Trudno uwierzyć, aby polskim dyplomatom, politykom, nie było wiadome, to, co było znane Polakom na Litwie oraz osobom w Polsce interesujących się litewskim życiem politycznym. V. Landsbergis właściwie niezmiennie słowem i czynem, pracował na rzecz marginalizacji znaczenia polskiej mniejszości narodowej na Wileńszczyźnie. Kolejne organizacje: Sajudis, LDDP, Związek Konserwatystów, na których czele stał, w swoich dokumentach programowych, w bieżącej polityce na plan pierwszy wysuwały i wspierały te działania władzy litewskiej, które były wymierzone przeciwko Polakom na Litwie. Wymieńmy chociaż kilka z nich. Na płaszczyźnie historycznej było to oczernianie Armii Krajowej za rzekomą kolaborację z hitlerowcami, przyrównywanie Polaków do miana kolonizatorów i okupantów w Wileńszczyzny. Bieżąca walka z polskością sprowadzała się do rozwiązania polskich samorządów pod płaszczykiem współpracy z Sowietami, spowalnianie procesu zwrotu ziemi dla polskich właścicieli, przy jednoczesnym faworyzowaniu osób narodowości litewskiej. W dziedzinie oświaty konserwatyści pod wodzą Landsbergisa czynnie wspierali osłabianie znaczenia szkół polskich, m. in. poprzez zniesienie egzaminu maturalnego z języka polskiego, nie wydawanie podręczników w języku polskim, mniejsze nakłady finansowe na polską oświatę. Na polu administracyjnym głównym celem było zredukowanie siły politycznej. Służyły temu m. in. takie kreślenie granic okręgów wyborczych, aby jak najmniej Polaków dostało się do parlamentu Lista antypolskich, a czasami jawnie polakożerczych "osiągnięć" Landsbergisa, jest bardzo długa. Przypominamy o nich, gdyż układają się one w logiczną całość i są dowodami na to, że epitet, którym go określiliśmy w tytule, jest w pełni zasłużony. W 2007 roku na miesiąc przed wyborami samorządowymi zorganizował na „wzór sowiecki akcję antypolską na Wileńszczyźnie”proponując członkom swej partii konserwatywnej, by meldowali się czasowo i fikcyjnie wokół Wilna w rejonie wileńskim, dzięki czemu w wyborach Litwini mogą tam odnieść „historyczne zwycięstwo” nad Akcją Polaków na Litwie. Niecały rok temu podczas ostatnich wyborów samorządowych, Landsbergis wezwał Litwinów do meldowania się na Wileńszczyźnie, w celu odniesienia historycznego zwycięstwa nad Polakami! Jak Niemcy, podczas plebiscytu na Górnym Śląsku. Wspominamy o tym, gdyż V. Landsbergids sam w Polsce kreuje się i jest kreowany przez pożytecznych mediotów jako rzecznik polsko-litewskiego pojednania.”. ( Por. Salon 24. Blog Z ukosa Piotrus Pan.Vytautas Landsbergis - szkic do portretu człowieka podłego - blog ...https://www.salon24.pl/.../334399,vytautas-landsbergis-szkic-do-portretu-czlowieka-p...19 sie 2011). -Świetnie redagowane niezależne polonijne czasopismo w USA „Bibuła” pisało o ,kolejnych antypolskich wypowiedziach Landsbergisa w swym numerze z dnia 23 lutego 2013 r.:
Znany ze swojej antypolskiej retoryki litewski europoseł Vytautas Landsbergis znowu zaatakował litewskich Polaków.
– Wileńszczyzna jest zacofanym krajem, w którym wciąż funkcjonuje władza sowiecka, a jej uosobieniem są rządy Akcji Wyborczej Polaków na Litwie (AWPL) – powiedział Landsbergis podczas wileńskiej prezentacji książki „Nasz patriotyzm, ich szowinizm”. Autorem książki przedstawiającej wywiad-rzekę z litewskim politykiem jest polski dyplomata Mariusz Maszkiewicz.
Podczas prezentacji książki, która odbyła się w środę wieczorem w litewskim Centrum Studiów Europy Wschodniej w Wilnie, duchowy przywódca współrządzącej obecnie Litwą partii konserwatywnej nie przebierał w słowach, zjadliwie wytykając litewskim Polakom zacofanie polityczne.
– Litwa odstąpiła ten kraj (Wileńszczyznę) władzy sowieckiej uosabianej przez Akcję Wyborczą Polaków na Litwie. Tam została urzeczywistniona władza radziecka, ludzie są kontrolowani; oni są rządzeni gospodarczo, są zależni od samorządów. Ci, którzy są niezależni i czują się inaczej nie boją się oddawać swoje dzieci do szkół litewskich. Tym zaś, którzy są uzależnieni mówi się: Chcesz mieć pracę? Więc do jakiego przedszkola chodzi twoje dziecko? Sami Polacy skarżą się, że ta władza ich terroryzuje, ale to jest radziecka władza – powiedział Landsbergis podczas prezentacji książki-wywiadu.
Podczas dyskusji Ladnsbergis przyznał, że w pewnych sprawach, szczególnie dotyczących zwrotu im znacjonalizowanej przez sowietów ziemi, litewscy Polacy są dyskryminowani. Oświadczył jednak, że winę za tę dyskryminację w również mierze ponosi również lokalna władza zdominowana przez AWPL. Zdaniem europosła, tzw. polskie samorządy wyhamowywały proces restytucji praw własności w obawie, że po odzyskaniu ziemi miejscowa polska ludność, natychmiast ją sprzeda.
– A wtedy – nie daj Boże – kupi Litwin, więc lepiej przytrzymać, żeby sam człowiek jej nie miał, żeby tylko nie sprzedał Litwinowi – mówił polityk.
Tymczasem Polacy uważają, że podstawą do okradania ich z ojcowizny stała się ustawa umożliwiająca przeniesienie nieruchomości w dowolne miejsce w kraju. Korzystając z tej możliwości Litwini zaczęli masowo przenosić swoją ziemię z różnych zakątków Litwy na Wileńszczyznę, na ziemie wcześniej należące do miejscowych Polaków. Z tej możliwości skorzystał również sam Landsbergis, którego rodzina przeniosła swoją przedwojenną ziemię z okolic Kowna pod Wilno. Warto podkreślić, że tę poprawkę do ustawy ziemskiej, pod koniec 90. lat ubiegłego stulecia zainicjował Andrius Kubilius, obecny premier i prezes partii konserwatywnej Związku Ojczyzny-Chrześcijańscy Demokracji Litwy.
Vytautas Landsbergis przyznał jednak, że litewscy Polacy rzeczywiście byli pokrzywdzeni w sprawie zwrotu ziemi, ale – jak zauważył – były ku temu też „obiektywne przyczyny”.
– Rzeczywiście, w pewnych sytuacjach Polacy naprawdę zostali pokrzywdzeni i nawet teraz to nie zostało naprawione – to zwrot ziemi w rejonie wileńskim. Stało się to problemem również dlatego, że oni nie mieli dokumentów oraz ze względu na wsie sznurowe. Tu przecież zacofany kraj! Na Litwie reforma rolna został przeprowadzona i wszystko jasne, tu zaś pozostały dwory i średniowieczne wsie. Co więcej, w Warszawie podczas wojny spłonęły archiwa państwowe, więc jeśli one (dokumenty) były w Warszawie, to też spłonęły – mówił Landsbergis.
To kolejny atak Landsbergisa na polską mniejszość narodową na Litwie i AWPL w ostatnich latach. Wcześniej zasłynął między innymi swoją odezwą do członków partii konserwatywnej przed wyborami samorządowymi 2007 roku. Polityk te nawoływał wtedy do „odniesienia historycznego zwycięstwa nad Polakami” i apelował do członków partii, żeby przed wyborami masowo deklarowali miejsce zamieszkanie na Wileńszczyźnie i głosowali na partie litewskie.
Podczas prezentacji książki Vytautas Landsbergis sugerował, że AWPL „kupuje głosy wyborców na dwa sposoby”.
– W pierwszym przypadku wmawia mieszkańcom, że są oni krzywdzeni, a wtedy jawi się ich obrońcą. W końcu, pomagają różne zastraszania, manipulacje podczas wyborów oraz podobne działania – sugerował europoseł podczas wileńskiej prezentacji swojej książki-wywiadu.
Polska prezentacja książki z udziałem Vytautasa Landsbergisa i ambasador Litwy w Polsce Lorety Zakarevičiene miała miejsce 18 listopada na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Źródło: Infopol.lt
Za: Kresy.pl (23 lutego 2012) -- (Org. tytuł: « Kolejne antypolskie wypowiedzi Landsbergisa»)
Przypomnijmy tu, że prowokacyjny antypolski apel Landsbergisa,, zachęcający, aby Litwini wymeldowywali się z Wilna i meldowali w swych podwileńskich daczach, aby obalić rządy Polaków na Wileńszczyźnie całkowicie spełzł na niczym. Oburzeni apelem Polacy poszli tym gromadniej do urn na Wileńszczyźnie i odnieśli jeszcze większe niż kiedykolwiek zwycięstwo wyborcze.
Warto przypomnieć również internetowy tekst: Litwa: posłanka AWPL oskarża Landsbergisa
Posłanka Akcji Wyborczej Polaków na Litwie (AWPL) Wanda Krawczonok oskarża europosła, jednego z liderów litewskich konserwatystów Vytautasa Landsbergisa o demonstrowanie pogardy wobec Polaków oraz podżeganie do waśni narodowościowych.
O skierowaniu przez Krawczonok w tej sprawie wniosku do prokuratury poinformował w poniedziałek portal awpl.lt.
– Wnioskuję o wszczęcie postępowania przygotowawczego z tytułu czynu przestępczego popełnionego przez V. Landsbergisa o podłożu nacjonalistycznym, stanowiącym akt dyskryminacji, pogardę wobec Polaków oraz akt podżegania do waśni narodowościowych – czytamy we wniosku skierowanym w ubiegłym tygodniu do Prokuratury Generalnej.
Chodzi o publiczne wystąpienie Vytautasa Landsbergisa z 16 lutego, podczas obchodów 95. rocznicy Odrodzenia Państwa Litewskiego, w którym europoseł odniósł się do zamiarów zamknięcia trzech małych szkół litewskich w Polsce. – Jeszcze pięć lat i będziemy świętowali stulecie (Odrodzenia Państwa Litewskiego – red.). Co osiągniemy do tego czasu? Być może pochwalimy się tym, że tuż obok, za wewnętrzną europejską granicą, zostanie zamknięta ostatnia litewska szkoła w Sejnach? Rozumiemy, że sąsiedni kraj nie jest bogaty, pełnosprawny, ale być może nasz rząd znajdzie kilka milionów, aby pomóc Polsce i naszym rodakom – powiedział Landsbergis.
Według Krawczonok celem tego „pogardliwego oświadczenia” było „wzbudzenie niezadowolenia z powodu sytuacji Litwinów w Polsce” i „wręcz wpojenie negatywnego nastawienia wobec działających na Litwie szkół z polskim językiem nauczania”. Posłanka uważa, że prezentowane myśli najpewniej „prowokowały do konfliktów pomiędzy narodami” i „podżegały do waśni narodowościowych między Litwinami i polską mniejszością na Litwie”.
Władze gminy Puńsk w tym roku chcą zlikwidować trzy wiejskie szkoły z litewskim językiem nauczania, do których chodzi łącznie 46 uczniów. „Vytautas Landsbergis doskonale wie, że los szkół znajdujących się w gminie Puńsk rozstrzygają nie władze centralne RP, tylko wójt (Litwin) Vytautas Liszkauskas (Witold Liszkowski) oraz Rada Gminy Puńsk, w której 13 spośród 15 radnych są osobami narodowości litewskiej” – czytamy we wniosku skierowanym do Prokuratury Generalnej Litwy.
Landsbergis, szczególnie mocno wychwalany u nas przez „Gazetę Wyborcza” nie jest wcale tak lubiany na Liwie jak nam wmawiają niektórzy łącznie z Irena Lasotą Dowodem tego był fakt, że w listopadzie 2015 r. litewski Sejm odrzucił większością głosów propozycje przyznania mu Nagrody Wolności. Z tej okazji w „Wiadomościach Onet” z 24 lipca 2017 pisano o Landsbergisie m.,in.,; „Landsbergis jest na Litwie jednym z najbardziej kontrowersyjnych polityków. Przewodnicząca Komisji ds. Nagrody Wolności posłanka Irena Diegutiene, prezentując w Sejmie kandydaturę Landsbergisa wskazała, że "jedni go kochają inni – nienawidzą".- To człowiek, który nie jednoczy, a dziali naród - powiedział o Landsbergisie podczas dyskusji w Sejmie poseł Linas Balsys.83-letniemu Landsbergisowi, jednemu z najbardziej znanych litewskich polityków na świecie, który przyczynił się do upadku Związku Radzieckiego i zmiany mapy Europy oraz byłemu europosłowi zarzuca się arogancję, nietolerowanie sprzeciwu, brak szacunku wobec zwykłych ludzi. (...) Landsbergis nie jest lubiany też wśród społeczności polskiej na Litwie. Jest uważany za polakofoba. Należy do grona litewskich polityków, w których działalności widać obawę, a nawet strach przed dominacją Polski i polskości. Jest on przeciwnikiem pisowni polskich nazwisk w oryginale w litewskich dokumentach, a także zdecydowanym przeciwnikiem używania na Wileńszczyźnie, obok nazw litewskich, polskich nazw ulic i miejscowości. Kategorycznie występuje przeciwko Karcie Polaka. W 1997 roku to on był inicjatorem poprawki do ustawy o zwrocie ziemi, która utrudniła proces zwrotu ziemi na Wileńszczyźnie”. (Podkr.-JRN)(Por.http://wiadomosci.onet.pl/swiat/litewski-sejm-vytautas-landsbergis-nie-otrzyma-nagrody-wolnosci/).
9 maja 2017 r. Landsbergis gwałtownie zaatakował dwie reprezentantki Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin Ritę Tamašunienė i Renatę Cytacką. ego oburzenie wywołały wypowiedzi polskich działaczek podczas Forum Polonijnego w Toruniu na temat dyskryminacyjnych poczynań władz Litwy wobec polskiej mniejszości narodowej. Posłanki powiedziały smutną prawdę..
Nie mogę zrozumieć - jak długo w Polsce będzie się fetować zajadłych antypolskich drani typu Landsbergisa w czasie, gdy równocześnie wciąż przemilcza się zasługi takich przyjaciół Polski jak wspaniały Ukrainiec Wiktor Poliszczuk czy litewski niepodległościowiec, przewodniczący Ligi Wolności Litwy - polonofil Anastas Terleckas. (Por. o nim J.R.Nowak : „Zagrożenia dla Polski i polskości”,Warszawa 1998 ,t.II,ss. 175-176) O ile wiem, to o naszym przyjacielu z Litwy Terleckasie w ostatnich kilkunastu latach nikt poza mną nie pisał, podczas gdy wychwala się antypolskich szowinistycznych łobuzów takich jak Landsbergis. Kiedy wreszcie Polacy się obudzą?
Na koniec podstawowe pytanie jak długo nasi publicyści będą robić wodę z mózgu polskim czytelnikom wychwalając pod niebiosa najgorszych polakożerców typu Landsbergisa?. W przypadku .p. Ireny Lasoty jestem tym bardziej zaskoczonym i oburzony jej tekstem, że sam w wydanym rok temu pierwszym tomie moich pamiętników „Wichry życia” (Warszawa 2016, ss. 212-214) wychwalałem „świetną publicystkę” Irenę Lasotę za jej odwagę w zerwaniu z michnikowcami.
Nudziarstwo dogorywającej „Rzeczpospolitej”
Po przeprowadzonej przez Hajdarowicza czystce w „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze” z najlepszych bezkompromisowych dziennikarzy ,m.in. red. P. Lisickiego i wielu innych, którzy przeszli do nowoutworzonych czasopism „Do Rzeczy” i „w Sieci” widać tego nader żałosne efekty. Zarówno „Rzeczpospolita” jak i jej dodatek „Plus - Minus”, niegdyś znakomity, stały się oazami nudy. To coraz bardziej w ogóle nie nadaje się do czytania. Szczególnie przykry jest postępujący upadek „Plus-Minus”, niegdyś trafiającego do nader wielu czytelników ze względu na swą wielostronność i kontrowersyjność. Dziś doprawdy nic z tego nie pozostało. Ostrzegam, że w najnowszym numerze „Plus-Minus” ( z 14-15 października”) nie znajdzie się dosłownie niczego, co byłoby warte lektury. Nie warto tracić na to nawet kilku złotówek. Przypominam, że niedawno po usunięciu z „Plus -Minus” najlepszego chyba dziś karykaturzysty w Polsce nonkonformistycznego Andrzeja Krauzego doszło do odejścia całej grupy dziennikarzy tego dodatku. Sam Krauxe tak mówił o swym usunięciu z „Plus-Minus” w wywiadzie udzielonym, red. Wojciechowi Wybranowskiemu z „Do Rzeczy „ 9 grudnia 2016 r. pt. „Dopadła mnie cenzura”: W. Wybranowski: Po wielu latach pana rysunki, krytycznie komentujące rzeczywistość, przestaną ukazywać się w „Rzeczpospolitej”. Decyzją kierownictwa gazety znikają z jej łamów. Nie jest pan zaskoczony?
A.Krauze :„Po ponad 15 latach, bo przez tyle lat rysowałem dla „Rzeczpospolitej”. Szmat czasu, prawda? Zbytnio zaskoczony nie jestem, bo to, co od pewnego czasu działo się w gazecie, a co pewnym echem docierało i do mnie, choć mieszkam za granicą, nie napawało optymizmem. Zaskakuje mnie sposób, w jaki to zrobiono. Nikt mi nie powiedział, dlaczego moje rysunki na łamach „Rzeczpospolitej” nie będą mogły się więcej ukazywać. Zadzwonił do mnie pan Dominik Zdort, szef „Plusa Minusa”, i powiedział, że jest mu bardzo przykro, ale mój rysunek, który wydrukował na łamach, jest ostatnim, że nie ma zgody, by dalej mnie drukować. Powiedział mi też, że nie wie, dlaczego zapadła taka decyzja. Z sygnałów, jakie do mnie docierały wcześniej, mogę sądzić, że po prostu zdecydowano się na cenzurę. I to chyba nawet nie chodzi o to, że moje rysunki były zbyt ostre. Po prostu ktoś tam uznał, że z powodów politycznych lepiej ich nie dawać.
© Jerzy Robert Nowak
14 października 2017
źródło publikacji:
www.jerzyrnowak.blogspot.com
14 października 2017
źródło publikacji:
www.jerzyrnowak.blogspot.com
Ilustracja © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz